Twierdza Fogena
-
Instruktor kazał przerwać ćwiczenia i zrobił kilka kroków w tył, dając Ci miejsce i pole do popisu.
-
- Dobra, żołnierze! - zakrzyknął, zwracając na siebie uwagę. - Dzisiaj jest was szczęśliwy dzień, gdyż zostanie wam przedstawione nowe ćwiczenie. Ćwiczenie walki, które powinno wam się przydać w przyszłości. Otóż my, Paladyni, kilka razy już spotkaliśmy się z przeciwnikami, o których krążą straszne opowieści. Opowieści o ich sile, inteligencji, czy potędze. Mowa tutaj o Heroldach Piekieł. Moim zadaniem jest przedstawienie wam, jak wyglądałaby walka z nimi, oraz co powinniście zrobić, żeby przeżyć.
-
Demony nigdy nie postawiły swoich śmierdzących siarką stóp na którejkolwiek z wysp Archipelagu Błękitnej Tafli, ale dzięki opowieściom Kundli, marynarzy i handlarzy ze Związku Sainenskiego oraz uchodźców z kontynentu pogłoski o ich potędze dotarły nawet tutaj, więc nie ma co się dziwić, że nazwa ta wzbudziła w rekrutach spore emocje, głównie strach i niepewność.
-
- Wiem, że gdyby doszło do spotkania takowego przeciwnika na polu walki, to pojawiłyby się wątpliwości. Wątpliwości związane z tym, czy wygracie walkę. Jednakże moim zadaniem jest pokazanie wam, że Heroldzi Piekieł, chociaż są potężni, nie są nieśmiertelni i da się ich pokonać. Lecz, zanim zaczniemy, kilka uwag. Po pierwsze, unikajcie starcia jeden na jeden. To najprostszy sposób, żeby przegrać, bo do takich pojedynków oni są przyzwyczajeni. Dalej - kontynuował - liczy się współpraca. Jeżeli zaatakujecie go w grupie, to nie możecie sobie wchodzić w paradę, bo sami sobie zaszkodzicie. Powinniście wręcz instynktownie działać tak, żeby Herold nie mógł sparować wszystkich ataków. Otoczcie go, wprowadzajcie silne ciosy mające wytrącić mu broń z ręki, czy też nie pozwólcie na to, by odpoczął. I jeszcze jedna z podstaw. Herold nie zjawiłby się sam, miałby wsparcie. I jeżeli nie jesteście pewni, czy powinniście walczyć z Heroldem, to zaatakujcie jego wsparcie, zróbcie miejsce dla towarzyszy, którzy zaatakują Herolda. Jakieś pytania, czy rozpoczniemy pokaz?
-
Pytań brak, więc możesz zaczynać.
-
- Jeżeli wy nie macie pytań, to pozwólcie, że ja wam zadam jedno. Jeżeli spotkacie się z sytuacją, w której wy staniecie twarzą w twarz z Heroldem, co zrobicie? Uznajmy, że macie pełny pancerz, dobrą broń i wsparcie najwyżej dwóch kompanów z podobnym sprzętem. No, jakaś sugerowana odpowiedź?
-
- Panie Paladynie, pan sierżant by wtedy powiedział: “A Wy co, wyspiarskie wymoczki? Chcecie żyć wiecznie?”. - zaczął jeden z rekrutów, oparty niedbale o swoją broń, a kilku innych parsknęło śmiechem. - No i inni powiedzieliby pewnie, że nie, i wzięliby się za tego dojebanego Demona. Ale ja bym powiedział “Oczywiście, że kurwa tak, panie sierżancie” i zostawiłbym go innym.
Może nie takiej odpowiedzi oczekiwałeś, ale na pewno rozluźniła ona nieco emocje wśród rekrutów, a Ty wiesz też, na kogo musisz mieć oko, w końcu nie wiadomo, w jakim stopniu ten tutaj jest oddziałowym żartownisiem, a w jakim rzeczywistym panikarzem i oportunistą. -
Będzie miał na jego oko, błazny są przydatne, ale nie są z drugiej strony mistrzami w walce i niezbyt pchają się do prowadzenia bitew.
- Prawda jest taka, że na twoim miejscu każdy powinien podjąć twoją decyzję - odpowiedział - ale nie powinien uciekać, a przegrupować się. Heroldowie są specjalistami w walce, dlatego też i my nimi się stajemy. By na groźnego przeciwnika wysłać równie groźnego zawodnika. Lecz, z doświadczenia wiem, że i wśród was znajdują się ukryte talenty, które mogłyby obecnie napsuć krwi Heroldowi. Ale to za mało. Ja nie chcę, żebyście psuli mu krew. Ja chcę, byście go zabili. To pierwsza kwestia. Druga, to to, że do tego, oprócz waszych naturalnych talentów, dochodzi doświadczenie. Ja nie jestem tutaj na wakacjach, więc będę was szkolił. Wszystkich razem i każdego z osobna. Dlatego, jeżeli ktoś będzie chętny, to może się do mnie zwracać per “panie trenerze”. I myślę, że dzisiaj warto pokazać, że mogę was dobrze wyszkolić na jakiekolwiek zagrożenia.
Po tej przemowie wbił swój miecz w głowę, a następnie położył obok niego swój topór i zdjęty płaszcz, po czym się oddalił, by pokazać, że nie jest uzbrojony.
- Czy ktoś chciałby spróbować? Tak na rozgrzewkę? -
Z szeregu dość pewnie, po bardzo krótkiej chwili wahania, wystąpił jeden z rekrutów, przysadzista góra mięśni, zagrzewany do boju przez okrzyki kolegów.
