Podziemia
-
Zapomniane komnaty i korytarze wybudowane dekady przedtem. Nigdy nie wiadomo co tam siedzi jednak zawsze można tam znaleźć wartościowe skarby.
-
Wbilimy do Podziemi. Ja z przodu, elf obok mnie, reszta za nami. - Thane? -
-
- Jestem
opowiedział mu cichy głos
- Słyszycie to?
-
Wsłuchał się w tło.
-
- Co niby mamy słyszeć? - odparł szeptem, również wsłuchując się w tło.
-
Nadstawiła obie pary swoich uszu, by wyłowić jakiekolwiek dźwięki.
-
- No właśnie nic, tutaj miała być masa robotników
-
- Może przerwa na fajka? - Zażartował i stanął na przedzie formacji. - Co w środku? -
-
- Cholera. Myślisz, że coś zabiło robotników?
-
- Zabiło albo zabrało ze sobą. Gdyby trupy były nieopodal zapewne już byśmy to czuli. - Silia jak zwykle odzywała się nieoczekiwanie po czym natychmiast znowu wycofywała się w cień.
-
- Nie było też nikogo na powierzchni. Może lepiej zawrócić?
-
- Każdy z robotników miał narzędzia. Możemy zabrać wszystko co tam znajdziemy. Wiecie jak się obłowimy za ekwipunek tak pokaźnej ekipy? Ja bym wchodził do środka -
-
- Jak wskazuje nazwa szkielety skądś muszą się brać. Czyli możemy też napotkać więcej wrogów niż sądzimy… Chyba… - Dorzuciła ciszej.
-
- Nie wiemy nawet co ich zabiło. To była grupa co najmniej 10 silnych chłopów z kilofami, a tu nie ma nawet śladów walki
-
- Może zostali zwabieni w jakąś dziurę bądź inny rodzaj pułapki.
-
- Magia hipnozy czy coś takiego. Albo coś usypiającego. Ja bym to obstawiał. Ale użycie czegoś takiego na 10 osobach jest energiochłonne, przeciwnik nie użyje tego drugi raz. Wchodziłbym do środka. -
-
- Będziemy musieli to sprawdzić. Fakt, może i lepiej byłoby opuścić to miejsce, ale wtedy los robotników pozostanie nieznany.
-
Thane cicho westchnęła
- No dobrze, idziemy
-
- Nie miałaś przypadkiem zrobić zwiadu? - Zatrzymał resztę grupy.
-
- Miała. I skoro mówi, że nie ma tutaj robotników, a także nie ma żadnych śladów walki, to jakiś zwiad wykonała.
-
Nowy odcinek katakumb był niemal kompletnie czarny, panowała tam niczym nie zachwiana ciemność.
- I zrobiłam, tunel ma dwie odnogi, w każdej są co najmniej 4 pokoje, nie wiem co było w nich, wszystkie były zablokowane a ja nie chciałam robić hałasu wytrychami
-
//Mnie od 21:30 do mniej więcej 23 nie będzie
-
- Czyli potrzebujemy czujki na tyłach. To w którą odnogę pójdziemy nie ma zbytnio znaczenia, skoro i tak nie wiemy co w nich jest, więc proponuję pierwszą i wybranie pokoju najbardziej po lewo. -
-
- Niech tak będzie.
-
- Mi to bez różnicy
-
W tunelu nikły nawet odgłosy innych członków drużyny. Nie dało się słyszeć ich oddechów, ich kroków. Nic. Ciemność okulała ich ciepłym płaszczem niewiadomej, co tylko potęgowało uczucie osamotnienia
-
- Trzymajcie się blisko siebie, na odległość ręki. - Ostrzegł resztę. Co dało się dostrzec w trakcie drogi wgłąb? Kalad oczywiście oświetlał wszystko swoim toporem, który postanowił dobyć, jak tylko zaczęli schodzić niżej.
-
Nic mu nie odpowiedziało. Nadal otaczała go dziwnie nienaturalna cisza.
-
- Mogłem jednak wziąć jakieś zadanie na gobliny. - odparł z lekkim niepokojem.
