Kordon
-
Słabo zbudowana wioseczka, parę znisczonych domków i zejść do piwnic. Całość jest otoczona drewnianym płotem, czasem mieszanym z metalową siatką. Obóz głównie zamieszkują nowi stalkerzy. W bunkrze blisko wioski przesiaduje handlarz - Sidorowicz.
-
Nazarii dotarł w końcu do miejsca, gdzie zacznie się jego nowe życie. Ostatnią noc musiał spędzić pod gołym niebem, ale tym razem może będzie inaczej. - Jest tu kto? - Krzyknął głośniej by zwrócić uwagę wartowników czy kogoś takiego. W razie czego trzymał broń blisko swojego pistoletu, może będzie musiał po niego sięgnąć.
-
- Wreszcie ktoś żywy! - Wartownik wyszedł z budynku, widać, że nie był nowicjuszem. - Wchodź, wchodź. Ciebie nie dopadła ta emisja?
2 stalkerów odwróciło się od ogniska w twoją stronę, inni się nie pokazywali.
-
- Martwi raczej nie wołają. - Rzucił sucharem i wszedł do środka. - Jaka emisja? W sensie radiacja? - Spytał mężczyznę, rzeczywiście ździwiony
-
- Nowy jesteś, no dobra. Emisja następuje wtedy kiedy Zona się wkurwia. To jakieś takie wyładowanie, zabija wszystkich. - Westchnął. - No a kogo nie zabije to przemienia w zombie. Albo jeszcze gorzej… - Wzdrygnął się. - W monolitowców. Dobrze tylko tyle, że tutaj nie zachodzą.
-
- Wiadomo co ile to następuje albo kiedy następna? Lepiej, żeby mnie to w podróży nie dopadło. - Przeraził się zamianą w chodzącego trupa.
-
- Nie wiadomo, nie da się tego przewidzieć. Ona jest dziwna, wszyscy to wiedzą.
Słońce było w zenicie, około godziny 13.
-
- Dobra… Miałbyś dla mnie jakieś drobne zadanie, żebym poznał Zonę i przy okazji zarobił kilka naboi? Znaczy, do kieszeni, nie w głowę. - Rzucił sucharem
-
- Ja tam nic nie mam, popytaj chłopaków przy ognisku. Albo handlarza. - wskazał na koniec wioski. - Tam pójdź to zobaczysz wejście do bunkra.
-
- A, zapomniałem się przedstawić. Nazarii jestem. - Wyciągnął dłoń na powitanie.
-
- Ogar jestem. - Uścisnął Ci dłoń.
-
- To widzimy się później. - Pożegnał się i podszedł do ludzi przy ognisku. - Mogę się dosiąść? - Spytał
-
- Ta, siadaj. - Rzucił jeden stalker, żaden super ekwipunek, pewnie nowicjusz.
Drugi nie zwrócił uwagi, dalej patrzy w ogień.
-
- Nazarii jestem. - Wyciągnął rękę najpierw do pierwszego, potem do drugiego. - Mielibyście dla mnie jakąś robótkę? - Zagaił
-
Ten z którym rozmawiałeś podał ci rękę, drugi nawet nie zwrócił uwagi.
- Denis jestem, ja tam nic nie mam. Idź do Sidorowicza.
-
- Dobra, trzymajcie się. - Pożegnał się machnięciem i ruszył w miejsce, gdzie miał być kupiec. On musi coś mieć. Bez roboty nie będzie pieniędzy, a z nimi łatwiej będzie przeżyć.
-
Doszedłeś na skraj wioski, minąłeś strażnika, a przed tobą ukazało się wejście do bunkra. W środku czekał na Ciebie tłusty, łysy ale wąsaty facet po 50-tce. Siedział za biurkiem, które było od Ciebie odgrodzoną metalową ścianką zbudowaną z rur. W środku było małe okienko, trochę jak w kiosku.
- Czego szukasz stalkerze?
-
Pierwszy raz się tak ktoś do niego zwrócił, ale to w sumie spoko brzmi. - Nazarii jestem. Roboty szukam. Miałbyś coś dla zielonego w tych sprawach? -
-
- Pierwszy raz Cię widzę… Nowy jesteś?
-
- Ta. Mówię, że zielony. Przybyłem wczoraj, jedną nockę ledwie tu byłem i nawet mi się podoba. Lepsze na pewno od Białoruskiego więzienia rządowego. -
-
- To się dopiero zdziwisz. - Roześmiał się handlarz. - Nie bardzo Cię znam… Słuchaj, potrzebuję ubić bandę psów niedaleko stąd. Dam Ci za to 400 rubli, co Ty na to?
-
- Zwykłe psy, coś bardziej zmutowanego czy co? Nie znam jeszcze fauny. -
-
- Psy zmutowane. Jak normalne, tylko bardziej agresywne.
-
- Postawisz mi poza tymi rublami obiad i jesteśmy kwita. - Wyciągnął dłoń by przypieczętować układ.
-
- Dorzucę Ci puszkę mielonki. - Uścisnął Ci rękę. - Czekaj dam Ci mapę gdzie to jest.