- Nazywa się Rodo. - wyjaśnił Ci śmieszek. - Dwa miesiące temu wrócił z kontynentu. Było ich pięć okrętów i tysiąc ludzi, wróciła ledwie setka na jednym statku, a on na ich czele. Gość odrywał skrzydła Sukkubom i skręcał karki Rogatych Demonów gołymi rękoma. -
W głowie Mementora zaczął układać się powoli nowy plan, który może nie miał na celu ośmieszenie wojownika, ale z pewnością… pomoże w wyjaśnieniu sytuacji, z jaką się tutaj zjawił.
- Miło więc poznać kolegę weterana - rzucił. - Więc, Rodo, z pewnością znasz podstawy. Przejdziemy więc do prawdziwej części, prawda? -
- To będzie ta część, w której skopię Ci tę lśniącą dupę, tak? - zapytał, wzbudzając salwę śmiechu żołnierzy wokół.
-
- Świetnie! - zawołał Mementor. - Bo to jest dokładnie twoje zadanie. Z taką różnicą, że eskortujesz tę bandę kobiet i dzieci - mówiąc to wskazał na żołnierzy, którzy stali za Rodo. - A ja, w tym wypadku, nie należę do tych Demonów, które stają do walki z równymi sobie bestiami. Bez urazy, ale bestią w walce jest każdy, kto umie przetrwać więcej, niż trzy bitwy. No więc, Rodo, ważne pytanie. Co masz za plecami? - Jeszcze raz, lekko sygnalizując dłonią odpowiedź, którą uniósł i ponownie wskazał na grupkę żołnierzy za Rodo.
-
- Kobiety i dzieci? - powtórzył niepewnie, bardziej pytając niż odpowiadając. Wciąż był jednak czujny, nie spuszczał z Ciebie wzroku i stał w pozycji gotowej do walki. Dziwiła go chyba forma pojedynku, gdzie spodziewał się, pisząc na to, zwykłego obijania mord tak długo, aż jeden z Was padnie nieprzytomny lub się podda.
-
- Tak, kobiety i dzieci - potwórzył, kładąc nacisk na te zdanie. - Tych, których nie zdążyliście ewakuować na czas. Teraz groźniejsze pytanie - stwierdził, unosząc palec wskazujący do góry. - Jakie to ma znaczenie, że za sobą masz bezbronnych cywilów, a przed sobą demona?
-
- Jeśli pokona mnie, pozabija ich wszystkich. - odparł od razu, bo było to oczywiste, ale zamyślił się jeszcze na chwilę. - I Demon może przerazić ich tak, że będą mi przeszkadzać w walce.
-
- Podałeś dwie rzeczy, a tylko jedna z nich jest istotna, kiedy walczysz z Demonem - poinformował go. - Domyślasz się, która?
-
- Troska o innych? Według nich słabość, którą lubią wykorzystywać?
-
- Wiem, że wśród żołnierzy są tacy, którzy po prostu chcą zabijać, jednakże ciągle stanowią oni margines przy tych, którzy chcą chronić słabszych przed Demonami - zauważył z własnego doświadczenia. - Demony to wiedzą. My to wiemy. Problem polega jednak na tym, że to ta druga rzecz jest istotniejsza. Jeżeli zginiesz, to i oni zginą. Jeżeli jednak przeżyjesz, możesz bronić ich nadal - odparł. - Moje ostatnie pytanie. Czy godzisz się na zło konieczne i śmierć kilku bezbronnych, by dalej móc bronić reszty?
-
- Poświęciliśmy już tyle, czy kilku ludzi żywych lub martwych zrobi w ogóle różnicę?
-
- Zależy, po jakiej stronie konfliktu walczysz - odparł. - Może dla Demonów straty niczego nie znaczą, Rodo. Jednakże my nie jesteśmy Demonami. I zapewne wielu z twoich towarzyszy za twoimi plecami zgodzi się z tym, że jest za kogo walczyć.
-
Mniej lub bardziej zdecydowane pomruki lub okrzyki utwierdziły cię w tym, że masz rację, przynajmniej w tej kwestii.
- Czyli naszą misją jest nie zabijać tyle Demonów, ile zdołamy, tylko uratować tylu naszych, ilu się da? -
– Nie mamy środków na to, żeby się decydować, Rodo. Musimy robić oba. I zamierzam się upewnić, że podwyższę wasze umiejętności do takiego poziomu, że przeprowadzicie skuteczną ewakuację dużej chłopskiej rodziny, jednocześnie zabijając demony, jakie się na nich rzucą. To teoria, lecz praktyka będzie ciężka.
-
Pokiwał głową.
- To… Nie będziemy się bić, tak? -
– A jaki znajdziesz w tym sens? – zapytał. – Fizycznie, jesteś raczej silniejszy. Z kolei ja dysponuje precyzyjnym wyszkoleniem, jak walczyć z silniejszymi ode mnie, chociażby z groźniejszymi Demonami. Zależy mi nie na udowodnieniu, gdzie kto stoi, lecz na tym, żeby wiedzieć, po co tutaj się jest. I jak sobie poradzić z zagrożeniem.
-
Pokiwał głową i wrócił do szeregu, widocznie speszony tym, że nie będzie bitki, choć pewnie odczuwał pewną ulgę, nie był w końcu pewien zwycięstwa z Paladynem. Pozostali czekali na dalsze instrukcje i trening.
//Możemy to już zacząć przyspieszać jeśli chcesz. W sensie sam trening.//