Bar "Candy Star"
-
W chwilach wolnych od pracy, zajrzeć można do baru, gdzie znajdzie się miejsce dla każdego. Przy barze napotkać można zarówno zwyczajnych barmanów, jak i androidy. Atmosfera jest całkiem swojska.
-
cedell
No i dotarł do baru. Kręciło się tu nieco ludzi, gdzieniegdzie słyszał brzęk szkła i odgłos nalewanych napojów. Światła były przygaszone, a rozmowy też nieco cichsze. Przynajmniej było tu o wiele spokojniej niż na stołówce, którą w drodze tutaj minął.
-
Usiadł przy barze i skinął na barmana. — Piwo poproszę.
-
— Robi się. — Barman uśmiechnął się i w mig wyciągnął kufel.
Nalał nań złocistego trunku, po czym podał go Sebastianowi.
— Kolejny strudzony wędrowiec, któremu przerwano podróż? — zagaił z zaciekawieniem.
-
Stópka
W barze było całkiem sporo osób, a jednak mniej niż na stołówce. Ludzie krzątali się i rozmawiali cicho. Wyglądało to całkiem, zachęcająco.
-
Podszedł do baru, wyciągnął z portfela część pieniędzy i położył je na blacie.
- Whiskey, poproszę. - odparł do barmana.
-
Barman nalał wspomnianego trunku, po czym przyjął zapłatę i wydał resztę.
— Zastanawiam się, ile jeszcze ludzi pojawi się dziś tutaj.
-
Wziął dużego łyka, czekając aż barman spełni kolejne zamówienie. — W sumie to tak. Jestem takim strudzonym wędrowcem. Ledwo udało mi się dostać pokój w hotelu, ale jakoś go wywalczyłem. Co do ludzi, pewnie wielu. Ogromny tłok.
-
theslowestfootintheeast Soviet Dust Pandemia Arsyntia Metro 2035 Zorze Onaliah last edited by theslowestfootintheeast
Wziął resztę i schował do kieszeni.
- Pewnie dużo, w szczególności w nocy. - powiedział i napił się whiskey.
-
Barman chwycił za szklankę i zaczął ją wycierać. Dumał nad odpowiedzią, nucąc melodię.
— Od bardzo dawna nie było tu tyłu ludzi. Niby powinniśmy się cieszyć, ale to dobija. Głośno i duszno.
-
- Tak czasami się zdarza.
-
— Zazwyczaj przejezdni nie mieli tu po co przychodzić. A teraz wydaje się to być bazą tych wszystkich rzezimieszków, co od razu całą sprawę rozwiążą. — Prychnął i odstawił szklankę. — Chaos.
-
- Ja tam nie mieszam się w to, co się tu do cholery stało. To nie jest moja sprawa. - odparł i kontynuował picie whiskey.
-
— Mnie natomiast ciekawi co tutaj zaszło. Morderstwo, przez które tyle osób zostało zatrzymanych w jednym miejscu. Niecodzienne zdarzenie. Dojdę do tego. Znajdę sprawcę. — zaśmiał się i pociągnął kolejnego łyka.
-
— Jak widać, zdania są podzielone.
Barman przeszedł na chwilę i nalał komuś trunku. Niedługo po tym znów był przy nich.
— Wisiałoby mi to wszystko, gdyby nie to, że gościa znałem.
-
- Moje kondolencje dla pańskiego znajomego. - odparł i wypił do dna whiskey. Chwilę później wyciągnął z kieszeni pieniądze i położył na blacie.
- Dolewkę, jeśli można.
-
— Czyli pewnie znasz szczegóły sprawy? Choć w sumie możesz nie wiedzieć, więc zapytam inaczej. Miał jakichś wrogów? Był zamieszany w jakieś gangi, sekty?
-
Barman dolał whisky i oparł się o kontuar.
— Kolejny detektyw od siedmiu boleści. Nie miał. Prowadził badania tej planety pod nami. Jak zresztą każdy z aktualnego personelu naukowego.
-
theslowestfootintheeast Soviet Dust Pandemia Arsyntia Metro 2035 Zorze Onaliah last edited by theslowestfootintheeast
- Ja panu detektywowi polecam się udać do lecznicy, do sali 13. Tam znajdziesz założyciela cywilizacji aluminiowego tipi i myślę, że będziesz tam idealnie pasował. - odparł oschle do detektywa i po chwili napił się whiskey.
-
— Pan policjant, nie detektyw — parsknął pogodnie, kiwając głową w zamyśleniu. — Później tam wpadnę. Czyli był naukowcem. Może dowiedział się czegoś, czego nie powinien wiedzieć…
-
— Kto wie. Tak w ogóle to jestem Delano.
Barman nalał komuś piwa i znów oparł się o kontuar blisko nich.
-
Nie będzie podawał swojej prawdziwej tożsamości, a przynajmniej nie teraz, bo jeszcze policjant zacznie szukać jakichś tropów na niego.
- Gordon Haskell. Następnym razem dostanę zniżkę za znajomość, czyż nie, panie Delano? - zażartował.
-
— Może. Jak mnie przekonasz. — Przeciągnął dłoń przez włosy i westchnął. — Na szczęście moja zmiana niedługo się kończy. Ledwo stoję na nogach.
-
theslowestfootintheeast Soviet Dust Pandemia Arsyntia Metro 2035 Zorze Onaliah last edited by theslowestfootintheeast
- W takim razie miłego wypoczynku życzę. - odparł, biorąc przy okazji swoją szklankę z whiskey, i zaczął szukać jakiegoś wolnego stolika.
-
Dopił resztę piwa. — Dolewkę poproszę. Po za tym Sebastian jestem.
