Roth Stormwind - Mag na usługach
-
W takim razie chwycił swój młot i ruszył na oględziny miejsca, gdzie wcześniej znalazł tego podejrzanego nieznajomego. Oczywiście, oznajmił swoje zamiary drużynie, starając się pozostać w ich zasięgu wzroku. Miał się też na baczności.
-
Jak można było się nietrudno domyślić, nie zastałeś tam nieznajomego, dokładniej się przyglądając mogłeś jednak zobaczyć kilka włosów leżących na ziemi, wyróżniały się swoim srebrzystym, połyskującym na świetle kolorem.
-
Żadnych śladów ani nic nie widział? Trudno, wziął włosy w garść i ruszył do reszty żołnierzy.
-
Dotarłeś do nich bez przeszkód, jeden spojrzał na to co trzymasz w ręce.
-A ty co jakąś pajęczynę ze sobą nosisz?
-
- Znalazłem to tam, gdzie wcześniej widziałem jakiegoś podejrzanego typa. Stawiałbym że mogą to być jego włosy, czy coś… - Powiedział, pokazując mu swe znalezisko.
-
-Jeżeli rzeczywiście kogoś widziałeś i miał on takie włosy to znaczy, że spierdoliliśmy robotę. Takie włosy mają tylko ci popierdoleńcy, których mamy trzymać z daleka od tego kraju.
-
- Póki co wiemy, że jest tylko jeden, w dodatku zabiliśmy chyba jego niedźwiedzia. - Spróbował podejść do tego optymistycznie, w końcu trochę głpuio już od razu na pierwszej robocie wszystko zepsuć, prawda?
-
-Miejmy nadzieję, że posiadał tylko jednego i że to on był tym kusznikiem. Niech ten dzień się już zakończy, odbiorę żołd i się stąd zabieram.
-
Mag sprawdził która to już mniej więcej pora dnia.
- Miejmy nadzieję, że nie przedostał się gdzieś dalej i wróci chcąc zemsty, czy czegoś… - Odparł, licząc w sumie trochę na ten scenariusz, by ich niepowodzenie nie wyszło na jaw.
-
-Przedostał się do środka, więc pewnie ma jakichś znajomych tutaj, raczej więc nie wróci…
-
Machnął na to ręką i poszukał jakiegoś siedzenia, by chwilę odpocząć.
-
Niekoniecznie byłeś aż tak zmęczony, by musieć usiąść, ale lepsze było to niż ciągłe stanie. Po kilku chwilach siedzenia do obozu przyszło kilku mężczyzn, w tym także wysłany wcześniej łucznik. Zaczęli oni oglądać z bliska martwego niedźwiedzia.
-Było w tym zwierzęciu coś szczególnego czy po prostu zaatakowała was dzika bestia?- Spojrzał się jeden z nich po was, reszta milczała najpewniej czekając na odpowiedź tego kto go zgładził.
-
Zmęczył się przecież pracą, odpoczynek tak czy siak mu się należał. No, ale długo i tak sobie nie posiedział, ponieważ po usłyszeniu pytania wstał i podszedł do trupa, a konkretniej - do głowy.
- Z początku wydawał się dziki, może nawet inteligentny, na tyle na ile może być niedźwiedź, jednak - zrobił dramatyczną pauzę, pokazując dziurę w głowie. - Jak zadałem mu decydujący głos w głowę, jakaś dziwna energia z niego wyleciała i poleciała w krzaki.
-
-Był opętany, norma dla druidów… Czyli posterunek zaatakował mag, trzeba natychmiast wszcząć poszukiwania wroga i zlikwidować go.- Powiedział jedyny ubrany w wyjątkowo ładne szaty mężczyzna, najpewniej sam był magiem.
-
I co teraz Roth miał zrobić? Udać się na poszukiwania, czy jednak siedzieć i pilnować, bo w sumie tylko do tego ogranicza się jego zadanie? Cóż, tutaj czekał na reakcję pozostałych kolegów ze służby, samemu kiwając głowę, na znak że rozumie, bo rozumiał o czym mag mówi.
-
-To już koniec waszej zmiany, ale teraz macie przed sobą wybór. Możecie pomóc w poszukiwaniach i otrzymać większą nagrodę po złapaniu intruza albo wrócić do domu z tymi 40 sztukami złota i podziałem złota za tych, którzy tutaj polegli.- powiedział mag, a następnie spojrzał się na ciebie.- Zabiłeś niedźwiedzia oraz samemu posiadasz w sobie moc, możesz się nam bardzo przydać.
-
Kiwnął głową.
- W takim razie chętnie zostanę i zapoluję na niego, nie pozwolę takim szujom się tu pałętać.
-
-No i zaczynasz mówić z sensem, zostawił coś po sobie? Jakiś skrawek ubrania czy czegokolwiek? Oddałbym go paru naszym tropicielom, a ci ułatwiliby znalezienie go.
-
- Tak, widziałem go gdzieś w krzakach, więc po wszystkim poszedłem sprawdzić teren - odparł i wyciągnął włosy tegoż elfa. - Tylko to tam znalazłem, ale chyba wystarczy?
-
-Zapach zdrajcy wyczuwają na daleki dystans, zwłaszcza mając jakiś trop.- Powiedział odbierając od ciebie parę włosów, a następnie włożył je do małej sakiewki. Mamy do czynienia z druidem, wszelakie zwierzęta na naszej drodze mogą stanąć przeciwko nam, dlatego też trzeba będzie gonić za nim pieszo.
-
- To chyba nie ma co zwlekać, prawda? - Odrzekł i był w sumie gotów do wyprawy. Pozostało mu chyba tylko czekać na zdanie jego kompanów i można już wyruszać, prawda?
-
-Najpierw musimy udać się do naszego tropiciela, dlatego wyruszymy tam małym skrótem.- Rzekł, a następnie wyciągnął ze swojej torby średniej wielkości zwój i rozłożył go na ziemi, zaczął pisać na nim swoim palcem magiczną inkantację, w sumie nieznaną nawet tobie.- Teleportacja, podejdź bliżej i postaraj się nie zwymiotować po tym jak się przeniesiemy.
-
To brzmiało jak wyzwanie. Podszedł ochoczo, trzymając swe bebechy zwarte i gotowe!
-
Podszedłeś o krok bliżej i na chwilę oślepiony bladoniebieskim światłem zauważyłeś, że jesteś już nie w obozie nieopodal lasu, a w średniej wielkości pokoju, a konkretniej czymś w rodzaju biblioteki. O ile to wszystko wydarzyło się w ciągu mniej niż sekundy, to czułeś się jakby ktoś kręcił tobą w kółko przez kilka minut.
-Pierwszy raz się przeniosłeś, jak mniemam?- Spojrzał na ciebie i trzymał ręce w pogotowiu, by jakoś cię przytrzymać byś w razie czego nie upadł.
-
Tak to zdecydowanie była pierwsza jego podróż teleportem i chyba już ostatnia. Mógł się spodziewać, że tak wygodna rzecz będzie nieść pewne niezbyt miłe konsekwencje… Oczywiście negatywne skutki nie odbiły się tylko w jego głowie, bowiem szybko targnął nim odruch wymiotny, prawie powalając go na ziemię, ale zapewne towarzysz pomógłby mu w utrzymaniu równowagi.
- Tak - odparł, utrzymawszy się go, powstrzymując wymioty. - I chyba ostatni…
//Jakbym pozwolił sobie na zbyt wiele to napisz, zwyczajnie nie chciałem się tak rozdrabniać i spowalniać niepotrzebnie