Kanciapa pana konserwatora
-
Miejsce odstające pod względem estetyki od reszty Akademii, lecz sam jego ,właściciel" zbytnio o to nie dba, gdyż korzysta z niego bardzoej w charakterze miejsca pracy niż reprezentacyjnego miejsca odwiedzin. Często można tu spotkać starszych uczniów, którzy przychodzą na okazjonalnie pożyteczne dyspusty z osławionym z tytoniowej szczodrości ,panem Rzemieślnikiem". -
Woj2000
Rustykalna, niezbyt wyrafinowana atmosfera. Właśnie tymi słowami można określić klimat i charakter czynności, którymi zajmował się teraz Witold, znany w środowisku uczniowskim konserwator Akademii. Zajmował się on teraz niedbałym leżeniem z lekka rozchełstanej koszuli na jednej z wersalek, rozmyślając o niczym szczególnym i gapiąc się w sufit, jednocześnie popalając własnoręcznie skręconego papierosa. Wszystko to przy akompaniamencie ulubionego szlagieru z młodości Dysydisa - ,Dziewczyny o perłowych włosach" węgierskiego zespołu OMEGA, wydobywającego się z nieco zdelezowanych już głośników leciwego, radzieckiego jeszcze radioodbiornika, który siedem lat temu przytargał tutaj wraz ze sobą.
-Ach, miło chłonąć odpoczynek… - mruknął do siebie, by potem zaciągnąć się skrętem - I do tego mam na chwilę spokój. No chyba, że zaraz wparuje mi tu ta Żółta Jędza i zacznie się pieklić o moje rzekome ,lenistwo".
Wymawiając to, Witold cicho się zaśmiał, po czym kontynuował monolog.
-Nic nie robię, phi. Jak ja tu mam więcej obowiązków niż ona. I do tego takich pożyteczniejszych dla samej szkoły. -
Andrzej_Duda
Wyjątkowo swojski klimat, przy którym można się zrelaksować tak, że cwaniaki i złodzieje z “wyższych sfer” mogą sobie co najwyżej o czymś takim pomarzyć, a nawet to nie za bardzo. Nie ma to jak czas wolny… Co do Żółtej Jędzy, to ona nawet za bardzo nie miałaby powodu żeby tu wleźć. Pewnie ma teraz dyżur na dziedzińcu, czy inną taką głupotę… Niby taka ważna, a jakby Witolda nie było to w ogóle nie byłoby komu naprawiać tych wszystkich usterek!
-
Woj2000
No… tak będąc szczerym, to jest tu kilka osób w tej Akademii, które mogło by sobie poradzić z takimi problemami, czy to za pomocą umiejętności, czy samej magii. Na przykład Alukan. Albo enigmatyczny pan Solaris ze swoją niespotykaną mocą w magi przemiany. Tylko… że ci godni uznania panowie mają też inne rzeczy do roboty. Dlatego też potrzebny jest tu on - rzemieślnik Witold.
-Ale na pewno Jędza by się z tym nie poradziła… - mruknął, paląc dalej - W końcu to, za przeproszeniem, ale baba. A baby nie mają głowy do takich spraw. Zwłaszcza elfki. -
-
-
Andrzej_Duda
Trudno nazwać to przypomnieniem sobie zaklęcia nalozonego na oba topkrki, ale Witold teraz sobie uświadomił, że oba na pewno mają na sobie pasywne czary wspomagące cialo osoby, która ich używa… A tak w każdym razie mówił o tych sprawach Alukan. Skomplikowane, ale na pewno użyteczne, skoro nie zostały jeszcze przez Witolda sprzedane albo też wyrzucone na śmietnik. Tylko jak by to przetestować?
-
Woj2000
Faktycznie mógł uznać to za skomplikowane. Jednak Dysydis miał pewne pojęcie o zaklinaniu i wiedział na pewno, że zaklęcie pasywne powinno się pojawić uaktywnić wtedy, gdy będzie jedną z tych broni dzierżył w dłoni. Mając to na względzie, w końcu zwlekł się z sofy, zgasił papierosa o stół i sięgnął po ten z toporków, którego dało się łatwiej zdjąć.
-
-
Woj2000
Zaciekawony tym, postanowił wykonać jeden ,eksperyment". W tym celu zdjął swoje okulary i położył je na stole, by sprawdzić, jak bez nich widzi, a kiedy już to sprawdził, spokojnie odłożył toporek na wersalkę. Chciał się również w ten sposób przekonać, jak długo utrzyma się jego poprawa wzroku.
-
-
-
Andrzej_Duda
Nie, poprawa wzroku to jedyny skutek dzierżenia przez chwilę jednego z tych toporków. Podczas gdy dobrze by było, gdyby “uzdrowienie” było permamentne, to trzeba się liczyć z tym, że wcale tak być nie musi… Niemniej, jak na razie efekt się utrzymuje i nie słabnie przez jakieś dwie minuty.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Widząc te feerię jasności, Witold pożałował swojej ciekawości i zrozumiał, że jednak coś jest w tym przysłowiu o pierwszym stopniu do Piekła. Jednak, jego zdaniem, nawet u Demonów nie mają takiego źródła ślepoty.
-Cholera, co mnie podkusiło, by brać te przeklęte siekierki! - oznajmił szpetnie, ponownie otwierając oczy, wstając z kanapy i kierując się w stronę wyjścia. Wpadł teraz na pomysł, by poszukać pana Alukana, który może mógłby poradzić coś na te efekty, które w końcu sam zaklinał. -
Andrzej_Duda
A jeśli sam je zaklinał, to teoretycznie powinien wiedzieć jak zniwelować efekt tego cholerstwa. Tak w ogóle, to w jakim on celu zaklinał to tak mocno?! Przecież to w ogóle nie jest w jakimkolwiek stopniu praktyczne w przypadku używania dwóch na raz! Po drodze Witolda zabolało w głowie do tego stopnia, że zatoczył się i gdyby nie to, że wpadł na ścianę, na szczęście bezboleśnie, to rozciąłby sobie głowę o szafkę.
-
Woj2000
Witold niespecjalnie zastanawiał się teraz nad tym, co podkusiło tego mechanicznego Orka, by tak zakląć te przedmioty, gdyż był zajęty próbą zachowania równowagi i odejścia od ściany, która ocaliła go przed niepotrzebnymi obrażeniami.
-Zapamiętać: nie tykać więcej zaklętych rzeczy… - oznajmił gorzko, doprowadzając się do porządku, by potem dalej kierować się w stronę drzwi. -