Dekapolis
-
- No. - mruknął Abaka i beknął, gdy obaj już skończyliście. - Co teraz?
-
- Hmm - zastanowił się chwilę - Na pewno gdzieś tutaj musi być tablica ogłoszeń, gdzie powinniśmy znaleźć jakieś zlecenia na potwory - odpowiedział bratu.
-
@kubeł1001 napisał w Dekapolis:
Złoto czyni cuda i rzeczywiście dzięki odpowiedniej sumie dla twojego wierzchowca znalazło się nie tylko miejsce w ciepłej stajni, ale też woda i pasza, ktoś nawet go wyszczotkował. Zamówiony pokój nie opływał z kolei w luksusy, ale grunt, że było ciepło, miałeś wygodne łóżko zasłane futrami, jakieś meble i obietnicę solidnej porcji snu, gdy nie zagrażają ci mrozy, dzikie bestie i barbarzyńcy.
Po sprawdzeniu pokoju i stanu swego wierzchowca wybrał się na okoliczne targowisko by uzupełnić swe zapasy, nie żeby brakowało mu czegoś szczególnego ale takie sprawy zawsze warto przemyśleć kilka razy.
//Znowu sorry za takie przerwy, teraz powinienem odpisywać regularniej bo chyba chęć do życia mi wraca
-
Burger:
- Myślisz, że zakapiory z Targos nie potrafią sami upolować Yeti, który włazi im pod mury?
Szakal:
Przez szalejącą wokół wojnę wyprawienie się poza mury w celach handlowych nie było zbyt bezpieczne, podobnie jak polowanie, ale to nie znaczy, że nie próbowano. Cała ta sytuacja odbiła się bardziej na mieszczanach niż takich jak ty, bo wciąż mogłeś kupić broń, prowiant i tym podobne towary, produkowane na miejscu, na kramach brakowało jedynie tych zagranicznych i najbardziej luksusowych dóbr. -
Skupił się przede wszystkim na medykamentach. Leki to w sumie jedyny rodzaj zapasów jakich mu brakowało więc szukał jakiegoś alchemika czy uzdrowiciela.
-
- Czymś zająć się musimy - odrzekł - Nie mamy bardzo dużo złota, a jeszcze będzie trzeba uzupełnić zapasy i może dokupić strzały lub kupić nowy miecz - mruknął. Tak, są w Dekapolis, poza szukaniem zleceń trzeba tu też zakupić trochę potrzebnego sprzętu.
-
Szakal:
Było kilku uzdrowicieli, ci jednak świadczyli swoje usługi wyłącznie w mieście i nie interesował ich handel, chyba że rozumiałeś pod tym słowem opłacenie ich złotem za leczenie ran, obrażeń, uzależnień i tym podobnych. Lokalni sprzedawcy oferowali medykamenty pochodzące z wymiany z Krasnoludami, czasem coś z Verden, ale przede wszystkim pochodzące z ich własnego wyrobu, oparte o dary tundry. W Targos mieszkał tylko jeden Alchemik, dość ekscentryczny, według innych zwyczajnie walnięty, ale na pewno miał on najlepsze mikstury i tym podobne, rzecz jasna nie za darmo.
Burger:
- Targos to miasto z największą armią i uzbrojoną flotą w całej okolicy, co jak co, ale broni im tu pewnie nie brakuje. -
- Chodźmy no - wstał i ruszył przodem, aby wyjść z karczmy.
-
Dopił szybko resztę piwa i wraz z tobą wyszedł na ulicę.
- To czym zajmiemy się najpierw? -
- Poszukajmy jakichś sklepów, gdzie będziemy mogli uzupełnić zapasy - powiedział i dosiadł swojego konia.
-
On swojego prowadził za uzdę, nie widząc potrzeby w dosiadaniu go. Idąc ulicą w kierunku centrum, dotarliście wreszcie na sporych rozmiarów targ, choć w Dekapolis uchodził za jeden z mniejszych. Na straganach na zewnątrz swoje dobra oferowali lokalni kupcy, można tu więc było kupić skóry, futra, trofea, ozdoby, prowiant i tym podobne. Z kolei w sklepach mieszących się w budynkach nieco dalej mieszkali i handlowali kupcy spoza Targos lub nawet spoza Karak’Akes, a nabyć tam można było choćby luksusowe towary, takie jak tkaniny, narzędzia czy broń, wystarczyło się tylko dobrze rozejrzeć.
