Nathanir
-
Stolica Cesarstwa Lorkhan, istna metropolia. Jeszcze nikt w historii świata nie zdobył tego miasta, a to zasługa ogromnych murów miasta. Handel tutaj prosperuje, rolnictwo również. Znajduje się tu największa akademia magii na kontynencie, gdzie szkoli się uczniów na najpotężniejszych magów cesarstwa. Poza miastem, obok murów mieści się podgrodzie, w którym mieszka wielu biedniejszych mieszkańców, w większości wieśniaków, którzy tutaj mają swoje pola uprawne. Cesarz Nikolaj II, młody władca dobrze zarządza państwem ze swojego pięknego i dużego pałacu. Niektórzy ludzie zaczynają pakować swoje dobytki i uciekać na południe, ze strachu przed wojną z wampirami, jednakowoż władca uważa, że są gotowi na atak.
"https://i.pinimg.com/originals/b6/08/de/b608de7e5d7a350edb0c5e76f5f436c0.jpg ">
-
Psychopata_
Swen udał się do swojego przyjaciela Aymona. Musieli zaplanować najbliższe działania dotyczące tych sześciu… wróć, pięciu debili. To pewne, że jeszcze są potulni ale to w każdej chwili może się zmienić. Dlaczego nie można by ich po prosu zabić? Może zada to pytanie dzisiaj Leonidowi? W końcu i tak miał się dzisiaj do niego udać i omówić z nim to co wymyślą razem z Aymonem.
Zapukał do drzwi. Czekając aż się otworzą spojrzał na swoje ubranie. Cóż, pierwsze co zrobi to zmieni te łachmany na jakieś porządne ubranie. -
Abomination
Po chwili drzwi otworzył ci twój przyjaciel, Aymon. Ten mięśniak ledwo mieścił się w drzwiach… Dom, który wynajmował, nie był w najlepszym stanie, ale dało się tu żyć. Otworzył wejście szerzej i pozwolił ci wejść.
‐ Witaj. ‐ Mruknął pod nosem, jakby od nie chcenia. Zamknął drzwi jak tylko wpełzłeś do mieszkania. ‐ Masz jakąś robotę? ‐ Zapytał znudzony po czym usiadł na krześle, tuż obok kuchni. -
Psychopata_
// W której osobie mam pisać? //
Pewnie i tak jest w lepszym stanie, niż mieszkania w ich mieście.
‐ Ta, musimy wymyślić co dalej zrobić z naszym zadaniem. Jak kierować tymi debilami, skoro już nas słuchają i jak sprawić by nie przestali słuchać. Później jeszcze pogadam o tym z Leonidem. Gdzie moje ubrania? ‐ spytałem rozglądając się po mieszkaniu. -
Abomination
// Zalecam w trzeciej, ale możesz w pierwszej jeśli Ci się to bardziej podoba. //
‐ Powinny być w kufrze, gdzieś przy twoim łóżku… ‐ Odpowiedział ci w miarę łagodnie. ‐ Co do tych bandziorów… Muszą wiedzieć kto jest silniejszy… Mogą nas szanować, lub się bać. Moim zdaniem druga opcja jest lepsza. Nadine będzie idealna do tej roboty. Zresztą ja też. Ale jak chcesz, możemy poradzić się Leonida.
-
Psychopata_
// Wolę w trzeciej, ale dostałem odpis w drugiej, co sugerowało pierwszą. //
Tak wiec otworzył kufer, wyjął ubrania i się przebrał.
‐ Tak lepiej. ‐ Rzucił wracając do przyjaciela. ‐ Sądzę, że już wiedzą kto jest silniejszy. Sądzę, że jak na razie Nadine nie będzie nam potrzebna, nasza dwójka wystarczy by złamać ewentualny sprzeciw. ‐ Usiadł przy stole i sięgnął po manierkę z krwią. Uznał poprzedni temat, za skończony, wiec zaczął omawiać kolejne sprawy:
‐ Wiesz już dokładnie czym zajmuje się te sześć grup? Jakimi narkotykami handlują, gdzie mają swoje burdele i tak dalej, wiesz o czym mówię. O, i trzeba w końcu znaleźć zastępstwo za tego martwego idiotę. -
-
-
-
-
-
um_ok
Ithilia siedziała w cieniu drzewa, niedaleko swojego dworku. Budynek miał popękane ściany, a także zabite okna nie przeszkodzało to jednak kobiecie w powolnym przemienianiu go w swój własny, mały pałac. Nie śpieszyła się z tym, a inni też niezbyt zwracali uwagę na ruinę. Pewnie było w tym trochę zasługi magii, jednak kto by się czepiał takich szczegółów?
