Spotkanie I Sekretarza NRD ze Stalinem
-
Musimy chwilę poczekać bo Stalin zajęty
-
Sekretarz Kroberg spokojnie czeka na zaproszenie towarzysza Stalina. Wie, że skoro wódz jest zajęty, to nie wolno mu przeszkadzać pod żadnym pozorem. Zapalił papierosa.
-
Zza drzwi słyszał jakieś krzyki, coś o reakcjonizmie, coś o karze. Nie wiedział jednak dokładnie o co może chodzić.
-
Czekał. To jedyne co na razie mógł zrobić.
-
Słyszał strzały i krzyki, ale nie zareagował. Czekał. Czekał. I jeszcze raz czekał. Za młody jest śmierć. I to jeszcze w Moskwie. Bez pożegnania dzieci i żony.
-
Słyszał tylko więcej strzałów, po kilku minutach do gabinetu wpadła grupa żołnierzy, enkawudzistów i lekarzy. Na jego oczach na noszach wyjechały z gabinetu dwa ciała, przykryte niedbale kocami.
-
Zastanowił się, czy już wejść czy nie. Dobra chuj. Postanowił czekać na wezwanie. Zapalił kolejnego papierosa.
-
Wezwanie nie nadeszło, nadszedł natomiast Beria.
-Towarzysz Kroberg… -
Wstał i rzucił papierosa na podłogę, by zgasić go butem.
- Tak towarzyszu Beria? -
-Czego tu szukacie? Nie macie już po co tu siedzieć, chyba, że chcecie informacji. - westchnął cicho trzymając rękę na kaburze jego pistoletu.
-
- Nie żyje, tak?
-
-Obydwaj. - Wzruszył ramionami. - Obawiam się, że teraz będziemy walczyć o władzę.
-
- No cóż… - zamyślił się - Macie może towarzyszu wódkę?
-
-Tutaj wszyscy mają wódkę, chcecie wypić za śmierć Stalina?
-
- Jeśli można to tak nazwać, to z miłą chęcią.
-
-Wasza decyzja, towarzyszu. - Powiedział Beria pokazując mu ręką w stronę gabinetu po drugiej stronie korytarza. Otworzył drzwi i stanął przy nich zapraszając go do środka.
-
Wszedł. Najprawdopodobniej popełnił teraz spory błąd, ale cóż.
-
-Towarzyszu, wdepnęliśmy w całkiem niezłe gówno. Już po nas. - westchnął Beria zamykając za wami drzwi.
-
Lekko się spocił. Czy naprawdę przyjdzie mi zginąć tutaj?
- Co macie na myśli towarzyszu? -
-To. - wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki listę dygnitarzy partyjnych w ZSRR. - Widzicie ile osób łasi się na zwolnione miejsce? To się skończy źle.
-
Spojrzał na listę.
- Faktycznie, spora lista… - usiadł na najbliższym krześle (o ile jakieś w pomieszczeniu było) - Co proponujecie? Czy chcecie aby NRD udzieliło wam ewentualnego wsparcia? -
-Nic to nie da. To się źle skończy towarzyszu Kroberg. - powiedział wyciągając z szuflady biurka butelkę i dwa kieliszki, po chwili nalał obydwa pełne.
-
- No cóż. Zdrowie - wypił swój kieliszek - W takim razie co?
-
-Śmierć i pożoga. - westchnął Beria - ZSRR już nie ma.
-
- Towarzyszu… Chyba nie mówicie poważnie. Czy Lenin po to stworzył ZSRR, aby teraz upadło? Kto będzie przewodził światu socjalistycznemu, jak ZSRR upadnie? Chyba nie Chiny. Socjalizm powstał w Europie, a nie w Azji.
-
-Już po nas. - powiedział Beria podsuwając obydwa kieliszki gościowi a samemu biorąc duży łyk z butelki. - Socjalizm w Azji przetrwa dłużej.
-
- A NRD? Węgry? Polska? Rumunia? Co się stanie z naszymi krajami?
-
-Tego nie wiem. - uciął Beria wypijając jednym łykiem pół butelki wódki. - Musimy bronić ludu!
-
- Nie no, ZSRR musi jakoś przetrwać - wypił swój kieliszek - Tylko jak…? Co zrobić, aby taki kolos nie upadł?
-
//LAST CHRISTMAS I GAVE YOU MY HEART
-
//BUT THE VERY NEXT DAY, YOU GAVE IT AWAY
-
// THIS YEAR, TO SAVE ME FROM TEARS
-
// I’LL GIVE IT TO SOMEONE SPECIAL
-
//ONCE BITTEN AND TWICE SHY
-
-To zobaczymy, na razie musicie zadbać o swój kraj. - westchnął cicho
-
-…może wybory?
-
-Ot co, od razu strzelmy sobie w łeb! - powiedział Beria rzucając na blat rewolwer.
-
Spojrzał na Berię jak na debila.
- Towarzyszu, wy chyba nie poważnie… -
//zajeb go
-
//nie. Nie zabijajmy już nikogo
-
//nie odzywaj się morderco Mołotowa!
-
// zajebcie Berię :v //
-
-Oczywiście. - powiedział podnosząc powoli rewolwer i celując między oczy Kroberga. - Macie ochotę zagrać? W środku jest tylko jeden nabój.
-
Zastanowił się przez chwilę. W końcu rzekł
- Z miłą chęcią. Przypomnijcie towarzyszu, jak się w to grało? -
-Tak. - powiedział Beria naciskając spust, na szczęście usłyszał tylko metaliczny szczęk, komora była pusta, a Kroberg przeżył.
-
- Dobrze, teraz ja - wziął pistolet i wycelował lufą między oczy Berii. Pociągnął za spust.
//to się źle skończy, ja to wiem//
-
Zanim nacisnął spust, Beria złapał ręką za lufę i przycisnął ją sobie mocniej do czoła. I tym razem obydwaj usłyszeli tylko metaliczny szczęk, kolejna komora rewolweru była pusta. Po chwili Beria odebrał mu rewolweri wycelował w Kroberga.
-Raz kozie śmierć, towarzyszu? -
Szansa to 1 na 6. Oddano już trzy strzały, czyli zostały trzy komory i w jednej jest nabój… Mogę zaryzykować…
- Tak, razie kozie śmierć.
-
Beria przycisnął lufę do czoła Kroberga, jego palec ruszał już spust, lecz ten nagle oderwał pistolet od czoła Kroberga i strzelił sobie sam w bok głowy. Kawałki mózgu i krwew jednego z najbardziej zaufanych ludzi Stalina obryzgały sekretarza Kroberga, a sam Beria opadł na blat biurka, rozlewając resztki wódki.
-
Kroberg uśmiechnął się.
- Oh… Beria, Beria… Nie mogłeś wytrzymać ciężaru, który spadł na ciebie po śmierci Stalina… Żegnaj, przyjacielu - wstał i włożył mu do ustkutasarubla - Masz, zapłać Charonowi i pozdrów Hadesa - poklepał go po policzku i wyszedł z pomieszczenia.