Budynki rentowe
-
Görkan Özcan
Udaje się w takim razie, do wyznaczonego przez szefa miejsca, uważa także na panujący ruch uliczny, by nie skończył jak swój rodak.
-
Dragan Vemić
-Tu niestety ci nie odpowiem, bo nie wiem. Nie jest zbyt rozmowny na ten temat - ruszyła do kuchni. - Możesz torby postawić na stole? Ja przygotuję wodę do kawy.Görkan Özcan
I nie skończył jak on, a to dzięki policji, która stała w okolicy, tym samym pilnując kierowców, by nie powtórzyli sytuacji. Do szefa również szybko dotarł, gdyż ten karmił nasionami gołębie koło swojej ławki. Ubrany był tak jak zawsze, czyli w dobrej jakości buty do biegania, dresy i przyciemniane okulary sportowe. Czyli dla wszystkich innych wyglądał jak typowy biegacz, co też było niezłym kamuflażem. Chociaż akurat karmienie gołębi mógłby sobie odpuścić.
-
- Mogę sam z nim porozmawiać, może jakoś pomóc. Gdzie mieszka? - Odłożył zakupy.
-
Dragan Vemić
-Na pierwszym piętrze, pod trójką - Odparła, a po chwili położyła na stole ciastka i dwie filiżanki kawy. Sama jednak miejsca jeszcze nie zajęła. - Pan pije z cukrem lub z mlekiem?
-
- Nie, czarną i mocną - Sięgnął po filiżankę - Porozmawiam z nim, może jakoś mu pomogę.
-
Görkan Özcan
-Szefie - zaczepia swojego pracodawcę - Dłużnik oddał pożyczone pieniądze - wyciąga pieniądze i oddaje je swemu zleceniodawcy.
-
Görkan Özcan
Bez słowa je przyjął, po czym wskazał na ławkę, żeby Turek usiadł obok niego. Gdy tylko ten to zrobił (bo nie warto narażać się przed otrzymaniem pieniędzy), szef się do niego odezwał.
-Obawiam się Görkan, że niedługo mogę zwinąć interes, a przez to zabraknie ci pracy.Dragan Vemić
Starsza pani kiwnęła głową, po czym zajęła swoje miejsce. Jednak wypowiedziane przez nią następne zdanie lekko zbiło Dragana z tropu, a to ze względu na to, że można ją było odebrać w dwojaki sposób.
-Byłoby dobrze rozwiązać jego problem.
-
- Taki mam właśnie zamiar… - Mruknął, upijając łyk.
-
Dragan Vemić
Pokiwała głową, uśmiechając się lekko. Ich wspólne spotkanie zakończyło się po dwudziestu minutach, gdy też starsza pani powiadomiła Dragana, że zgodnie z zaleceniami lekarza powinna się położyć o tej porze, co też lekko wymuszało na nim opuszczenie mieszkania.
-
Pożegnał się i od razu poszedł pod drzwi faceta, o którym opowiadała. Po raz ostatni spojrzał na zdjęcie i zapukał.
-
Görkan Özcan
-Coś lub ktoś panu grozi? - pyta się zaniepokojony swego pracodawcę.
-
Dragan Vemić
Dragan miał wrażenie, że mógł wejść w wielki ciąg nieprzyjemnych wydarzeń, rozpoczynających się od judasza w drzwiach, przy których stał, ale wrażenie minęło dosyć szybko, nie dając Vemiciowi na podjęcie żadnych działań. Drzwi otwarły się, a widoczny w nich mężczyzna doskonale pasował do fotografii. Może z takim wyjątkiem, że był blady jak ściana, a źrenice miał niesamowicie rozszerzone. No i miał brudny podkoszulek z plamą po musztardzie, której z pewnością nigdy nie domyje. Nie przy tanich środkach.
-Tak? Czegoś chcesz, złamasie?Görkan Özcan
Pracodawca spojrzał na Turka. Nie pokazał żadnych emocji, w przeciwieństwie do swojego pracownika.
