Los Angeles
-
-
-
-
-
Kuba1001 Reich:
‐ Pojedyncze Zombie, nic niezwykłego. ‐ odparł zwiadowca. ‐ Ominęliśmy je, żeby nie kusić innych, jeśli byłyby w pobliżu, ale w takiej grupie poradzilibyśmy sobie z nimi bez problemów.
Zohan:
‐ Nie do końca. Niedaleko stąd ma przybić do brzegu statek “Arka,” który zabierze ocalałych na Grenlandię. Nie słyszałeś? -
-
-
-
-
-
-
-
Reichtangle Uderzył nogą od stołu w głowę leżącego zombie.
‐ Czy nie mówiłem wam kretyni, żebyście nie strzelali bez mojego pozwolenia?! Jeśli umarlaki nas dogonią, bez skrupułów rzucę im któregoś z was aby spowolnić pościg! A teraz biegiem przed siebie! ‐ Zaczął biec tak szybko, na ile pozwalała mu sztuczna noga -
-
-
-
Kuba1001 Zohan:
‐ Jakiej znowu pomocy? Znasz się na medycynie czy co?
Reich:
Zastrzeliliście po drodze jeszcze kilka Szwendaczy, ale ostatecznie udało Wam się wrócić do bazy, gdzie natychmiast zaczęto znosić łupy do odpowiednich magazynów, zajęto się też rannymi, kilkoma słabiej i tym najpoważniej. Tobie pozostaje chyba tylko złożyć raport w dowództwie. -
-
-
Kuba1001 Zohan:
‐ A jaką mamy niby gwarancję, że nas nie okradniesz, napuścisz na nas Zombie albo Bandytów, albo zwyczajnie poderżniesz gardła, gdy będziemy spać?
Reich:
Najwięcej uwagi poświęcono Twojemu rannemu kompanowi, ale Wasza izba medyczna nie narzekała na brak personelu, medykamentów już trochę tak, a sprzętu nie mieliście za wiele… Niemniej, znalazł się jeden kompetentny lekarz, który zajął się Twoją raną.
‐ Nie nadwyrężaj się przez jakiś czas. ‐ polecił, kończąc zakładać opatrunek. ‐ Chcesz na pamiątkę? ‐ dodał, wskazując na zakrwawioną kulę leżącą obok szczypiec i bandaży na metalowej tacce.