-
- Tu to norma. - mruknął i wychylił kufel. - Co byś chciał jeszcze wiedzieć?
Trzeba przyznać, że Krzyżowcom spieszyło się, aby uratować swoją ojczyznę, więc zabrawszy wszystko, co było potrzebne wraz z większością żołnierzy, posłali całość na okręty, a te powoli niknęły za horyzontem. Żołnierze, którzy mieli zostać i wzmocnić obronę Dekapolis, odeszli już dawno, teraz są zapewne już w jakimś mieście lub coś ich wybiło do nogi. Gdy spadnie kolejny śnieg, na co nie trzeba tu czekać długo, ostatnie ślady po obozie Krzyżowców znikną, więc i tobie wypada się stąd zbierać.
Folgar “Piorun” Hunderias
– Obecnie? Nic. Korzystam z twojej gościny i zastanawiam się nad twoją opowieścią. Całkiem interesująca, muszę powiedzieć. Z moich stron to już bardziej do handlu przywykli, niż do walki.Perun Ward
Oficjalnie miał działać w Dekapolis, w praktyce miał działać dla kogoś innego, który jeszcze miał być zdradzony na korzyść Demonów. W sumie, by przybliżyć się do realizacji któregokolwiek z tych zadań, musiał ruszyć do samego Dekapolis, rozeznać się, jak tam sprawy się mają. I w sumie, jak powiedział, tak też zrobił. -
- Też tam nie macie wesoło. Niedawno był u nas jeden z waszych, prosił w imieniu swojego króla o pomoc, bo podobno było pełno napięć z Elfiakami, Drowami czy nawet Cesarskimi. Ale że my mieliśmy pełno roboty tutaj, to trzeba go było z kwitkiem odesłać. Ciekawe, jak radzą sobie teraz?
Dekapolis składało się z kilku różnych miast, które jednak były położone blisko siebie. Byłeś dość daleko od któregokolwiek z nich, więc marsz tam zajmie ci sporo czasu, w sam raz, aby wybrać, gdzie dokładnie się udasz.
-
@kubeł1001 napisał w Dekapolis:
Szakal:
Było kilku uzdrowicieli, ci jednak świadczyli swoje usługi wyłącznie w mieście i nie interesował ich handel, chyba że rozumiałeś pod tym słowem opłacenie ich złotem za leczenie ran, obrażeń, uzależnień i tym podobnych. Lokalni sprzedawcy oferowali medykamenty pochodzące z wymiany z Krasnoludami, czasem coś z Verden, ale przede wszystkim pochodzące z ich własnego wyrobu, oparte o dary tundry. W Targos mieszkał tylko jeden Alchemik, dość ekscentryczny, według innych zwyczajnie walnięty, ale na pewno miał on najlepsze mikstury i tym podobne, rzecz jasna nie za darmo.
Burger:- Targos to miasto z największą armią i uzbrojoną flotą w całej okolicy, co jak co, ale broni im tu pewnie nie brakuje.
Russel podszedł do jednego z targowisk z importowanymi dobrami. Mikstury i zioła z Verden z regóły miały wyższą jakość oraz skuteczność. Przynajmniej w jego doświadczeniu.
Poniewarz zajmował się zawodem łowcy głów był cały czas narażony na poważne rany, na chłodzie nie trudno równierz odmrozić palce, a najwięksi twardziele umierali tu przez zapalenie płuc. Z tych kilku powodów Russella interesowały przede wszystkim środki do dezynfekowania ran, jakieś maści na odmrożenia oraz zioła na przeziębienia i tym podobne choroby.//Kontynuuję wątek za zgodą Kuby
-
Niestety, nie było żadnego stoiska, oferującego wyłącznie przedmioty z tego kontynentu. Wojna z Nordami skutecznie odstraszyła nawet tych kupców, którzy wcześniej byli gotowi ryzykować walkę z dzikimi zwierzętami, zabójczymi bestiami, zgrajami Zielonoskórych czy innych barbarzyńców. To, co oferowali sprzedawcy, było tym, co zostało z zapasów ostatnich karawan, a czego nie wykupili jeszcze najemnicy, żołnierze i miejscy strażnicy, bardziej narażeni na śmierć i rany w walce z Nordami. Tak czy siak, coś zostało, ale mogłeś to nabyć po bardzooo zawyżonych cenach. Na szczęście lokalni zielarze i medycy oferowali własne wyroby, mniej skuteczne, ale dużo tańsze, między innymi maści z sosnowych igieł, rozmaite zioła czy leki oparte na połączeniu darów natury z krasnoludzkim alkoholem, mające rozgrzewać.
