Rosja Południowa - Pustkowia
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgena złapała pewna nostalgia czytając notatnik młodego Mishy - przypomniały mu się jego czasy dorastania, choć usłane różami i długie nie były, to te do czasu aresztowania wspominał w miarę dobrze. Cóż, chłopak pewnie już od dawna gryzie piach, sądząc po notatkach nie był on przygotowany na wojnę a tym bardziej na to, co stało się w jej efekcie. Cóż, historii i ludzi takich jak Misha jest sporo. Jürgen zamknął notatnik i odłożył go w te samo miejsce z którego go wziął, po czym wziął do pokoju gościnnego jego bagaże, uprzednio wyjmując dwie brudne puszki po jego wcześniejszym posiłku. Następnie udał się do kuchni i powtórzył to samo co przy jedzeniu - tj. zaryglował drzwi do kuchni od wewnątrz a także nałożył na klamkę puszkę, więc jeśli ktoś za nią chwyci to ta spadnie i obudzi Kazacha. Na drzwiach do pokoju gościnnego również nałożył puszkę, po czym zdjął z siebie kurtkę, odłożył ją na komodę i położył się na łóżku. -
Co prawda nie było to najwygodniejsze łóżko na jakim miał okazję spać, ale to nadal duża poprawa ponad spaniu na ziemi lub braniu amfetaminy żeby nie musieć spać przez trzy dni. Zabezpieczenie na drzwiach wystarczyło, aby Jurgen poczuł się bezpiecznie, przez co zasnął w miarę szybko. Jednak nie pomogło czytanie notatnika, które w środku nocy zerwały Jurgena z zimnym potem na twarzy - Znowu koszmar, tym razem patrzył się prosto na bombę która zmiotła Astrachań z powierzchni ziemi, spadającą prosto na niego. No cóż, raczej znowu nie zaśnie, ale przynajmniej złapał parę godzin snu, sądząc po tym że w pokoju było absolutnie czarno.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen cierpi na chroniczne koszmary od momentu służby na froncie we Władywostoku, więc przyzwyczaił się do tego, że jego sen przeważnie jest przerywany i krótki. Amirbek wstał z łóżka, ubrał kurtkę oraz wyciągnął z torby latarkę czołową i założył ją na głowę. Następnie wziął bagaże ze sobą, zdjął brudne puszki i wziął ze sobą i odłożył krzesło spod drzwi w kuchni, po czym wrócił się do pokoju z dwoma drzwiami. By skończyć eksplorację budynku, pozostały mu jeszcze jedne drzwi w przedsionku domu. -
Przechodząc przez ostatnią parę drzwi na tym piętrze, zauważył tylko korytarz z schodami na poddasze, które miały w sobie drzwi - Prawdopodobnie do schodów do piwnicy. Korytarz niczym więcej się nie wyróżniał, tym bardziej w środku nocy gdzie ciężko było dokładnie się rozejrzeć.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Może i sprawdzanie nieznajomego miejsca w środku nocy nie jest zbyt dobre i efektywne, ale Jürgen musi pozostać w ruchu, jeśli chce osiągnąć swój cel. Kazach otwiera drzwi i zachowuje skupienie, rozglądając się wokół za pomocą latarki czołowej. -
Drzwi pod schodami prowadzą do innej pary schodów, tym razem do piwnicy. O ile spanie w łóżku z zamkniętymi drzwiami jeszcze było w pewnym stopniu bezpieczne, schodzenie do piwnicy w środku nocy jest bardzo złym pomysłem. Nawet w spokojnych miejscach jak ta wioska można spotkać stacjonarne mutanty, albo, co gorsza, anomalie. Te co prawda są rzadkie i nawet CzWR nie ma o nich dobrego pojęcia, ale są śmiertelnie niebezpieczne jeśli już się pojawią. Co prawda zawsze może też to być tylko paranoja Jurgena, a w piwnicy naprawdę może nie być nic, poza zbiorami żywności albo nawet bronią. Pytanie czy ryzyko-widmo dla Jurgena jest ważniejsze niż perspektywa paru więcej puszek żywności.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Nie da się mieć takiego nieszczęścia, żeby trzeba było uciekać z dwóch piwnic pod rząd…A najwyżej będzie trzeba znowu spierdalać - pomyślał Jürgen.
