Wielka Bagna
-
Tak jak nazwa wskazuje, nic więcej. Raczej nie ma tu drzew, tylko trzcina i woda.
-
Wiewiur
Siedziałeś przy ognisku w zniszczonym, trochę zalanym kościele. A może i cerkwi? Nikt już nie pamięta. Obok Ciebie siedziało 3 innych renegatów, którzy dopiero co weszli do środka. -
//Znał tych renegatów?//
-
//Nie//
-
- Długo już tu balujecie? - Zwrócił się pozostałych renegatow, licząc że któryś z nich będzie jakoś rozmowny.
-
- Z pół roku? Nie wiem. Powiem Ci mordo, że chujowo tutaj. Z kasą ciężko, każdy do Ciebie napierdala czym fabryka dała.
-
- A masz jakieś rady odnośnie przeżycia?
-
- To nie strzelaj się ze stalkerami jak jest ich więcej, czasem w ogóle jak jest jeden to się nie bij bo nie wiesz czy nie natrafisz na jakiegoś weterana. No i na mutanty uważaj, z pistoletami w ogóle nie podchodź. A no na anomalie uważaj, jak powietrze będzie wirowało, jakoś się zniekształcało to lepiej tam nie iść bez jakiegoś zabezpieczenia, wiesz o co chodzi?
-
Kiwnął głową na znak że rozumie.
- A czym dokładnie są te anomalie? -
- Takie jakieś dziwne to, sam nie rozumiem. Zmutowana przyroda, nie wiem co więcej powiedzieć.
-
- Dzięki za informacje. Dokąd zamierzacie się udać? Może ruszyłbym z Wami? - Zaproponował. Widać że mają jakieś doświadczenie, to przy okazji sam Dmitrij mógłby się od nich czegoś nauczyć, a no i w grupie zawsze raźniej.
-
- No my tutaj zostaniemy z 3 dni, a potem do starej bazy Czystego Nieba, niedaleko stąd.
-
- A do jakiego miejsca polecacie się udać takiemu żółtodziobowi jak ja? Wiecie, by lepiej nieco teren poznać, albo coś.
-
- Najlepiej to stamtąd skąd przyszedłeś. - Zaśmiał się jeden z nich. - Nie wiem stary, ja tu chodziłem po Bagnach i kradłem co się dało, tylko unikaj wojskowych bo się tu ostatnio zaczęli pałętać.
-
- Dzięki, jak się kiedyś jeszcze spotkamy to czymś się odwdzięczę za informacje - Odparł. Posiedzi jeszcze chwilę i ruszy na ekspedycję bagien, wypoczęty i gotowy do działania.
-
- Dobra, nie ma sprawy.
Słońce dawało o sobie znać przez chmury, było koło 14. -
Po pewnym czasie wstał i opuścił kościół. Czas poszukać jakichś ciał do obrabowania, może znajdzie coś lepszego niż pistolet. Rozglądnął się po okolicy.
-
5 metrów od kościoła stał zniszczony domek, nie miał już połowy ścian. Był tam też częściowo zalany cmentarzyk, z kilkoma nowymi grobami. Tak poza tym nic tam nie było, wszystko zasłaniała trzcina. Była tam też ścieżka, prowadziła z zachodu na wschód.
-
Najpierw ruszył w stronę domu. Niby jego koledzy mogli to już przeszukać, ale równie dobrze mogli coś przeoczyć.
-
Dom stał pusty, został tylko stary piec kaflowy.
-
W sumie nic nie straci jeśli przeszuka piec, a nuż ktoś coś tam schował.
-
Nic tam nie było.
-
W takim razie opuszcza dom i kieruje się cmentarza, szukając łopaty.
-
Łopaty brak.
-
A groby były odkopane?
-
Nie i wszystkie miały po kilka miesięcy.
-
W takim razie ruszył ścieżką na wschód.
-
Obok ścieżki stało wiele znaków ostrzegających o wojskowym posterunku.
-
Oj, to w takim razie zawrócił i ruszył na zachód. Nie czuł się na siłach, by odwiedzać wojskową bazę…
-
Na wschodzie nie było takowych znaków, po kilkudziesięciu metrach natrafiłeś na starą wioskę. Parę zniszczonych i zalanych drewnianych domków, niedawno używane ognisko i śmieci po stalkerach.
-
Sięgnął po swoją broń i powoli zbliżał się do wioski. Szedł powoli i ostrożnie, nasłuchując czy na pewno nikogo tu nie ma. Skoro ognisko est z niedawna, prawdopodobnym jest, że nic tu nie ma…
-
W wiosce było cicho, do czasu aż kilka kilometrów za twoimi plecami zabrzmiał wielkokalibrowy karabin maszynowy. Wojskowi pewnie kogoś zauważyli.