Los Angeles
-
- Im lepiej się przygotujemy tym, łatwiej przebiegnie cała akcja. - przekonywał. - Ale jeśli takie jest twoje zdanie Mistrzu, to z czego powinienem zrezygnować?
-
- Sytuacja na froncie z niewiernymi jest napięta i o ile sprzęt, materiały i robotnicy nie będą większym problemem, to ciężko poświęcić mi tak wielu ludzi. Nie chcę przez to powiedzieć, że zakładam ich śmierć i fiasko misji, ale cztery oddziały to za dużo, podobnie jak broń maszynowa. Mogę zapewnić co najmniej dwa oddziały Fanatyków plus rzecz jasna twoi ludzie. Jeśli potrzebujesz więcej, musisz zwrócić się do Nawróconego, zwykle ma więcej akolitów, niż wymagają potrzeby frontu.
-
- Dobrze, zapytam Nawróconego, może zgodzi się pomóc. - Powiedział, dobrze wiedząc jaka jest odpowiedź Nawróconego. - Jeśli nie, te dwa oddziały będą musiały wystarczyć. Kiedy można będzie zacząć transport potrzebnych materiałów do naszej wybranej lokacji?
-
- Choćby i dzisiaj, a wraz z nimi część ludzi, aby bronili tak zapasów, jak i miejsca podczas jego fortyfikowania.
-
- Wspaniale. Najlepiej jeśli pojadę też i ja i dopilnuje co i jak powinno być przygotowane.
-
Pokiwał głową, nie mając żadnych zastrzeżeń.
- Coś jeszcze? -
- Emmm… Nie chyba nie, Mistrzu.
-
- Doskonale. Ruszaj, zbierz swoich ludzi i czekajcie przed głównym wejściem, tam skieruję wszystko i wszystkich, co będzie ci potrzebne.
-
- Tak jest. - Wyszedł na zewnątrz, w pierwszej kolejności chcąc zebrać wokół siebie swój stary oddział. Następnie ruszył pod bramę tak jak wskazał Mistrz.
-
Trochę to zajęło, ale w końcu pod bramą zebrało się kilkunastu robotników oraz tuzin dość dobrze uzbrojonych Fanatyków, mających stanowić ich ochronę. Robotnicy mieli przy sobie jedynie prostą broń białą lub narzędzia, które można by wykorzystać w walce, a potrzebne materiały transportowali na dwóch starych ciężarówkach. Użycie pojazdów nie było zbyt dobrym pomysłem, bo łatwo zwrócą na siebie uwagę, ale z drugiej strony nie macie innego środka transportu, aby przenieść wszystkie materiały budowlane i resztę zaopatrzenia za jednym zamachem.
-
Uśmiechnął się zadowolony i podszedł kuśtykając.
- To już wszyscy? Ładować się na ciężarówki. Wszystko ma być skończone jeszcze dzisiaj.
Sam wszedł na miejsce pasażera w kabinie kierowcy prowadzącej ciężarówki. -
Miejsce było takie, jak się spodziewałeś, czyli ciche, na uboczu, nieco zdemolowane, choć nie zrujnowane i, co najważniejsze, neutralne: po pozbyciu się kilkunastu Zombie nie odkryliście tu nikogo ani nic, co mogłoby uchodzić za ślad bytności człowieka, przynajmniej nic takiego z ostatnich kilkunastu miesięcy.