-A czemu miałbym? Opuszczam to miasto, dopóki jest taka możliwość. Tobie też to radzę.
Słowa ponownie wywarły mocny wpływ na Görkana, który zorientował się, że kupowanie porannej gazety może nie być aż tak złym pomysłem. Zwłaszcza, że tak jak stał, nie widział żadnego powodu, dlaczego to miasto miałby opuszczać.
-
- Zaoferować pomoc. Miła staruszka strasznie się o ciebie niepokoi - Powiedział dość głośno, żeby cała klatka go słyszała.
-
Görkan Özcan
-Rozumiem - odpowiedział pracodawcy.
-Czyli to jest moja ostatnia u Ciebie robota, jak i wynagrodzenie? - pyta się szefa
-
Dragan Vemić
Zmrużył oczy i odpowiedział, ale ciszej.
-A co, masz pieniądze?Görkan Özcan
Westchnął ciężko, przy czym było widać, że nie jest zadowolony z tego wszystkiego.
-Niestety tak. - Wyciągnął pieniądze, odliczył kwotę i wręczył ją Turkowi. - Powodzenia życzę.
-
- Mogę mieć. Mogę mieć także lokum, gońca i dokumenty.
-
Dragan Vemić
Jego oczy dla odmiany otwarły się ze zdziwienia.
- To na co czekasz, wchodź. Mam jeszcze piwo w lodówce. - Mówiąc to odsunął się na bok, by wpuścić Dragana do środka.
-
Wszedł do pomieszczenia i ocenił po jego wyglądzie, w jakim stanie umysłowym jest jego lokator.
-
Dragan Vemić
Trzeba było powiedzieć, że nawet w Europie, na swoich rodzimych ziemiach, bywało lepiej. Przy wejściu przywitała go popękana posadzka, a osikane ściany, czy pęknięte lustro dodatkowo sprawiało, że chciało się od razu wyjść. Chociaż trzeba przyznać, że Ukraincowi dopisywał czasami humor, bo kartka powieszona na lustrze miała wykonany odręczny rysunek twarzy. Nie było to arcydzieło, ale z przymrużeniem oka nawet przypominało to osobę, której zdjęcie miał Vemić.
Dalej nie było jednak lepiej. Połamane meble kuchenne i brudny materac leżący w połowie w lodówce, a w połowie na stole sprawiał, że wyglądało to jak dom szaleńca. Pokój, zazwyczaj służący za sypialnię, był obecnie łazienką (lecz bez toalety, także trzeba było uważać, żeby w nic nie wdepnąć), a łazienka była sypialnią. Mogło to wskazywać na zły humor Ukrainca, bo trzeba było przyznać, że w wannie, zwłaszcza takiej małej, niezbyt wygodnie się śpi.
-
- Proponuję się od razu zmywać, zabierz swoje rzeczy. Im szybciej znikniesz, tym lepiej dla ciebie.
-
Dragan Vemić
Zmiana tonu rozmowy widocznie zaskoczyła Ukrainca, ale na jego własne szczęście nie podniósł głosu, a nawet się zainteresował. Może, jeżeli dobrze to rozegra, Dragan dowie się więcej o swoim pracodawcy.
-Hę? Co masz na myśli?
-
- Ukrywasz się, tak? No właśnie. Tutaj na pewno będą cię szukać. A ja mam lokum, którego nie znajdą.
-
Dragan Vemić
- Czemu miałbym się wynosić?
Po tonie jego głosu Dragan mógł wywnioskować, że się nie ukrywa, tylko po prostu tak mieszka. Ciekawy przypadek.
-
- BO CIĘ SZUKAJĄ - Powtórzył, tym razem dobitnie.
-
Görkan Özcan
-Dziękuję i nawzajem - odpowiedział, byłemu już szefowi.
Następnie udał się do najbliższego miejsca, gdzie można kupić gazetę. Może wykupi od razu prenuneratę.
-
Dragan Vemić
- Oj tam, srasz się jak babcia z biegunką.