-
cedell
— Miło mi cię poznać. — Delano zastukał palcami w blat. — Nie wiem o co chodzi z tym gościem. Coś mi z nim nie pasuje.Stópka
Cóż, niewiele było wolnych stolików. W końcu znalazł kanapę ze stolikiem w samym niemalże rogu lokalu.
-
theslowestfootintheeast Soviet Dust Pandemia Arsyntia Metro 2035 Zorze Onaliah last edited by theslowestfootintheeast
I tam właśnie zasiadł i zaczął dopijać whiskey. Gdy skończył pić, podwinął rękawy swojej marynarki, wyciągnął papierosa z paczki, zapalił go swoją zapalniczką i zaczął palić. Chyba nikt nie będzie miał z tym problemów, czyż nie? W końcu to jest bar.
-
— Wyglądał na trochę zestresowanego, gdy wspomniałem, że jestem z policji. Przynajmniej tak mi się wydało. — wzruszył ramionami. — Jestem niemal pewien, że podał fałszywe dane, ale co mi tam. Nie jestem tu w sprawach służbowych, nie będę go sprawdzał.
-
Stópka
I rzeczywiście, nikt mu nie przeszkadzał. Ludzie byli zajęci sobą i widocznie go ignorowali.cedell
— Doprawdy? Nie powinieneś tak rzucać oskarżeniami, jeszcze będziesz miał przez niego kłopoty.
Delano spojrzał na zegarek schowany w kieszeni i ziewnął.
-
- Jak się ten policjant uda do tego szamana, to dopiero będę się śmiał. - pomyślał i palił dalej, czekając na rozwój sytuacji.
-
— Tyle lat w policji wyczuliło mnie na maksa. — Zaśmiał się serdecznie. — Widzę, że już naprawdę niecierpliwisz się na tę zmianę.
-
— Ach, tak czy siak nie wyjdę o czasie. Alejandro zawsze się spóźnia. — Machnął ręką i znów podszedł komuś innemu nalać.
Zaraz jednak był z powrotem.
— Nie to co nasi skomputeryzowani. — Tu skinął głową w stronę androida, który obsługiwał kawałek dalej.
-
- Walić to, dałem mu jedynie namiary na szamana. Od tego momentu nie jest to już moja sprawa. - pomyślał, po czym wstał z kanapy, włożył ręce do kieszeni i udał się w stronę wyjścia.
-
— Osobiście nie przepadam za tymi plastikami. Są zbyt idealni, niedługo zupełnie nas zastąpią, w każdej pracy. Jeszcze tylko czekać, aż przydzielą mi na partnera jakiegoś sztywnego blaszaka.
-
— Zapraszamy ponownie! — zawołał za nim nie Delano, a android.
Delano swoją drogą usiadł na kontuarze i zaplótł ręce na karku.
— Gdybyś nie był klientem, strzelił bym cię w pysk. Kazamata jest na full pro-defektowa.Stópka
Zmiana tematu
-
— Świat jest mały. Na pewno kiedyś się spotkamy za barem, wtedy może uda ci się mnie strzelić. Chyba. — wyszczerzył się pogodnie.
-
— Jesteśmy tylko ludźmi. Najczęściej myślimy sprzecznie.
W końcu Delano zeskoczył z kontuar i podreptał na zewnątrz, mijając się z rudowłosym kolesiem. Ów koleś najwyraźniej był wspomnianym Alejandro, bo zaraz sam przeskoczył kontuar i zaczął przyjmować zamówienia.
-
Obserwował go spod lekko zmrużonych powiek, sącząc swoje piwo.
-
Alejandro kręcił się w tę i z powrotem, poziewując. Czyżby spał do tej pory? W końcu jednak zatrzymał się przed Sebastianem.
— A, ty gadałeś z Delano wcześniej. Może Ci dolać?
-
— Tak, poproszę. Wyglądasz jakbyś spał na stojąco.
-
— Doprawdy? To przejdzie. Po prostu dobrze mi się spało. — Alejandro dolał Sebastianowi i zaczął się przeciągać. — Jak teraz Delano uśnie, to pewnie nie będzie się go dało obudzić.
-
— Nie dziwię się. Ledwo trzymał się na nogach, taki był zmęczony. Po za tym to morderstwo. Znał ofiarę, to dodatkowy ciężar.
-
— Nooo… Stary, jak was tu nie ma, to znają się wszyscy. Magazynowi, wojskowi, kujony i my, ze strefy usługowej. Każdy zna każdego. — Uderzył pięścią w blat. — Dobry to był chłopak.
-
— Jak się nazywał? Wiem, że nie wypada, ale czy wiesz coś więcej na temat tego morderstwa?
-
— A co ja, informator turystyczny? — Nalał komuś piwa i odszedł na chwilę, by zrobić drinka. — Fabiano. Fabiano… Corelli. Chyba tak.
-
— Fabiano. Ładne imię. Pewnie był bardzo młody.
-
— No tak, całkiem młody to nie. Ale stary też nie. Tak po środku jakoś. Uwielbiał te wszystkie kamienie. Geofil czy co.
-
— Każdy ma jakieś zainteresowania. Jedni lubią bronie, inni kwiaty, a jeszcze inny wolą kamienie, jak Fabiano. Ciężkie to życie. — westchnął.
-
— A ty? Ględzisz i ględzisz, a tak mało mówisz o sobie.
-
— Nie jestem ciekawą osobą, więc dlaczego miałbym paplać o sobie? — pociągnął łyka piwa i uśmiechnął się. — Sebastian jestem. Możesz mi mówić Seb.