Perspektywa kilku dni więcej nie bycia wygłodniałym lub zdobycie mocniejszej broni przemawia do Kazacha bardziej niż ryzyko nieznanego. Jürgen postanawia zaryzykować i zejść dalej, rozglądając się cały czas wokół i za siebie, zaciskając dłoń wokół broni, bo jednak paranoja dalej jest silna. -
Cóż… Być może miał rację, być może właśnie wszedł w pułapkę. To się jeszcze zobaczy. W każdym razie, schodząc po schodach powoli, początkowo miał tylko jedno miejsce do którego mógł wejść, pokój bezpośrednio połączony do schodów, który nawet nie miał ramy na drzwi. Tutaj jednak jedyne co znalazł to przegniłe drewno i przerdzewiały piecyk. No i starą siekierę na którą prawie nadepnął, która jednak, sądząc po stanie drewna i piecyka, była równie użyteczna do ścinania drzewa co modlitwa i dobre chęci, a buta Jurgena nie przecięłaby w najgorszej możliwej sytuacji. Poza tym napotkał trzy pary drzwi. Dwie naprzeciwko schodów, i jedną bezpośrednio na prawo od Jurgena, wszystkie zamknięte. Stan drewna i metalu w piwnicy jednak nie napawa pewnością - Piwnica z stuprocentową pewnością była zawilgocona.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Zawilgocenie drewna i metalu w piwnicy nie jest dobrym znakiem - oznacza to, że Jürgen ma mało czasu nawet z ostrożnością przy chodzeniu i dotykaniu rzeczy nim piwnica mogłaby się zawalić. Jürgen próbuje wypchać drzwi na prawo od siebie z zawiasów, a jeśli się to nie uda, to żeby nie tracić czasu kopie blisko zamka w drzwi by je wyważyć i szuka cennych rzeczy uważając na mutanty i anomalie tak samo jak na możliwe zawalenie. -
Po lekkim popchnięciu drzwi po prostu się poddają, rozlatując się i otwierając pokój na oścież. Nawet jeśli byłyby zamknięte, drewno z jakiego były zrobione nie było lakierowane, i po prostu się rozpadło od wilgoci. Jedyne co trzymało je w kształcie drzwi to brak zewnętrznej ingerencji ze strony czegokolwiek. Sam pokój kiedyś był na przetwory. Wiele z nich jednak było zagniłymi resztkami w słoikach. Możliwym jest że nie zauważył czegoś na niższych lub wyższych półkach, ale generalny stan piwnicy jest odpychający, a żaden człowiek poza głodującym nie zaufałby nawet słoikom które wyglądają pozornie na jadalne. Jurgen nie potrafi tego wyjaśnić inaczej niż irracjonalny ludzki strach przed chorobą.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Nie warto aż tak igrać z losem i sprawdzać kolejnych pomieszczeń, szczególnie sądząc po stanie pierwszego. Jürgen wraca na schodzi i udaje się w kierunku wyjścia z piwnicy, żeby wyjść również z samego domu. -
Opuszczając dom, Jurgen wrócił na ulicę małej wioski. Sądząc po poprzednich dwóch domach, może tu spędzić dłużej czasu niż potrzebuje, a zyski są wątpliwe. Jeśli jeden dom jest zainfestowany Szczurami Cliftona, a drugi ma piwnicę w stanie głębokiego rozkładu, Bóg wie co znajdzie w reszcie domów, jeśli cokolwiek.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Nic więcej dobrego mnie tu nie spotka - pomyślał. I tak spędził tu już dłużej czasu niż oczekiwał przed przybyciem. Jürgen spojrzał na zegarek by zorientować się ile jeszcze mniej więcej nim nadejdzie świt a także na kompas by określić drogę na zachód, gdzie planuje wybrać się dalej. Skoro od kilkunastu lat nie było tutaj żywej duszy, to włączona latarka czołowa nie powinna przykuwać uwagi, a zapewni Kazachowi widoczność na drodze. -