Zaśmiał się sam ze swojego własnego porównania, jednakże Draganowi nie było do śmiechu. Zwłaszcza, że według niego samego był tutaj już za długo.Görkan Özcan
Zapewne mógł to kupić w osiedlowym sklepiku, na końcu ulicy. Chociaż, kto normalny w dzisiejszych czasach jeszcze czytał gazety?
-
- Za pięć minut widzę cię na dole. Jak nie, radź sobie sam - Powiedział gniewnie i wyszedł z mieszkania, stawiając wszystko na jedną kartę.
-
Dragan Vemić
Karta okazała się być zwycięska, gdyż już po czterech minutach Ukrainiec opuścił swoje mieszkanie w (o dziwo) czystej marynarce i w miarę czystych jeansach. Widać było też, że musiał obmyć na szybko twarz pod kranem. Jednakże, to nie był czas na podziwianie jego tempa akcji, gdyż ten podszedł do niego i zadał to niewinne, lecz wymagające wyjaśnień pytanie.
- No i co dalej?
-
Görkan Özcan
W takim razie, udał się w stronę osiedlowego sklepu, zważając, by znowu nie skończył jak swój rodak.
-
- Wsiadaj, zabieram cię w bezpieczne lokum. Szybko, im mniej osób cię widzi na ulicy, tym bezpieczniej! - Ponaglił go.
-
Görkan Özcan
Dotarł do niego całkowicie bezpiecznie. Sklepik, jak to sklepik w takiej okolicy, nie był duży, a jego jedynymi zabezpieczeniami było kilka kamer i czujność sprzedawcy, którego kasa była ustawiona kilka metrów od wyjścia.Dragan Vemić
Rozejrzał się po okolicy. W czasie, kiedy Dragan przebywał w budynku, koło jego samochodu zaparkowała niebieska Honda Civic, co spowodowało, że Ukrainiec nie do końca wiedział, który pojazd należy do Vemicia. Zwłaszcza, że ten nie ruszył do swojego auta.
- To… które auto jest twoje?
-
Westchnął tylko i wsiadł do swojego wozu, od razu odpalając silnik.
-
Dragan Vemić
Ukrainiec po zobaczeniu tego na szczęście zrozumiał, którym pojazdem woził się Dragan, co nie omieszkał zauważyć w swoim potoku słów.
- Niezłe auto. Sprowadzane na życzenie, czy po znajomości? Bo w sumie ja miałem takiego kuzyna, który szmuglował autami. Może nie takiej klasy, bo tym się zajmował brat męża jego siostry, ale coś podobnego.
-
- Po prostu mam swoje dojścia - Powiedział wieloznacznie i skierował się na farmy.
-
Dragan Vemić
- Pewnie pomagają one w trudnych sytuacjach, co nie? - zapytał Ukrainiec.
Droga na chwilę obecną była całkowicie spokojna. Minął tylko jeden radiowóz i ambulans, a następnie udało mu się wjechać na drogę, z której już prowadziła prosta droga na Farmy, chociaż trochę czasu zajmie, zanim tam dotrze. Zwłaszcza, że ruch z dziwnej przyczyny był dosyć duży, jak na tę godzinę.
-
Mruknął tylko i uparcie dążył w wybranym celu.
-
Dragan Vemić
Ukrainiec też się przymknął, do czasu niestety. Kiedy Dragan stanął na czerwonych światłach, to ten uparcie się na niego zaczął patrzeć.
- A możesz wcisnąć gaz? No, żeby pokazać, jak mocne jest to autko?
-
- Żeby zwrócić na siebie uwagę? Pamiętasz chyba, że wiozę cię do kryjówki?
-
Dragan Vemić
- Ah, tak. Wybacz. - Ukrainiec się speszył, a następnie odwrócił się w stronę okna.
Kiedy zabłysły zielone światła, a Dragan ruszył, odbyli w spokoju resztę podróży, dojeżdżając do Farm.
/// Zmiana tematu, ja zaczynam.