-
- Czekam więc. - Gdy czekał, rozejrzał się po wnętrzu. Było coś ciekawego w asortymencie?
-
Za wiele nie widziałeś, z tyłu na stojaku leżał AK-47, a na półce po lewej parę energetyków. O resztę pewnie trzeba zapytać.
- Dobra słuchaj… Nie mam całej mapy, bo mi się to kurestwo zacięło. - Uderzył w drukarkę. - Mam górną część Kordonu z zaznaczonym psim leżem. Idź tam, zrób swoje, przynieś ogon psa na dowód i będziemy kwita. Zapłata po robocie i lepiej to zrób bo ja już się dowiem jak mnie okłamiesz.
I podał Ci mapę.
- My jesteśmy trochę na dolę, wyjdź z obozu tym wejściem co tam Ogar stoi zawsze i idź w lewo. Potem zauważysz przejazd kolejowy i dasz sobie radę.
-
- A no i masz PDA może?
-
- Mam co? - Spytał odbierając mapę i przyglądając się jej. Zaciekawiło go, czym jest budynek najbardziej na północ, ale to po misji.
-
- Takie urządzonko, każdy je ma. Trochę jak telefon. Za 200 Ci dam.
-
- A do czego ono? -
-
- No żeby czytać wiadomości o Zonie, komunikować się z innymi. Mogę Ci mapę zgrać za opłatą.
-
- Zrobimy tak. Odliczysz mi to 200 rubli od nagrody i mapkę wgrasz gratisik. Pasuje? - Zaczął się targować.
-
- Co to to nie. Idź już rób swoje.
-
- Dobra, to widzimy się… Przed zmierzchem powinienem wrócić. - Odrzekł wychodząc z bunkra. Ruszył w kierunku tego wyjścia i od razu skręcił w lewo. Ruszył w kierunku kolei. No dobra, jak na jego powinien pójść w prawo i w prawo, i potem na torach w lewo, ale nie ma co się kłócić z handlarzem. Pewnie ta droga jest bezpieczniejsza.
-
Z bazy wyszedłeś bez problemu. Z daleka przed tobą usłyszałeś kilka strzałów, ale nie wiadomo z jakiej broni. Po około 50 metrach stanąłeś przed mostem, nie był wysoki, może z 4 metry, długi też nie, może z 10. Po twojej lewej stała stara przyczepa kolejowa, pusta i zniszczona. Na moście dało się zauważyć małe zachwianie powietrza, trochę jak takie gdy patrzysz w dal podczas gorącej pogody.
-
Wyjął nóż, i wszedł do wagonu uważny. Przeszuka go sobie, może coś znajdzie.
-
W wagonie leżała otwarta paczka tabletkami z napisem “Противорадиационные таблетки”. Lek anty radiacyjny po naszemu, zostały tylko 2 tabletki.
-
Wziął te dwie tabletki i schował do kieszeni. A może się przyda. Ruszył teraz w kierunku, w jakim od początku miał się udać. Dalej w drogę!
-
Tylko którędy? Przez most czy schodzisz dołem?
-
Dołem, bo jak most się gdzieś zawali, to skakać nie zamierza.
-
Przechodząc dołem, w sumie to większym rowem, pod mostem zauważyłeś zniszczonego vana wojskowego, a obok niego niedopałki ogniska. Sam samochód nie nadawał się do użytku i pewnie stoi tu już od 1986 roku.
-
Zaczął się skradać. Wymienił nóż w ręku na pistolet i odbezpieczył go. Rozejrzał się uważnie czy nikogo nie ma i podbił skradańcem do vana. Był tam kto?
-
Nikogo nie było tu od dobrych paru dni, ale jednak ktoś tu przychodzi. Na ziemi leżały dwie puste puszki po jakiejś mielonce.
-
Przeszukał Vana dokładnie. Może chociaż jakieś części znajdzie.
-
Nic w nim nie było poza radioaktywnym złomem którego w Zonie pełno.
-
Westchnął i ruszył dalej. Wziął jedną tabletkę, skoro psy zmutowały, to muszą być bardziej radioaktywne. Lepiej się zabezpieczyć
-
Dalej minąłeś przystanek autobusowy, a po lewej od niego była stara cementownia.
-
Przeszukał spokojnie przystanek, a potem ruszył do cementowni. Mogą być tam narzędzia, a one są na wagę złota. Dzięki nim będzie mógł przerabiać ten złom, rozsiany po Zonie.
-
W środku usłyszałeś głosy.
- Te, Nikita, a na chuj myśmy przyleźli na Kordon? Przecież nic tu nie ma. - Rzucił nieznajomy głos.
- Łatwy hajs jest, za parę dni się zwiniemy. - Odpowiedział prawdopodobnie Nikita.
Sama cementownia to był bardziej mały budynek w którym mieszano cement i dwa magazyny. W jednym z nich siedzieli nieznajomi. Po za tym na zewnątrz stała zniszczona ciężarówka, pewnie stoi tu od Początku.