[Cmentarz] Dom Dadonira
-
Położony w północnej części miejskiego cmentarza, niewielki parterowy dom będący własnością jednego z wielu lokalnych grabarzy, Dadonira Nadroga. Otoczony jest nagrobkami i grobowcami, a wydeptaną w cmentarnej glebie ścieżką można dojść tak do najbliższej bramy wejściowej, położonej jakieś dwieście metrów od chaty, jak i domów kilku innych grabarzy, z którymi Pan Kostucha utrzymuje mniej lub bardziej pozytywne relacje.
Sam dom jest niewielki, podzielony ścianką i drzwiami na dwie części. Pierwsza, do której wchodzi się głównymi drzwiami, służy za miejsce przyjmowania żałobników, gdzie grabarz wypełnia też wszelkiej maści papierkową robotę, przyjmuje wynagrodzenie i tak dalej. Znajduje się tu proste biurko, spora szafa i kilka półek na różnorakie papierzyska, książki i dokumenty, trzy fotele ustawione przy biurku oraz kominek z dwoma kolejnymi fotelami, przez co pomieszczenie może pełnić czasem rolę salonu, o ile znajdą się jacyś goście, którzy przybyli tu nie w celach służbowych.
Druga część służy za kuchnię, jadalnię i sypialnię, więc wyposażona jest w różnorakie sprzęty kuchenne, stół z czterema krzesłami, łóżko i tym podobne, niezbędne, meble i elementy wyposażenia.
Nieopodal domu znajduje się niewielka szopa, gdzie Dan trzyma wszelkiej maści nagrobki, ale też narzędzia pokroju taczek, łopat i kilofów.
Choć wielu ludzi przewinęło się przez ten budynek, nikt tak naprawdę nie wie, że znajduje się tu też kolejne pomieszczenie. Schodzi się do niego, odsuwając dywan w części mieszkalnej domu, gdzie znajduje się klapa w podłodze. Gdy się ją otworzy, należy zejść kilkanaście metrów w dół po metalowej drabince. Na dole znajduje się pomieszczenie wielkości całego domu na górze, również podzielone na dwie części. Pierwsza to laboratorium, pełne kości i zwłok w różnym stopniu rozkładu, przedmiotów mogących posłużyć do produkcji artefaktów, ksiąg, zwojów i woluminów traktujących o Nekromancji, kałamarzy z atramentem, ołówków, piór do pisania, stołu operacyjnego, narzędzi udających chirurgiczne i tym podobnych. Druga, nieco mniejsza część, przeznaczona jest dla ożywionych potworków Nekromanty, z czego każdy z nich ma własny boks, zamykany w czasie Pełni, oraz wolną przestrzeń dla wszystkich, gdzie z reguły Nekromanta karmi je kupionym u rzeźnika mięsem. -
-
maxmaxi123
Jednakże jeszcze przed wejściem zobaczył, że ktoś tu był: brama wejściowa była otwarta, a przy drzwiach pojawiły się wyraźne ślady butów. Sam dom też był otwarty, a dokładniej drzwi były uchylone. Wewnątrz jednak zastał tylko pustkę. Żadnego śladu ludzkiej bytności. Wszystko też względnie było na swoim miejscu.
- Więc tu Pan jest. - Usłyszał głos za swoimi plecami.Boba zaś zbudził odgłos otwieranych drzwi. Oto wszedł nie kto inny, jak jego Mistrzu. Sam zaś musiał obecnie siedzieć w podziemiach.
-
Vader0PL
-Psia wyjajcowana misko z kocim żarciem o poranku.
