Bagna
-
Teren pokryty wodą i błotnistą trawą, częste legowisko troli i yagiuan, przez specyficzną topografię niezwykle niebezpieczne miejsce, teren pokryty jest wieloma ukrytymi pułapkami czyhające na nieostrożnych podróżników którzy postawią stopę nie tam gdzie trzeba.
-
Kalad i Jane trafili na bagna. - Rób zwiad, ja poczekam. -
-
Jane ruszyła w głąb bagien jakby instynktownie znajdując bezpieczną ścieżkę w mokrym labiryncie bagien, po jakimś czasie znikła Kaladowi z oczu.
-
//chcesz coś dodać?
-
Kalad przygotował sobie tylko butelkę oleju przy pasku i sprawdził swój ekwipunek. Starał się być cicho i obserwował otoczenie. Czekał na powrót zwiadowcy.
//U znajomych byłem.
-
Jane wracała z zwiadu
-
- Mag. Wojownicy. Osada. Mur, otoczone bagno.
-
-
- Z czego mur? Drewniana palisada, czy kamienie? Bagno otacza mur, tak?
-
- Tak. Oba. Jedno wejście.
-
- Widziałaś z czego są domy za palisadą? Najbardziej mnei interesuje z czego mają dachy.
-
Jane kiwnęła głową
- Skóra. Mocna.
-
- Czyli średnio ze spaleniem tego… Proponuję oblać palisadę w jednym miejscu częścią oleju i może jakiś dach, podpalając to. Wtedy ja zrobię szturm na bramę. Trolle powinny skupić się na gaszeniu pożaru. Pozostaje też opcja, że włamiesz się tam, otworzysz mi i wyrżniemy ich na cicho, ale w mojej zbroi może to byc problematyczne.
-
- Drewno mokre. Zapali?
-
- Mam olej, mówiłem. Olej się zapali, drewno uschnie od ognia i się po jakimś czasie zapali.
-
- Trole. Nie czekają. Długo.
-
- Potrzebujemy tylko odwrócić ich uwagę przecież, na tyle bym zdążył się przebić, a nie spalić palisadę. To by nie miało sensu.
-
- Noc? Cicho? Razem. Trucizna w jedzenie.
-
- Z tym cicho może być problem przy moim pancerzu, ale pasuje. Choć nie wiem czy ta regeneracja nie wyprze szybko trucizny.
-
Jane wzruszyła ramionami.
- Zdejmij. Trucizna mocna. Kwas. Alchemia. Rytuał.
-
- Nie zdejmę zbroi, kiedy szykujemy się na walkę. Twój plan jest cholernie ryzykowny. Jeden błąd i ja skończę bez pancerza pośród wrogów. I możesz mówić pełnymi zdaniami? Trzeba czasem pomyśleć, żeby ogarnąć o co ci chodzi. Nie możesz po prostu otworzyć bramy i zarżnąć maga z ukrycia przy okazji? Wtedy ja się wpierdolę do środka i wyrżnę resztę. Skorzystamy z chaosu po utracie szamana, więc będzie łatwiej. Nie ma co zbędnie kombinować. Co ty na to?
-
Jane wzruszyła ramionami i kiwnęła głową jednak nie wydawała się przekonana. Widać było że plan Kalada nie przypadł jej do gustu jednak nie dyskutowała dłużej.
-
- Po to jest etap dogadywania planu, żeby przemyśleć wszystkie za i przeciw. Traci sens, kiedy coś ci się nie podoba, ale się nie odzywasz.
-
- 6 troli. Wyglądają silnie. Hob słabszy. Ja? Jeden, dwa. Ty?
-
- Cztery. - Odrzekł pewnie. Jego broń była ich słabością, do tego jego pancerz nie pozwoli ścierwu się przebić.
-
- Pewny? Maczugi, młoty. Ja w środku, Ty uratujesz?
Jane wydawała się zdenerwowana perspektywą samotnego wkroczenia do wioski troli.
- Pewny? Maczugi, młoty. Ja w środku, Ty uratujesz?
-
- Poza tą opcją, pozostaje też bezpośredni szturm, albo poczekanie aż część wylezie, zabicie ich, nałożenie na siebie ich skóry i wbicie pod przykrywką.
-
Jane popatrzyła się na Kalada jakby ten zwariował
- Przykrywką? Głowa dobrze? Nie ranny? Mam maść.
-
- No to chuj, zostaje nam zwyczajowe oblężenie. Szykuj broń dystansową. - Wyjął kilka zwykłych bełtów, namoczył kilka szmat w oleju i obwiązał je wokół nich. - Wystrzelamy wartowników, pozwolimy magowi wyprztykać się z zaklęć, wymęczymy ich i wpierdolimy się potem do środka. Pasuje? -
-
Jane przez chwilę myślała nad planem Kalada.