Zegarek wskazywał na trzecią rano. Obecnie jest wczesna wiosna, więc może za 3-4 godziny będzie wystarczająco jasno żeby wyłączyć latarkę. Po zauważeniu że dalsza droga na zachód przecina resztę wioski, jedynie ominął pozostałe domy i kontynuował marsz w stronę Niemiec. Marsz ten trwał aż trzy godziny, do świtu, gdy Jurgen zauważył pierwsze znaki cywilizacji - Znak wskazujący prosto przed niego, na którym pisało po rosyjsku “Jaszkul”, obok ikonografii domku - Cywilizacja. Ale aż dziwne że osada tak blisko wioski nigdy do niej nie zawitała.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Nieustanny marsz do Jaszkułu przez trzy godziny trochę zmęczył Jürgena, więc ikona domku ucieszyła go, gdyż będzie mógł wziąć krótką przerwę nim ruszyłby dalej. Wraz z wschodem słońca zdjął i zgasił latarkę czołową i schował broń, żeby nie narobić sobie za wcześnie problemu z mieszkańcami osady i ruszył wolnym krokiem głębiej w miasto. -
Droga do Jaszkułu tylko się zmniejszała, ale zmartwienia Jurgena nie. Nie widział żadnego dymu ze strony osady, co może jest dobrym znakiem, ale nie widział dosłownie nic. Nawet kominowego ani z ogniska. Możliwe że osada ma generatory, ale dziwnym jest też brak widocznego ruchu w osadzie. Niby jest oddalony, ale nie widać żadnego ruchu, nic, nada. Coś tu nie gra, ale Jurgen nie może położyć na tym palca.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Coś tu ewidentnie nie gra… Jürgen z powrotem wyjmuje broń i schodzi z głównej drogi do miasta na boczne ścieżki by obejść miasto od boku. Brak śladów życia oznacza, że przetrwańcy mogli zostać wybici przez bandytów, lub co gorsza - mutantów. Jürgen ponadto wyjmuje lornetkę by rozejrzeć się z daleka co jest nie tak z osadą. -
Nie, sprawka bandytów to nie była na pewno - Oni nie zostawiają kamienia na kamieniu. Ale im bardziej się zbliża, tym bardziej nie wygląda to też na sprawkę mutantów - A raczej tych których Jurgen zna. Miasto było absolutnie puste, jakby każdy po prostu je opuścił. Gdy w końcu zbliżył się na zerknięcie z lornetki, nie zauważył żadnych śladów walki. Strasznie dziwne, przecież mieszkańcy nie daliby się po prostu porwać, a mutanty tak po prostu nie czyszczą wszelkich śladów swojego napadu.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Cóż… Sytuacja jest podejrzana i może się przeistoczyć w niebezpieczną, ale skoro nie ma żadnych śladów po walce, miasto zdaje się opustoszałe, to ta osada może skrywać coś więcej. Być może Jürgen znajdzie coś wartościowego tam, ale też jest szansa, że będzie musiał dawać dyla. Kazach powoli zbliża się z powrotem do miasta, nadsłuchując i wypatrując czegokolwiek i jednocześnie zachowując ostrożność i trzymając broń w pogotowiu. -
Tu jest problem. Wcześniej był wieczór i Jurgen nie zwrócił zbytnio uwagi, ale wszystko jest podejrzanie cicho. Żadnych odgłosów zwierząt, tylko kroki i oddech Jurgena. Teraz jak sobie przypomni, poza piskiem szczurów w poprzedniej mieścinie, też żadnych odgłosów nie słyszał. Jakby gniazdo tych szczurów było jedyną żywą rzeczą w tej okolicy. Może i szczury nie były częścią większej bandy, a matka i małe szczury zachowały się przed czymkolwiek zmiotło wszystko inne z racji tego, że były w piwnicy? Nie minęło długo zanim Jurgen doszedł do pierwszych budynków w mieście, ale cisza była niezmienna. Tylko on, wiatr, i ziemia pod nim dawały oznaki tego, że czas jeszcze płynie.