Rozejrzał się po okolicy. Musiał być ranek, w końcu on sam był rannym ptaszkiem. Przecież istoty jego wartości wstawały już o poranku, żeby swoim działaniem nadać wartość życia każdemu napotkanemu na ulicy, który niestety był jedynie pionkiem na tej planszy wartości. No dobrze, przemyślenia przemyśleniami, ale gdzie jest szczotka do czyszczenia kości? Pewnie jeden ze szkieletów ją sobie pożyczył. I to nie jest tak, że była to wartość wspólna (chociaż była), po prostu miał prawo nazywać ją swoją, bo był wśród innych najstarszym doświadczeniem. -
-
maxmaxi123
Obróciwszy się, dojrzał młodego z wyglądu maga, w dość bogato zdobionej niebieskiej szacie. Stał w wejściu, wyglądając przy tym dość dostojnie. W oku kryła się iskra zrozumienia, jakoby wiedział jak obecnie czuje się Dan. Samo spojrzenie było dość spokojne. Na ustach malował się lekki uśmiech rozbawienia.
- Nie powstrzymuj się. Wiele słyszałem nieprzyjemnych komentarzy o swoim braku kultury. Jeden w tę czy we w tę nie zrobi różnicy - odparł dość obojętnym tonem. - A teraz do rzeczy. Milton. - Podszedł, wyciągając przy tym przyjaźnie dłoń.Bob jednak pomylił się w swoich założeniach. Szczotka tym razem nie była w rękach żadnego ze szkieletów. W kącie pomieszczenia zgnilec próbował, trzymając szczotkę w zębach, wyczyścić sobie jedną łapę, która była już właściwie tylko kością. Czując na sobie spojrzenie umarlaka, odwrócił głowę w jego kierunku, cicho przy tym powarkując resztkami swoich strun głosowych. Czy odważy się zabrać mu tę wspólno-swoją własność?
-
Kuba1001
- Miło. - odparł, choć dla niego była to zwykła robota, niezależnie co ten Mag zleci. - Dadonir. Jak już żeś pan raz wszedł, to zapraszam znowu. - dodał i wprowadził go do służbowej części domu, gdzie zajął swoje zwyczajowe miejsce za biurkiem, jemu wskazując jedno z tych naprzeciwko.
- Kogo mogę dla Ciebie pochować, panie Milton? -
Vader0PL
Słynąc ze swojej odwagi i potęgi zdecydował, że nie będzie walczył z dużo słabszym od siebie i pozwoli mu skorzystać ze wspólnego dobra. W końcu jest to kilka dodatnich punktów w hierarchii, ustalonej przez niego, bohaterów zbyt dobrych dla innych. Skromnie mógł powiedzieć, że obecnie prowadził prawie tysiącem punktów od osoby na drugim miejscu.
-
maxmaxi123
Usiadł, kładąc ręce na kolanach.
- Widzi Pan… to jest dość ciekawa sprawa… - zaśmiał się cicho - bo nie mam kogo pochować. Zależy mi na świeżych ciałach. Najlepiej niedawno zabitych, ale na pewno nie będących jeszcze w stanie rozkładu. Im cieplejsze, tym lepsze. Ile może mi Pan załatwić w trzy dni, Panie Nadrog? - pochylił się nad siedzeniem, ściszając przy końcówce wypowiedzi swój głos i wlepiając swoje spokojne spojrzenie w oczy rozmówcy.Wyraźnie zapunktował i prowadził już pełnym tysiącem nad resztą z piedestału. Jednocześnie zaskoczył zwierzę. Z początku nie dowierzało, że Bob nie ma zamiaru walczyć, lecz ostatecznie jednak wrócił do prób wyczyszczenia sobie łapy. A nad swoją głową dalej słyszał dźwięki rozmów.
-
-
-
-
Vader0PL
maxmaxi123 pisze:
Wyraźnie zapunktował i prowadził już pełnym tysiącem nad resztą z piedestału. Jednocześnie zaskoczył zwierzę. Z początku nie dowierzało, że Bob nie ma zamiaru walczyć, lecz ostatecznie jednak wrócił do prób wyczyszczenia sobie łapy. A nad swoją głową dalej słyszał dźwięki rozmów.Oh, Szefo miał gościa. Jak każdy honorowy człowiek wiedział, że nie warto podsłuchiwać, przez co sprawdził, czy nikt tutaj tego nie robi. Samemu stanął na palcach, żeby trochę więcej słyszeć. Nie dlatego, żeby podsłuchiwać. Po to, żeby w razie czego zadziałać, jeżeli jego przyjacielowi i stwórcy coś zacznie zagrażać.
