Doki
-
Główne miejsce pobytu Yakuzy, szmuglu towaru i prostytucji.
-
Vader0PL
Sherman Marshal
Pełen bak. Broń w aucie, jak i przy ciele w razie nagłych wypadków. Pewność, że jego śmierć zostanie pomszczona przez Świętych, a z pewnością przez Fryderyka McGonna, jego znajomego, który wciągnął go do tej organizacji. Czy jest coś, czego mu obecnie brakowało? Oczywiście, butelki jakiegoś dobrego trunku w dobrym barze z prawidłową muzyką i kobietami… ale jeżeli jest robota do zrobienia, to na zabawę zawsze się znajdzie czas po niej. A co w tej robocie? Czekanie na telefon od szefa. No właśnie, nie miał wyciszonego telefonu? Byłaby to niezła wtopa. -
bulorwas
Sprawdził swój telefon, Sony Ericsson z klapką, czarny, stary dobry model. Odciszył go w razie czego, sprawdził nieodebrane, a potem wziął kolejnego gryza zakupionego przed chwilą chesse burgera. Czymś się trzeba odzywać. Za tą wypłatę kupi sobie radio samochodowe na kasety i kilka dobrych płyt rock n rollowych. Jezu, jak fajnie będzie zjeździć na zlecenie słuchając w tle Sweet Home Alabama.
-
Vader0PL
Sherman Marshal
Tak, to z pewnością będzie coś niesamowitego. Chociaż to może być trochę mniej niesamowite, niż fakt, że Yakuza wyszła uzbrojona na ulice i wyraźnie kogoś szukała. Jeden nawet podszedł bliżej do pojazdu Shermana, ale po przyjrzeniu się kierowcy odszedł, uznając, że to nie jego szukał. Jednak, nie czas na rozmyślanie, o co chodzi, gdyż telefon zadzwonił. Szef. -
-
-
-
Vader0PL
Sherman Marshal
‐Ufam ci, panie Marshal. Przy okazji gratuluję wykonania zadania. Teraz jednak nie czas na odpoczynek. ‐ Spokojny ton głosu zmienił się na bardziej formalny. ‐ Potrzebuję człowieka w Dzielnicach czerwonych latarni. Jeden facet pracujący dla Krwi musi być zabity. Chcesz wiedzieć, dlaczego? -
-
Vader0PL
Sherman Marshal
‐To pokaz siły. ‐ Głos przywódcy się nie zmienił. ‐ Trzeba pokazać innym, że bratanie się z tymi mordercami przynosi tylko kłopoty. Wiesz jak to mówią ‐ lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Droga, pomimo lekkiego tłoku była wystarczająco przejezdna, żeby Sherman mógł jechać szybko. Jednak i tak chyba nie pobije rekordu innego członka mafii, który odebrał zlecenie i w czasie tej samej rozmowy z szefem zdążył jeszcze wypełnić zadanie. Całość trwała dziesięć minut i nie oszukując nikogo ‐ ten rekordzista miał niebywałe szczęście, gdyż akurat był w okolicy. -
bulorwas
Jedyna szansa Shermana na coś takiego, to poznanie zlecenia przed tym, jak zostanie mu wysłane. ‐ Ma być widowiskowo i brutalnie, czy cichaczem? Zostawić trupa nie wiem, rozczłonkowanego czy ukrzyżowanego? ‐ Zapytał się wchodząc w kolejny zakręt. Teraz wszedł na drogę szybkiego ruchu, prosto do dzielnicy.
-
-
-
-
-
Vader0PL
Sherman Marshal
‐Ludzie dużo gadają, ale słowa nie oznaczają czynów. ‐ Jego głos zabrzmiał jakoś inaczej, ale Sherman nie potrafił rozpoznać emocji, które się kryły za tym. ‐ Kiedyś się odbędzie, ale musimy się zebrać w jednym miejscu, a obecnie ci, którzy mają najwięcej do powiedzenia trzymają się najdalej od naszej siedziby. -
Charles Jellicoe
Anglik, w swoim klasycznym aucie, zdołał dojechać do Doków z Getta bez wzbudzania podejrzeń cywilów i policji. Zwłaszcza policji. Udało mu się nawet zajechać do mechanika, który mógłby naprawić mu samochód, jednakże, jak na złość, tabliczka wisząca na bramie głosiła, że zamknięte. Chyba, że należy zatrąbić. To miałoby sens, biorąc pod uwagę to, że mechanik pracuje z poszukiwanymi przez policję. -
Tak więc zatrąbił i wyczekiwał na moment, kiedy brama się otworzy. Naprawa wozu jest dobrym pomysłem, nawet jeśli będzie dość sporo kosztować.
-
Charles Jellicoe
Brama się otworzyła, a ze środka wyszedł czarnoskóry mechanik z obrzynem. Rozejrzał się po okolicy, a następnie dał znać Jellicoe, żeby wjechał do garażu, do którego sam też się wycofał. -
Zgodnie z instrukcjami mechanika wjechał do garażu. Po wjechaniu do garażu zdjął marynarkę, podwinął rękawy koszuli i wyszedł z samochodu.
-
Charles Jellicoe
W jego kierunku natychmiast zbliżył się Afroamerykanin.
- Grzecznie pozwolisz mi się przeszukać, czy będziesz tworzył problemy? - Zapytał, a ciągle widniejący w jego umięśnionych rękach obrzyn zwiastował, co się może stać, jeżeli Charles nie zgodzi się na przeszukanie. -
- Jasne. - odpowiedział, podnosząc ręce do góry. Nie miał przed Afroamerykaninem niczego do ukrycia.