Kres Nadziei
-
Zamek położony w niewielkich górach, z których można mieć wgląd na całą okolicę, choć ta nie imponuje: To rzeka, ale młyny, które się nad nią znajdują, nie działają, pola czekają na zasiew, pastwiska zarastają bez zwierząt, a lasy i gościńce to siedziba partyzantów i innych bandytów. U stóp gór i zamku, około pół kilometra, znajduje się miasteczko Barwuns, będące pod władzą pana tego zamku i okolicznych ziem, Wampira Wyższego, Manfreda Valescu.
Zamek pierwotnie nie nosił takiej nazwy, nadał ją nowy pan fortecy, swoje zrobił również napis nad główną bramą, wykonany ze skór i kości pomordowanych w boju o niego żołnierzy Cesarstwa, niosący przesłanie: “Wchodzicie do miejsca, skąd nie ma powrotu dla śmiertelnych. Porzućcie swoją nadzieję Wy, którzy tu wchodzicie, albowiem to tutaj Nieśmiertelny Pan przypieczętuje Wasz los”.
Główne pomieszczenia zamku są w bardzo dobrym stanie, toteż wciąż są tu pomieszczenia wykorzystywane przez obecną załogę lub przerobione na ich potrzeby. Tak czy siak, znajduje się tu sala tronowa Manfreda, jego prywatna sypialnia, okazała biblioteka, sala narad wojennych, pracownia alchemiczna, a także zbrojownia i koszary, gdzie stacjonują Wampiry Niższe lub nieumarłe sługi Valescu. Uzupełniają to budynki, które używane są bardzo rzadko, jak stołówka czy spichlerz. Dopełnia to plac do musztry i ćwiczeń, studnia głębinowa, warsztat dla machin oblężniczych, stajnie oraz tylne wyjście bądź wejście do fortecy.
Niestety, o ile budynki wewnątrz murów są zachowane w niemalże idealnym stanie, to inaczej wygląda sytuacja z samymi murami i innymi fortyfikacjami. Zostały zniszczone podczas zaciekłych walk, wielu szturmów i dwutygodniowego oblężenia. Dlatego w murach pełno jest większych i mniejszych wyrw, wiele wież leży w ruinie, a brama została uszkodzona. Dlatego jednym z priorytetów pana zamku jest wybudowanie kolejnych fortyfikacji, marzy mu się most zwodzony z suchą fosą, pełną ostrych pali, oraz barbakan, acz musi to poczekać, gdy cała reszta zostanie odbudowana, bowiem dopóki mury i wieże nie staną na nogi, zamek jest ciągle zagrożony przez ataki partyzantów i bandytów czających się w okolicy, choć nie są aż tak silni, aby go zdobyć, o wiele większym zmartwieniem powinna być ewentualna armia Cesarstwa, gdyby ta pojawiła się w okolicy. -
Kuba1001
Manfred, będąc nieco znużony w swojej sali tronowej, zarzucił na ramiona ciężki płaszcz z kapturem, który naciągnął głęboko na twarz, a potem skinął na dwóch z czterech swoich elitarnych gwardzistów, aby mu towarzyszyli. Skierował się na zewnątrz, aby obserwować postęp prac nad odbudową murów. Choć nie znał ludzi, to wiedział, że będą z nimi problemy, to głównie oni stanowili siłę roboczą, przeważnie rzemieślnicy z miasta i pozbawieni domów chłopi, bowiem w tym celu Szkielety były za słabe, a zwykłych Zombie miał zbyt mało, poza tym zmniejszały one efektywność pracy pozostałych, ludzkich robotników.
-
-
-
-
Kuba1001
W takim razie już nic tu po nim. Wrócił do swoich komnat, a dokładniej sali tronowej, oczekując tam ewentualnych gości i raportów. Bębniąc pazurami dłoni o podłokietniki tronu, spróbował zastanowić się, a potem przypomnieć sobie, z jakimi Wampirami Wyższymi ruszył na podbój okolicznych ziem i którzy z nich zostali jego nowymi sąsiadami. Może oni, o ile będzie miał z nimi pozytywne relacje, mogliby pomóc mu w rozwiązaniu tego problemu?
-
Abomination
Najbliższym twoim sąsiadem był Lord Iratus, stary i potężny wampir wyższy. Dowodził zamkiem znacznie większym od twojego i dwoma miastami. Miał całkiem liczebną armię złożoną z nieumarłych oraz wampirów niższych i kilku wyższych. Gdy o tym myślałeś do twojej sali tronowej wszedł twój przyjaciel, Hradogh.
‐ Mamy problem, Manfredzie. W Barwuns doszło do powstania. Zabili każdego z naszych ludzi, przeżył tylko jeden radny, ledwo żywy. Jest u Anny, leczy jego rany. Ponoć mają jakiegoś maga lodu, który pomógł im osiągnąć zwycięstwo. -
Kuba1001
‐ Mówiąc o “naszych ludziach” masz na myśli tylko ludzi, którzy zgodzili się przyjąć naszą władzę, czy też o Wampirach Niższych, które piastowały tam różne urzędy? ‐ zapytał go i dał znak, aby ruszył wraz z nim do pracowni alchemicznej Wampirzycy, nie chcąc tracić czasu, odpowiedź może usłyszeć po drodze.
