Rzeka
-
Rzeka przecina las w poprzek, tworząc jego wschodnią i zachodnią część. Miasteczko leży na wschodniej części, ulica biegnąca dalej do miasta ma na niej mostek. Sam strumyk jest niewielki, tylko w kilku miejscach sięga powyżej kolan, a w jednym można spróbować popływać, jeśli lato nie jest zbyt upalne.
-
Vivian Lawson dotarła nad rzekę.
-
- Spodziewałam się plaży nad oceanem. Ale to też da radę. - skomentowała.
-
- Do oceanu jest jeszcze spory kawałek, to jest jedyna plaża w okolicy.
-
- Chwila. Ta miejscowość nazywa się… West Coast City, prawda? Czy wybrzeża zazwyczaj nie są nad morzem?
-
- A dlaczego Nowy Jork to miasto, skoro York jest krainą geograficzną? Po prostu ktoś sobie tak wymyślił - Wzruszyła ramionami.
-
- Nie miał chyba za dużo oleju w głowie… - powiedziała bardziej do siebie. Zeskanowała tło.
-
Było tak niskie, że prawie niewyczuwalne.
-
W końcu jakaś odmiana.
- Więc… Co teraz? -
- A teraz słuchamy.
-
- Słuchamy? Czego? - rozejrzała się.
-
- Ludzi - Wskazała na kilkanaście osób rozłożonych na piasku.
-
- Ok. Znajdźmy jakieś dobre miejsce. - ściągnęła buty, wzięła je do jednej ręki i weszła na piasek.
-
Ciotka poszła za tobą.
-
Zajęła niewielki placyk, w odległości akceptowanej przez ludzkie standardy prywatności i usiadła na piachu, patrząc w kierunku rzeki.
-
- Prawie jakby było tu normalnie… - Westchnęła kobieta.
-
- Brzmisz tak, jakbyś nie lubiła normalnego życia. - zaśmiała się.
-
- Wolę zwykłe, od tego naszego. Za dużo się u nas dzieje.
-
- Ale czy to nie dodaje życiu smaczku? - spojrzała na nią, kątem oka.
-
- Jak będziesz w moim wieku, to zrozumiesz - Wzruszyła ramionami.
-
- Prędzej coś sobie zrobię, żeby nie zostać taką starą jak ty. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-
- Oho ho… Się młodzieniaszka odezwała… - Szturchnęła cię w bok.
-
- No co? Jestem chyba o połowę młodsza od ciebie. To kawał życia.
-
- Co nie znaczy, że możesz mnie już zapakować w pieluchę i fotel bujany.
-
- Myślałam bardziej o sukni i trumnie…
-
- O żesz ty…! - Pchnęła cię tak, że położyłaś się na plecach.
-
- Hej! - zaśmiała się. - Będę miała piasek tam, gdzie nie powinien być.
-
- Jak się nie uspokoisz, to będzie tam nie tylko piasek.
-
Zakryła twarz dłońmi, dalej się śmiejąc.
- Dobra, dobra, przepraszam. -
- No właśnie. A teraz słuchaj, co się dzieje.
-
Opuściła dłonie, po prostu leżąc na piachu, nasłuchując.
-
Ludzie rozmawiali o najróżniejszych, najczęściej typowo błachych, sprawach.
-
- To nic nie da. - mruknęła. - Sprawdzę po drugiej stronie. - dodała trochę głośniej, żeby ciotka ją usłyszała i zaczęła wprowadzać się w stan do przenosin.
-
Udało Ci się przeskoczyć.
-
Vivian Lawson wróciła do swojego ciała.
-
Podniosła się gwałtownie, łapiąc oddech. Chwilę gapiła się w przestrzeń i dopiero później potrzasnęła głową, żeby odpędzić uczucie strachu i szoku.
-
- Co jest? - Zapytała ciotka.
-
- Właśnie spojrzałam śmierci w oczy. - przetarła twarz dłonią.
-
- Co? Co się stało?!
-
- Wiesz coś może o końskich potworach z Mroku? - spojrzała na ciocię.
-
- Że co? Jakie znowu końskie potwory?
-
- Po tym jak się przeniosłam, zobaczyłam to… coś. Wyglądało jak koń. Ale było złożone z Mroku. I jeszcze miało czelność mnie gonić!
-
- To niemożliwe… - Szepnęła w zadumie bardziej do siebie, niż do ciebie.
-
- Więc jednak coś o nich wiesz.
-
- Nie, nic - Machnęła jak przed komarem.
-
Zmarszczyła brwi.
- Aha… Usłyszałaś coś ciekawego pod moją… Nieobecność? -
- Plotki, jak zwykle. Na chwilę obecną miasteczko żyje filmem i tą całą Alex.
-
- Alex? Film? Kręcą tu film?
-
- Ano jakiś kręcą. Wielka tajemnica.
-
- Tajemnica? Wiedzą chociaż kiedy premiera?