Tak więc wampirzyca siedziała, luźno okryta swoją czerwoną hustą. Kolor jej idealnie wpasowywał się w barwę włosów kobiety, powodując iż te były jeszcze bardziej intensywne niż zazwyczaj.
Pogoda również nie była męcząca, łagodne promienie padały na liście drzew które wydawały się o wiele bardziej zielone, jednocześnie chroniły siedzącą pod nimi istotę przed przed zdradzieckim słońcem. Ithilia nie czekała na nic specjalnego, ot rozkoszowała się kolejnymi minutami życia w spokoju. Nic niesamowitego.
Pod wieczór powinna pójść do miasta. Była tam tylko na chwilę, dwa tygodnie temu. Spodobało jej się to jak żyją jego mieszkańcy, chociaż nie różniło się to niczym od miast jakie ona znała. Pomimo tego wydało jej się orientalne, niepowtarzalne. Dlatego chciała poznać każdy jego zakamarek. -
Abomination
Wszystko tutaj wydawało się takie spokojne, pełne życia… Tutejszy krajobraz w tym okoliczna majestatyczna metropolia była miłą odskocznią od ciągłych wojen z elfami w tamtym świecie. Jednak jedna myśl nie dawała ci spokoju… Co się teraz dzieje z spiczastouszymi? Może również skorzystali z portalu, bądź wymordowano ich do reszty. Nie mogłaś tego wiedzieć, choć pewnie wieść o ich ocaleniu by cię uradowała. Z daleka zauważyłaś jak ktoś w jakimś długim płaszczu jedzie na koniu w stronę miasta, czyli będzie mijał twój dworek. Możliwe, że to była kobieta.
-
um_ok
Wampirzyca zmrużyła oczy i wstała, próbując przyjrzeć się tajemniczej postaci. Chusta luźno opadła zakrywając praktycznie całą sylwetkę kobiety, przez kolor jednak odcinała się ona dość wyraźnie. Niemalże odruchowo podeszła bliżej do traktu, żeby lepiej widzieć podróżnika. Z głowy starała wyrzucić się dręczące ją myśli; owszem przyniosłoby to jej ulgę, nie mogła jednak być pewna że przetrwałe elfy ją znają. Pomimo tego była dobrej myśli, że chociaż garstka drugiej rasy uciekła.
-
-
Abomination
** Ithilia **
Widziałaś wyraźnie że wierzchowiec tajemniczego podróżnika był bardzo zmęczony. Lewo dreptał po ziemi… Z bliska ujrzałaś też sylwetkę, była to kobieta. Chuda jak patyk, jej nędzne ubranie było brudne jakby od błota… Jej czarne włosy były prawie równe koloru ubrań. Po chwili koń padł prosto na bruk, odmawiając dalszej jazdy. Biedna dziewczyną przewróciła się i zemdlała.
** Swen **
‐ Powinniśmy upilnować handlu narkotykami i innych przedsiębiorczości gangów. Niech zdobywają pieniądze, mogą się przydać. A z tego co słyszałem, syn Cesarza jest przeciwny wojny z Aergonią więc gdyby w jakichś dziwnych okolicznościach usiadł na tronie… Wojna by się zakończyła i Cesarstwo skupiłoby się tylko na wampirach. Trzeba utrzymać Nikolaja przy życiu a jego syn… Cóż, nie wiem. ‐ Przedstawił ci kilka propozycji.
-
-
Psychopata_
Trzeba więc uważać by nie podejmować działań szkodliwych dla cesarza, a przynajmniej szkodliwych dla jego życia. Synka natomiast można by przerobić na worek z krwią, może cesarska krew będzie smakować lepiej?