-
Ciemność zdawała się niemal dławiąca, była dziwnie ciężka, jakby można było w niej płynąć. Nie dało się określić gdzie są teraz inni
-
Skupił się, zacisnął dłonie na trzonku toporem i wykonał potężny zamach w bok, w ten, gdzie wcześniej nie stał elf, by jeśli to iluzja, nie trafić go przez przypadek, jeśli to iluzja. - Ujawnij się kurwo, nie lubię gierek. -
-
Trzymając w dłoni swój świeży zakup w postaci Drewnianej Szczotki Wpierdolu pozbawiona całkowicie narządu wzroku starała się wykorzystywać jak mogła chociaż przewagę w zakresie uszu.
-
Topór przeciął powietrze. Nawet mocny płomień broni nie przebił ciemności. Czułe uszy kitsune wychwyciły delikatne drgania, jednak nic z czego dało się zrozumieć co się dzieje
-
Chwila… Skoro stał, to musiał strać na czymś. Jebnął w to toporem. Jak nie wiesz co zrobić, jebnij.
-
- Co się tu do cholery dzieje… - odparł pod nosem, będąc poddenerwowany ze względu na sytuację. Zazwyczaj był spokojny, choć obecnie objął go niepokój.
-
Topór odbił się z głośnym brzdękiem od czegoś co fakturą przypominało kamień. Głośny dźwięk dotarł do uszu Sil przebijając się przez zasłonę cieni
-
Rozłożyła wokół siebie swoje ogony na kształt szprych, by móc za pomocą ich receptorów wyczuwać ewentualne kolizje z… w sumie z czymkolwiek. Nie wiedziała co bądź kto był autorem brzdęku, ale w ogóle jej się to nie podobało.
-
Chuj. Usiadł na ziemi i zaczął wystukiwać na kamieniu, trzonem młota swoją ulubioną piosenkę, Rains of Cosmere.
-
Nikt mu nie odpowiedział. Dało się usłyszeć jednak coś czego nie dało się nawet rozróżnić, nie dało się nawet rozróżnić skąd dobiegał dźwięk
-
Zaczął przy okazji nucić i pod koniec śpiewać, coraz głośniej. - …AND LORE OF COSTAMERE… -
-
Coś nagle dotknęło uda Elthariona, Sil poczuła kolizję z czymś twardym, jednocześnie zewsząd słyszała melancholijną melodię, która brzmiała jakby była grana na kościach, teraz doszły do niej też jakieś cichutkie jęki
-
//Cosmere czy Costamere?
-
// Castamere.
-
- Hmmm? - mruknął i odwrócił się, żeby sprawdzić, co mogło w niego uderzyć.
- To chyba słaba forma flirtu. - odparł żartobliwie.
-
Nadal nic nie słyszał, nagle poczuł muśnięcie na karku, miało lekko inną frakturę niż poprzednie. Tamto było miękkie, to wydawało się bardziej pergaminowe.
-
Używając szczotki delikatnie sprawdziła miejsce, w którym była domniemana twarda rzecz. Melancholijna melodia ją niepokoiła, a jęki jeszcze bardziej wzbudziły jej obawy. Cholera, mogła zawczasu stanąć bliżej Thane. Teraz czuła się nie tylko zagrożona o siebie ale i o długouchą, od której została oddzielona.
-
Dotknęła czegoś co długiego i cienkiego, nagle to coś się poruszyło. W tym samym momencie Elf poczuł dźgnięcie w rękę trzymającą broń, to coś przypominało szorstkie futro.
-
Kalad po prostu zamknął oczy i ugryzł się w wargę, do pierwszej krewki. Jeśli to zaklęcie, może uda się przerwać je w ten sposób. Jeśli to nie podziałało, postarał się skupić i zerwać sidła mocy, która śmiała stawić mu wyzwanie. Wsiąknął moc mentalną lisza, powinien mieć choć trochę odporności na zaklęcia nieumarłych. Spróbował siłą woli je przełamać. Chwycił swój topór i postarał się go odpalić tak bardzo jak tylko mógł. - OGIEŃ WYPALA CIEMNOŚĆ! -
-
Chwycił się za rękę, którą trzymał broń.
- Uważaj, jak chodzisz, kaleko. Jeszcze chwila i nas wszystkich pozabijasz. - odparł, a następnie chwycił futro.
-
Jedyne co osiągnął to lekkie zszarzenie się powietrza otaczającego topór, Sil jednocześnie usłyszała coś o paleniu w ciemności oraz poczuła że coś wyszarpnęło jej jej ukochaną szczotkę. W głowie Kalada zaczęło się nagle lekko przejaśniać, coś mu mówiło że idzie w dobrym kierunku.