- Magia? Znasz coś? Okultyzm pomoże. Ciemność. Cicho. Potem oblężenie. Po morderstwie. 2, 3, zdąże.
-
- Nie znam żadnych zaklęć, ale mam to. - Chwycił rękojeść topora, a ten zajarzył się ogniem. - I raczej się magii nie nauczę. Wymusza inne postrzeganie świata, niż moje aktualne, a po jakiejkolwiek zmianie zdechłbym z poczucia winy i żalu. Szukam czegoś, co pozwoli mi wymuszać moją wolę na świecie bez tego. - Odrzekł. -
-
- Ja znam. Ciemność. I cisza. Da mi czas, 1, 2, zabiję. Potem atak!
-
- Dobra. Zabij maga, a nie będzie żadnych problemów. - Odrzekł. - No i powiedz mi jakim językiem się natywnie porozumiewasz. Nauczę się go i będziesz mogła mówić do mnie pełnymi zdaniami. Dobrze? -
-
- Język Sikrael. Rzadki. Nikt nie zna.
-
- Jesteś z południa? -
-
- Powiedzmy.
-
- Dobra, to zaczynamy. Zdejmij przede wszystkim maga. - Odrzekł z kuszą w łapie, ładując pierwszy łatwopalny bełt.
-
- Nie strzelaj. Poczekaj, godzina. Wrócę.
-
- Dobrze. - Oparł się o drzewo i czekał na powrót sojuszniczki.
-
Jane znowu zażyła coś z wyciągniętej sakiewki, potrząsnęła głową a następnie zaczęła rysować na ziemi skomplikowane wzory, w każdym przecięciu co najmniej 3 linii stawiała inny przedmiot, świecę, lalkę, jakieś zioła… Było tego sporo. Po 10 minutach stanęła po środku swego tworu i cicho wymamrotała jakieś zaklęcie, a następnie po prostu ruszyła do obozu troli przez główną bramę nie czyniąc sobie nawet trudu ukrycia się w zaroślach.
-
Obserwował to z zaciekawieniem.
-
Jane po prostu weszła do środka i poderżnęła gardła dwóm z nim, lekko się zachwiała i upadła na kolana, widać było że było to trudniejsze niż wyglądało, następnie wyciągnęła z kieszeni jakąś buteleczkę i wylała zawartość na rany a potem wróciła do Kalada, była oblana zimnym potem.
- Gotowe. Czekaj.
-
- Ciekawa umiejętność, ale zupełnie nie pasuje do mojego stylu, nie mogę jej przejąć. - Westchnął. - Ile mam czekać? Zaczynać ostrzałem czy walka wręcz od razu? -
-
Jane z trudem łapała powietrze
- Koniec. Zaklęcia. Wtedy…
Jej twarz wykrzywiała się z bólu.
- Koniec. Zaklęcia. Wtedy…
-
Wyciągnął swój bukłak i racje. - Zjedz i napij się, kiedy ja dokończę.
-
- Ok. Ale sen nie. Nie pozwól. Sen nie.
-
- Nie mam chyba żadnego sposobu, by utrudnić ci se… - I nagle przypomniał sobie metodę swojego nauczyciela. Wzdrygnął się. - Odejmuj 7 od 1000 co 5 sekund. Za każdym razem kiedy zapomnisz lub się pogubisz, ugryź się w wargę i ponów liczenie od początku. - Wyrzekł zimnym tonem, szykując się do zapalenia bełtu od topora, przed zakończeniem zaklęcia i strzału z nierannego wartownika zaraz po.
-
- Pomoże? Dobrze…
Jane zaczęła pić wodę oraz powoli pogryzać małe kąski sucharów. Nie zjadła nawet połowy porcji kiedy odłożyła zapasy na bok.
- Pomoże? Dobrze…
-
- To metoda wykorzystywana przy zwiększaniu realnego progu bólu i torturach. Używa się tej metody do utrzymywania świadomości podczas otrzymywania cierpienia. Powinna też zadziałać też przy śnie. -
-
- Dobrze. 15. 20. Zaklęcie przestanie. Wtedy. Sen nie. Nie mogę.
-
- Nie mogę jednocześnie walczyć i utrzymywać cię przytomną. Jak to szło… Kiedy nie trzymam miecza, nie mogę cię chronić. Kiedy trzymam miecz, nie mogę cię objąć. - Przypomniał sobie przysłowie ze swoich stron, które akurat pasowało do sytuacji. Odliczył 10 sekund i odpalił bełt. Odliczył następne 10 i wystrzelił w kierunku pierwszego nierannego Trolla na murach.
-
//D20 sukces 10
pocisk minął trola o dobre pół metra, stwór odwrócił łeb w stronę Kalada i coś warknął, pozostałe skryły się za barykadą.
Rolling 1d20 dice: [4]Total:4