‐ Czyli robimy to co mieliśmy. Sprawą syna Nikolaja możemy się zająć, jednak trzeba by to najpierw zgłosić do Jamala. Chociaż wtedy pewnie nie będziemy mieli okazji się zabawić. Chyba, że zamiast zwyczajnie go zabić zniszczymy jego karierę polityczną. ‐ Po tych słowach wstał. ‐ Coś jeszcze mamy do przedyskutowania? -
Abomination
** Ithilia **
Nieznajoma żyła, jej ciało ledwo oddychało. Była wychudzona i blada, zupełnie jak przedstawiciele twojej rasy, ale na pewno do niej nie należała. Najpewniej zemdlała z wycieńczenia i głodu, tak samo jak jej wierzchowiec. Jeśli chciałabyś jej pomóc, najlepiej byłoby ją zabrać do twojego domu i ją porządnie nakarmić i napoić… Musiała długo podróżować… A może uciekać?** Swen **
‐ Nie, raczej nie. Chyba, że masz jakiś pomysł. ‐ Aymon zerknął przez okno. ‐ Mocno dzisiaj świeci, cholera. ‐ Stwierdził na temat słońca. -
-
um_ok
Wampirzyca zaklęła i rozejrzała się. Nie mogła zostawić obcej osoby na pewną śmierć, tym bardziej niedaleko jej domu. Pomimo krótkiego okresu przebywania tu zauważyła, że ludzie wyjątkowo poważnie traktują zmarłych i przyczyny śmierci. Używając więc swojej większej siły podniosła podróżniczkę. Jednocześnie delikatnie, ale stanowczo. Jeszcze raz obejrzała teren dookoła; żeby nikt jej nie zobaczył, a później ruszyła do swojego dworku. Tam umieściła kobietę i wróciła po konia, którego przeniosła na tył domu, gdzie było dość sporo trawy i niewielki strumyk. Nie miała pojęcia czy zwierzę przeżyje, jednak to miało mniejsze teraz znaczenie. Wróciła do środka i przygotowała skromny posiłek z tego co miała. Przyniosła to do nieznajomej, która została położona na starym łożu i położyła obok, na podłodze. Zaczęła cucić kobietę. Musiała coś zjeść, jeśli dalej chciała żyć.
-
Abomination
** Swen **
Twój przyjaciel jedynie skinął głową na pożegnanie. Gdy opuściłeś mieszkanie twoja twarz natychmiast zaczęła się robić bardzo gorąca, wręcz parzyła. To był skutek wyjścia na słońce, bez żadnego kaptura… Lepiej będzie jak nie będziesz się z tym pokazywać w mieście, bo skończysz na szubienicy.** Ithilia **
Koń raczej żył, ale zajmie mu trochę czasu, żeby doszedł do ciebie po prawdopodobnej intensywnej jeździe. Po chwili cucenia dziewczyna ocknęła się i spojrzała na ciebie w pierwszej chwili przestraszona, ale potem szybko zmyła ten wyraz twarzy i widziałaś tylko zdziwienie.
‐ Co…? Co ja tu robię? Kim jesteś? ‐ Zadała te pytania, wpatrując się w twoje oczy.// Czy Ithilia korzysta z magii iluzji, żeby poprawić sobie cerę na mniej bladą? //
-
um_ok
//Tak. Zmienia też kolor oczu oraz włosów na ciemniejszy, ponieważ uważa że tak jasne są zbyt nienaturalne u ludzi.
Ithilia przez dłuższy moment w milczeniu wpatrywała się w kobietę. Oceniła dokładnie każdy fragment jej postaci, odruchowo szukając znanych jej szczegółów. Pytania zbyła wzruszeniem ramion.
‐Powinnaś coś zjeść.‐ Powiedziała i podniosła skromne danie. Położyła talerz na kolanach nieznajomej.
