Hangar
-
Poniekąd mu ulżyło że Claudia nie miała ochoty na powtórkę.
- Masz rację, nie ma co przesadzać. -
Ziewnęła lekko.
— Poza tym robi się późno. -
- No trochę nam to zajęło - westchnął lekko
-
— Więc to pytanie musi paść - chcesz zostać czy zwijasz się do siebie?
-
- Z chęcią bym został ale mam jeszcze pewną sprawę do załatwienia, jednak nie powinno to zająć zbyt długo.
-
— Wydaje mi się, że będziesz już wiedział, gdzie wrócić, co?
Pocałowała go w policzek. -
- Oczywiście - upewnił ją po czym wstał i zaczął się ubierać.
-
Po niedługim czasie był gotów do drogi.
-
- Za niedługo wrócę - rzucił na odchodne Mortimer i opuścił pokój Claudii a udał się w stronę swojego statku
-
Tam również dotarł dosyć szybko, nic konkretnego się nie zmieniło.
-
Rozejrzał się w poszukiwaniu tamtego malarza od siedmiu boleści. Jak mu tam było?.. Beniamin? Bernardyn? Mniejsza o to.
Mortimer chciał zobaczyć tylko jak ulicznemu artyście szła praca nad malunkiem i czy chłopak nie został przypadkiem aresztowany… -
Na chłopaka nie trafił, ale spostrzegł szkic tego, co powoli tworzył na kadłubie. Zaczynało to przypominać hydrę.
-
Mortimer obejrzał uważnie malunek, czy też szkic, potem rozejrzał się jeszcze raz za chłopakiem i sprawdził czy ze statkiem wszystko w porządku.
-
Wyglądało na to, że statek był w należytym porządku i dzieciak niczego nie zepsuł. Mortimerowi udało się go po chwili wypatrzeć, jak przemyka z pełną torbą pomiędzy statkami.
-
W takim razie czekał na powrót któregoś z jego towarzyszy.
- Gdzie? - zapytał, chwytając pospiesznie za broń i wychodząc na zewnątrz. Nie żeby same zapasy z niedźwiedziem były czymś dziwnym, ale już to, że akurat Cyr się za nie zabrał, to było coś nowego.
-
Poczekał chwilę w jakimś względnie widocznym miejscu aż chłopak go zauważy
-
Kuba
Po jakimś czasie przyszedł Johan i rozejrzał się po całym pobojowisku. Pozwolił sobie gwizdnąć z uznaniem.Kuba
— Widziałem go w magazynach, ale obawiam obawiam się, że mogli już stamtąd wylecieć z rozpędu gdzieś indziej.Szakal
W końcu podszedł do statku. Uśmiechnął się widząc Mortimera.
— Witam ponownie. -
- A witam. Widzę że praca powoli posuwa się do przodu. Nie było żadnych kłopotów?
-
— Raczej nie. Znaczy, ja osobiście z przyzwyczajenia pracuję z doskoku, więc raczej problemy nie występują.
-
- Rozumiem. Jak myślisz, ile ci to zajmie?
-
— Chyba z dzień. Dość płynnie idzie.
-
- To świetne wieści. Ile byś za to chciał?
-
Spojrzał w podłogę z lekkim zdenerwowaniem.
— Wolałbym porozmawiać o tym jak skończę. To będzie dogodniejszy czas na ewentualne dogadywanie ceny. -
Wzruszył ramionami.
- Widywałeś mnie w lepszej formie. Masz coś ciekawego?- Zbierz wszystkich, niech wezmą spluwy i będą gotowi do wyjścia za minutę, góra dwie. Zostaw tylko droidy na straży… Oksana też niech pójdzie, może się przydać żeby go poskładać. - odparł i nie czekając na reakcję młodego, sam zebrał swoją broń i resztę ekwipunku po czym opuścił swoją kajutę.
-
- Ma się rozumieć, chcę tylko wiedzieć mniej więcej jaka kwota by nam odpowiadała tak by nikt nie czuł się pokrzywdzony.