-
Abomination
Skinął głową i obaj ruszyliście w stronę pracowni.
‐ Mówię o wampirach niższych. Ludzie, którzy rzekomo byli po naszej stronie jednak po niej nie byli. Czekali na dogodną okazję. Są uzbrojeni i mają jednego maga… Będzie trzeba odzyskać siłą to miasto. ‐ Zatrzymaliście się przed wejściem do miejsca pracy twojej kochanki. -
Kuba1001
‐ Odejdź i zacznij zbierać armię, Ludzi pracujących przy odbudowie murów zamknij w lochach i postaw tam straż kilkunastu Nieumarłych na czele z Kettlosem, to kompetentny Wampir, powinien zadbać o to, aby nie uciekli. Później czekaj na mnie i na moją Gwardię, dołączymy do Ciebie i razem wyruszymy na miasto.
Pożegnał starego druha i wkroczył do środka, był chyba jedyną osobą, która nie musiała pukać, gdy otwierała te drzwi. -
Abomination
Hradogh wyruszył natychmiast do koszar a ty w środku pracowni znalazłeś piękną jak zawsze Annę, opiekowała się ciężko rannym wampirem na stole operacyjnym. Był zabandażowane na prawie każdej części ciała. Klatka piersiowa, ręce, nogi… Ledwo dychał. Na podłodze było mnóstwo jego krwi, tak samo na stole. Kobieta właśnie pomagała mu napić się krwi z butelki…
-
-
-
Kuba1001
‐ Nie mogę go zburzyć ani zbytnio zniszczyć, wyrżnięcie populacji w pień też nie wchodzi w grę… Na pewno skażę tych buntowników, którzy się poddadzą lub zostaną schwytani na publiczne męki i egzekucje, a potem wybiorę część niewinnych mieszkańców i ich również pozabijam. Da mi to wystarczająco dużo materiału na Nieumarłych, aby trzymać potem miasto w ryzach.
//Jeśli przemienię człowieka w Wampira Niższego to staje mi się w jakikolwiek sposób posłuszny czy może robić co mu się podoba?// -
Abomination
// Może robić co chce, ale możesz przecież go zmusić do posłuszeństwa za pomocą magią bólu, albo robiąc coś nieco bardziej subtelnego, na przykład zapewniając mu lepszy dobrobyt, i pokazując zalety z bycia twoim poddanym, zamiast żyć jak zwykły wieśniak/mieszkaniec //
‐ A co z tym magiem? Może byłby dobrym dodatkiem do twojej armii? Jestem w stanie opracować eliksir, który może zrobić z niego posłusznego pupila, tylko na twoje rozkazy. Ot, zwykłe wymazanie pamięci, nie zapomni jednak jak czarować. -
-
Abomination
‐ Kiedy wyruszasz do Barwuns? Mogę już zacząć przygotować miksturę… Och, bym zapomniała. Dziś wieczorem mamy ucztę, wraz z innymi. ‐ Wspomniała o kolacji, którą macie zjeść wraz z wampirami niższymi. Ma być dużo krwi do picia i strawy do jedzenia… ‐ Dasz radę przyjść, czy mam ją odwołać?
-
Kuba1001
‐ Zdajesz sobie sprawę, że gdy w moich włościach wybuchł bunt, a służące mi Wampiry zostały zabite lub okaleczone, uczta jest ostatnim, o czym mógłbym teraz myśleć? Nie odwołuj niczego, ale nie obiecuję, że się pojawię. Zajmij się miksturą i dostarcz mi ją na dziedziniec zamkowy.
Bez dalszych wyjaśnień opuścił komnatę, w której spędził już za dużo czasu. Udał się do siebie, gdzie zwykły strój zmienił na swoją pełną zbroję. Potem umieścił bliźniacze miecze w pochwach przy pasie i chwycił pod pachę hełm. Zebrał jeszcze czterech swoich Gwardzistów i ruszył na dziedziniec, obserwując, ile wojska zebrał Hadrogh. -
-
-
-
-
Abomination
Hradogh i ty ruszyliście na czele waszej pokaźnej armii. Obok was szli również dwa wampiry niższe. Gdy szliście w stronę miasta, wszelkie zwierzęta uciekały… Nic nie stało wam na drodze. Nieumarły legion szedł niestety wolno, ze względu na ich zgniłe nogi lecz to nie był jakiś duży problem. Po dłuższym czasie w końcu dotarliście w okolice miasta. Z daleka widzieliście mury, zapewne obstawione. Mogłeś wydać rozkaz ataku, lub wydać rozkaz zajęcia jakichś pozycji.