‐Ithilia.‐ Przedstawiła się w końcu. Może powinna podać wymyślone imię? Pokręciła głową. Nie, raczej nie było takiej potrzeby. Miała przynajmniej taką nadzieję. -
Psychopata_
Założył kapelusz i szubko przedostał się w cieniu jakiejś bramy. Cóż, chyba jednak musi kupić jakiś płaszcz albo pelerynę z kapturem. Minus bycia wampirem, nie może się zapominać i beztrosko wychodzić na słońce.
‐ Nie nawidzę tego. ‐ Rzucił nakładając na twarz zasłonę iluzji, jednocześnie wyjmując butelkę, którą wcześniej chwalił się przyjacielowi. Posmarował twarz w miejscach gdzie najbardziej piekło. -
Abomination
** Ithilia **
Nie potrafiłaś rozpoznać żadnego z szczegółów ciała kobiety, widziałaś ją pierwszy raz na oczy. Dziewczyna błyskawicznie chwyciła za talerz i zaczęła konsumować danie, szybko. Na chwilę przerwała i ponownie na ciebie zerknęła.
‐ Leandra. ‐ Przedstawiła się, mając usta brudne od posiłku. ‐ Czy jesteśmy w Nathanirze? ‐ Zapytała.** Swen **
Ulżyło ci to nieco, poparzenia powinny zniknąć za jakiś czas. Kapelusz pomagał, na szczęście. Znajdowałeś się teraz w dzielnicy biedoty, już stąd widziałeś żebraków proszących o złoto, lub jedzenie. Był tam nawet jeden weteran wojenny, przynajmniej tak pisało na tabliczce obok. -
um_ok
Kobieta kiwnęła głową.
‐Niedaleko.‐ Odpowiedziała równie lakonicznie, po czym wyszła z pokoju. Nie było jej kilka minut, aż w końcu wróciła z kubkiem pełnym świeżej wody. Bez zbędnego słowa podała naczynie Leandrze.
‐Szukasz tam czegoś?‐ Ciekawa była czego nieznajoma mogła chcieć od miasta. No i to imię. Ładne, raczej niespotykane.
Podróżniczka zainteresowała Ihilię. -
-
-
-
Abomination
** Swen **
Spacerując po mieście mijałeś wielu ludzi z różnych grup społecznych. Kupców, biedaków, rycerzy, najemników, magów, myśliwych… Minąłeś jakiś targ, po czym zjawiłeś przed domem Leonida. Wyglądało o wiele lepiej niż to Aymona.** Ithilia **
‐ Musiałam się śpieszyć, w sumie nadal muszę. Dziękuję za twoją opiekę, ale wyruszę najszybciej jak to będzie możliwe. ‐ Odparła, ona zachowywała powagę. Dokończyła danie przygotowane przez ciebie i odłożyła talerz na łóżko. Napiła się jeszcze trochę wody. ‐ Co taka młoda osoba jak ty robi w takim domu, sama? ‐ Zapytała. Sama wyglądała na osobę zbliżającą się do trzydziestki… -
-
um_ok
Lekki uśmiech pojawił się na ustach Ithili. Młoda… Nawet wśród wampirów nie uchodziła już za młodą. Aczkolwiek trzeba musiała grać w tej grze pozorów, więc jedynie wzruszyła ramionami.
‐To długa historia.‐ Odpowiedziała, zresztą zgodnie z prawdą. Wzięła talerz, zaniosła go do pomieszczenia robiącego za kuchnię i wróciła. ‐Miałam w planach udanie się do miasta. Wieczorem.‐ Dodała i wskazała na łóżko. ‐Odpocznij jeszcze trochę.‐ Jej głos brzmiał zupełnie tak jakby oczywistym był fakt, że zabierze się razem z Leandrą. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Abomination
** Swen **
‐ Dziękuję, Swenie. ‐ Podziękował ci i chwycił manierkę, z której napił się płynu. Trochę ci jednak zostawił i podał ci ją ponownie. ‐ I tak przydałoby się zgromadzić jakiś zapas. ‐ Mruknął.** Ithilia **
Koń w spokoju jadł trawę obok, na szczęście już przytomny. Gdy podeszłaś, natychmiast zaprzestał i nieco się cofnął. Zarżał donośnie, zapewne dając ci ostrzeżenie. -
-