Magazyny
-
Znajdujące się w przestrzeni pod hangarem magazyny przechowują mnóstwo niezbędnych materiałów niezbędnych do funkcjonowania Kazamaty, jak i stacjonujących na niej ludzi.
-
cedell
Opuścili w końcu kryjówkę i przeszli do magazynu. Było tam cicho poza szumem maszynerii. Korytarze były raczej ciemne, ze względu że właściwie nikt się tu nie kręcił. Levi odwracał się co jakiś czas, by upewnić się, że Nikolai nadąża.
— Jeśli jest Ci za ciemno, możemy włączyć mocniejsze światło.
-
Szybko odpowiedział mu skinieniem głowy. — P-poprosiłbym. Jest strasznie ciemno.
-
Levi przyłożył rękę do terminala i łagodne światło rozniosło się po korytarzu.
— Sam czasem się ze mnie śmieje, że jestem nietoperzem i dlatego lubię chodzić po ciemku.
-
— Jesteś duży, więc nie masz się czego bać. Ja nienawidzę ciemności…
-
— Ty też taki mały nie jesteś. Mieliśmy tu kiedyś dziecko, to to się okropnie bało.
-
— Co się z nim później stało?
-
— Hm, hm. Ta kobieta, żona Mattiasa chyba, znalazła mu rodzinę, bo my nie mamy głowy do dzieci. Odleciało stąd.
-
Uśmiechnął się pogodnie. — To miłe, że pomagają androidom.
-
— Twierdzą, że mniejszościom trzeba pomagać. Nie do końca wiem, co mają na myśli. Zgadzasz się z nimi?
-
— Zgadzam!
-
W końcu dotarli do nieco bardziej otwartej części magazynów, przypominającej biuro. Kręciło się tam trochę androidów, z czego jeden czy dwa wyglądały podobnie do Leviego. Spojrzały raz czy dwa na nich z zaciekawieniem, po czym wróciły do pracy.
-
Nikolai nieco śmielej tupkał za Levim.
-
W końcu dotarli do sporego biurka, wokół którego rozsypane były tu i tam samoprzylepne kartki. Pośrodku na kolejnej z nich pisał facet postukujący raz po raz długopisem. Nie zauważył Leviego i Nikolaia.
-
— To on…? — szepnął cicho, nie chcąc przeszkadzać mężczyźnie.
-
Nagle oderwał się od notatek i spojrzał.
— A niech mnie! Levi! Miło cię znów widzieć. Masz nowego znajomego? — Od razu podszedł bliżej. — Jak ci na imię, chłopcze?
-
— Nikolai, proszę pana.
-
— Uroczo. Ja jestem Mattias. Miło mi cię poznać. Czego wam trzeba, chłopcy?
-
— Przyszliśmy zapytać, czy dałoby się załatwić stół do ping-ponga…
-
Mattias zamyślił się i oderwał kilka karteczek. W końcu jednak podskoczył i uśmiechnął się.
— Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Od której zacząć?
-
— Uhm, może od dobrej.
-
— Więc dobra jest taka, że mamy taki stół na stanie i możecie go wziąć.
-
— A zła?
-
— Ni cholery nie wiem, gdzie jest.
-
— Można by go poszukać…
-
— Powodzenia.
Levi pokiwał głową, a Mattias wrócił do swoich zajęć.
— Hm. Jak myślisz, powinniśmy zgarnąć resztę do pracy czy poszukać sami?
-
— Możemy spróbować sami. Jeśli naprawdę nigdzie go nie znajdziemy, wtedy poprosimy o pomoc.
-
— To w którą stronę najpierw?
-
Skinął głową w prawo. — Tam.
-
Tam więc poszli. Pudeł i skrzyń było tam mnóstwo.
— Jaką wielkość ma zazwyczaj stół do ping-ponga?
-
— Hmm… Takie stoły są raczej duże. Bardzo duże.
-
— A tak w porównaniu do czegoś?
-
— A stół od bilarda widziałeś?
-
— O! Widziałem. Nawet pamiętam, gdzie mniej więcej był w magazynie. Może są przechowywane blisko siebie?
-
Skinął głową. — Można sprawdzić.
-
Levi poprowadził go przez korytarze skrzynek i skrzyń, w końcu docierając do miejsca na uboczu.
— Hm, to gdzieś tu było.
-
Nikolai zaczął grzebać. Przekładał skrzynki, odsuwał skrzynie, by znaleźć zarówno stół do bilarda, jak i stół do ping-ponga.
-
Nie było to łatwe, wszak wszystko było w skrzyniach, łącznie z poszukiwanym stołami. Gdy im obydwu udało się pozbyć mniejszych pakunków, pozostało zaledwie kilka w docelowym rozmiarze.
-
Android przeciągnął się lekko, uśmiechając się szeroko. — Oby tutaj był. Tyle trudu poszłoby na nic.
-
— Opisów z jakiejś przyczyny brak. Otwieramy?
-
— Mhm! — wyjął z kieszeni scyzoryk i zaczął otwierać pierwszy pakunek.
-
Levi przytrzymywał pakunek, by nic z niego nie wyleciało, po czym wspólnie zajrzeli do środka. A w środku był taki zwykły stół.
-
— Cholerka. — zabrał się za otwieranie drugiego.
-
Levi szybciutko zakleił pudło i odłożył je na bok. W tym, które teraz Nikolai otworzył, było dużo klocków. Stanowczo za dużo.
-
— O nie! — zaczął zbierać klocuszki.
-
Na szczęście nie rozsypało się ich zbyt wiele.
— To się robi coraz dziwniejsze.
-
— Racja… Na co komu tyle klocków?
-
— Podejrzewam Mattiasa, na swój wiek jest wyjątkowo dziecinny.
-
Uśmiechnął się pod nosem. — To urocze, na swój sposób.
-
— Pewnie siedzi pod pantoflem, to nie musi zgrywać chojraka.