// Zaczynasz w Barwuns. // -
Kuba1001
Wróciwszy do zamku po zwycięskiej eskapadzie zaczął od wydania niezbędnych rozkazów. A mianowicie Nieumarłym polecił pozbyć się starego oręża i wymienić go na ten zdobyty w mieście, zarekwirowany jego straży, a potem zająć pozycje obronne w zamku i okolicy. Posłał też jednego z ożywieńców do Kettlosa, aby ten wypuścił ludzi z lochów i kazał im wrócić do pracy pod nadzorem jego nieumarłych wojowników. Na koniec kilku swoim podwładnym polecił dostarczyć nieprzytomnego Maga do pracowni Anny, aby tam mogła wypróbować na nim swoje mikstury, a potem ruszył w kierunku swoich komnat, nakazując temu człowiekowi, kandydatowi do przemiany, podążyć za nim. Zostawił go w sali tronowej, pod opieką swoich gwardzistów, podczas gdy sam wrócił do swojej komnaty, ściągnął z siebie zbroję i ponownie wdział zwyczajowe szaty, w których powrócił do sali tronowej i zasiadł na głównym meblu pomieszczenia.
‐ I jakie wrażenie robi na Tobie ten zamek? ‐ zagadnął człowieka, przyglądając mu się badawczo. -
-
Kuba1001
Docenił to, że nie zaczął wychwalać pod niebiosa tych ruin, co skomentował skinieniem głowy, a później klasnął w dłonie na swoją elficką niewolnicę, aby ta przyniosła im nieco wina. Miał już kilka prywatnych rozmów z ludźmi, wiedział jak na nich wpłynąć, aby stali mu się wierni. Rzecz jasna, o ile ten nie odbiega w żaden sposób od reszty.
-
Abomination
Kobieta natychmiast wyszła z sali tronowej, aby przynieść ci wino. Lata używania na niej magii bólu wywarło na niej piętno strachu i lojalności do ciebie. Mężczyzna był zdziwiony postacią niewolnicy, spojrzał na ciebie pytająco.
‐ Cóż to była za kobieta, panie? Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Te uszy… Czy to efekt jakichś mutacji? ‐ Mogłeś zauważyć, że ludzie nie przywykli do widoku elfów, być może nawet żadnego nie widzieli. -
Kuba1001
‐ Śmiało, możesz przyjrzeć się bliżej. ‐ odparł, odbierając puchar. Godfrey pozytywnie go zadziwił, z reguły ludzi bardziej interesowały inne atrybuty Elfki, niż jej spiczaste uszy, rzadko kiedy też wykazywali ciekawość, częściej zwykłe pożądanie. ‐ I dotknąć. ‐ dodał, błyskając w uśmiechu długimi kłami, po czym napił się wina.
-
Abomination
// Godefroy, poprawka ;v //
‐ Z całym szacunkiem mój panie, sądzę, że czas na przyjemności jeszcze przyjdzie. ‐ Uśmiechnął się półgębkiem w twoją stronę. ‐ Elfka podała puchar i twojemu rozmówcy a potem odeszła na bok z tacą. ‐ Chociaż mury nie są w najlepszym stanie, myślę, że nie trzeba się martwić o potencjalne oblężenie, prawda? -
Kuba1001
//Byłem blisko.//
Człowieczek z każdą chwilą zdobywał u niego coraz większy szacunek…
‐ Po wybiciu buntowników i zasianiu strachu w sercach mieszkańców? Wątpliwe. W lasach i okolicy wciąż czają się jakieś bandy, ale nie mogą one nam w żaden sposób zagrozić… Jednakże, chciałbym poinformować Cię, że dziś wieczorem na zamku odbędzie się uczta, w której wezmę udział, podobnie jak inne Wampiry Niższe i Wyższe. Jak rozumiem, do tego czasu chcesz już być przemieniony? -
-
-
-
-
Abomination
Alchemiczka stała przy stole operacyjnym, na którym leżał czarodziej, który nieco dał ci się we znaki. Był nieprzytomny, jego skóra była nieco blada. Kobieta gdy tylko cię zobaczyła, miała zszokowany wyraz twarzy.
‐ Co z twoją ręką?! Kto ci to zrobił? Powinieneś wypić krew, dużo. ‐ Powiedziała zmartwiona twoim stanem. -
Kuba1001
‐ Odrośnie. ‐ odparł, choć w jego czarnym jak smoła sercu widok prawdziwej troski na twarzy kochanki zawsze wzbudzał odrobinę… radości? Ciężko powiedzieć, Manfred zatracił w sobie wiele pozytywnych uczuć podczas dekad i wieków wojny z Elfami na swoich rodzimych ziemiach. ‐ Co z nim? ‐ zagadnął, wskazując kiwnięciem głowy na Maga.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Skontaktować się z innymi wampirzymi szlachcicami w okolicy, a potem wspólnie oczyścić całe te ziemie z ludzkich bandytów i powstańców, żeby móc ruszyć dalej i zająć kolejne włości… I chyba rzeczywiście potrzebuję krwi. ‐ dodał po krótkiej przerwie, patrząc z niesmakiem na kikut dłoni i rozważając, ile zajmie mu dojście do pełnej sprawności.
-
-
-
-
-
-
-
-