-
Cóż, lokalne wyroby też mogą być. W końcu miejscowi znają się na zimnie i jego ryzykach jak nikt inny. Russel coś o tym wiedział.
Spróbował dobrać zasoby tak by w razie wypadku starczyły mu na tydzień. Cholera wie ile czasu przyjdzie mu tropić tego całego Akara Kessela i wolał być gotowy na komplikacje. -
//Trochę ich wymieniłem, a jeszcze więcej nie wymieniłem, także doprecyzuj co dokładnie kupił i w jakiej ilości.//
-
Russel stwierdził że przyda mu się 6 bandarzy, butelka mocnego alkoholu do odkażania ran i dwie buteleczki najbardziej obiecującego leku rozgrzewającego. Po chwili złapał też jakąś maść na odmrożenia.
-
Jeśli będziesz musiał dbać o siebie, wystarczy ci to na całą eskapadę albo i dłużej, gdybyś musiał wspomóc tymi zapasami swoich towarzyszy, to nie będzie już tak dobrze, ale wciąż powinno wystarczyć do zakończenia misji. Za wszystko przyszło ci zapłacić dwadzieścia złotników.
-
Czarodziej wspomniał że potrafi leczyć rany, więc zapasy w najlepszym przypadku byłyby Russellowi potrzebne tylko w ekstremalnej sytuacji. Nie mniej lepiej mieć różne opcje.
Zakupione produkty schował na razie do torby a potem ocenił jaka była pora dnia. Przy okazji rozejrzał się za swoim krukiem. -
Było dopiero południe, ale noc w tundrze zapada szybko. W najlepszym wypadku masz jeszcze cztery godziny do zmroku i około pięciu nim zapanuje całkowita ciemność.
-
Russel raczej nie potrzebował dodatkowej żywności, a nic innego czego mógłby potrzebować nie przychodziło mu do głowy.
Po chwili milczącej zadumy postanowił trochę powłóczyć się po mieście. -
Straciłeś w ten sposób godzinę i jedyne, co osiągnąłeś, to zmarzłeś.
-
No może odrobinkę więcej, bo przy okazji miał czas żeby wymyśleć kilka nowych sposobów na ukatrupianie nordów które może przetestuje w przyszłości.
Nie mogąc znaleźć nic wartego swojej uwagi, Russel postanowił wrócić do gospody. Położy się dziś wcześnie i przynajmniej nacieszy ciepłem wygodnego łóżka. -
Nikt ci w tym nie przeszkodził, więc obudziłeś się wypoczęty następnego dnia, skoro świt.
-
Russel poleżał kilka chwil dłużej w łóżku szykując się mentalnie na nadchodzący dzień. Wspominał przez chwilę swoich rodziców i dawny dom. Jedna łza spłynęła mu po policzku a potem zacisnął zęby na myśl o sprawcach jego tragedii: nordach. To wszystko zdarzyło się tak dawno temu ale Russel nie mógł zapomnieć, zwłaszcza po tym wszystkim czego dokonał w akcie zemsty. Często rozmyślał w taki sposób o świcie, przypominał sobie dlaczego walczy. Ta mieszanka smutku i nienawiści motywowała go jak nic innego pod słońcem…
Rozklejam się jakieś dziecko - pomyślał wycierając policzek i wstał by się przygotować. W milczeniu założył ubrania i sprawdził uzbrojenie. Przez chwilę ważył w dłoniach swoją maskę, gubiąc się we własnych myślach ale szybko przypiął ją do pasa a potem opuścił pokój i udał się do głównego pomieszczenia gospody.
Russel miał nadzieję że zdąży zjeść jeszcze coś ciepłego zanim spotka się z magiem który go wynajął. No i wypadałoby zwrócić karczmarzowi klucz do pokoju, jeśli takowy od niego dostał.
//Ej to gdzie się podizał mój kruk?// -
Mag i towarzyszący mu Ork czekali na ciebie w karczmie, możesz więc się z nimi spotkać od razu po posiłku i zwróceniu karczmarzowi klucza do pokoju.
//Możemy uznać, że lata sobie gdzieś na zewnątrz i przyleci do ciebie, jak wyjdziesz z karczmy.// -
No i Russel tak też zrobił