-
maxmaxi123
- Dobra, może być i tyle. Proszę je składować do grobu za Pańskim domem i zostawić. Dopilnuję, aby ciała nie przyciągały czyjejś uwagi. Do zobaczenia później.
Ukłonił się, ewentualnie poczekał na jakieś uprzejmości i wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.Nie, nikt nie podsłuchiwał. Szkielety czy to leżały jak zwykle, czy bawiły się swoimi kośćmi. Ghule coś ryły w podłożu, a Zgnilec dalej się bawił łapą. Zaś co do samej rozmowy, nie zapowiadało się na rękoczyny. Dobijał interesu z jakimś typkiem.
-
Kuba1001
Mrucząc pod nosem niezbyt pochlebne określenia na temat zleceniodawcy, zamknął za nim drzwi. Potem wrócił na miejsce i zaczął myśleć, które to zwłoki by skombinować, ponieważ musiały być świeże, a to zawsze był problem. Stąd szukał w pamięci takich, o których nikt nie będzie pamiętać, a więc biedakach, żebrakach, włóczęgach i tym podobnych.
-
-
maxmaxi123
Zawsze mógł poczekać do Pełni. Powinna być tej nocy, a po niej zazwyczaj jest wiele trupów. No i paru grabarzy o świcie zbiera się, aby je pozbierać z miasta i wrzucić do zbiorowych mogił, albo odprawić pogrzeby co ważniejszych osób. Może skorzystać i odwieźć je za dom. Zaś co do biedniejszych osób, zawsze mógł udać się do Portowej - słynęła ze sporej umieralności. Do tego obecnie było południe, więc właściwie czas szczytu. Wielu ludzi spieszyło się do swoich robót, to i też ginęło z pośpiechu pod kołami w Handlowej. Musiałby tylko wybłagać od Milicji ciała, bo to oni je zawsze zbierają. Składują je często na cmentarzu Handlowej, którego sami pilnują. Ma w czym wybierać.
Rozmowa dobiegła końca. Na górze panowała iście grobowa cisza. Mógł już wyjść, bo rozmowa najpewniej się skończyła. Bielizna zaś dość dobrze zastąpiła szczotkę, która też się zwolniła - próby wyczyszczenia łapy się nie powiodły.
Poczuł też, jak ktoś łapie go za bark. To jeden ze szkieletów. Chciał się na nim lepiej oprzeć, aby móc podsłuchać rozmowę. Szkoda, że nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się spóźnił. -
-
-
-
Vader0PL
maxmaxi123 pisze:
Rozmowa dobiegła końca. Na górze panowała iście grobowa cisza. Mógł już wyjść, bo rozmowa najpewniej się skończyła. Bielizna zaś dość dobrze zastąpiła szczotkę, która też się zwolniła - próby wyczyszczenia łapy się nie powiodły.
Poczuł też, jak ktoś łapie go za bark. To jeden ze szkieletów. Chciał się na nim lepiej oprzeć, aby móc podsłuchać rozmowę. Szkoda, że nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się spóźnił.-Rozmowa zakończona, Czesio. Niczego już nie usłyszysz.
-
-
-
-
maxmaxi123
Vader
Zrezygnowany szkielet odszedł od Boba. Zaś do środka wszedł Mistrz, zajmując się ghulami i zgnilcem. Zaraz potem zaczął rozglądać się za Bobem.Kuba[
Danodir wszedł do drugiego pomieszczenia z potworami. Po zaprowadzeniu do boksów ghuli i zgnilca, rzucił im po kawałku mięsa. Bob stał gdzieś w kącie. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-