// Kruca, pomieszałem trochę. To załóżmy, że są nadal w Dallas i usiłują z niego wyjechać. Ty najwyżej jakoś się postarasz utrudnić ową podróż. Później najwyżej spróbuję dodać jakieś miasto. I jakby co, to kierują się na południe.
//Jakieś mniejsze lokacje można zamknąć w obrębie tego tematu, jak zapuszczą się za daleko od miasta to wywalę ich na Pustynię Śmierci czy coś.//
‐ Kilka zdechlaków upiększyło nam zderzak. A co? ‐ odparł tamten, odwracając się do Ciebie, bo na drogę w sumie nie musiał patrzeć.
‐ Jak będziesz tak je rozjeżdżać, to go nie doczyszczę.
Po chwili dodał:
‐ Trzeba będzie się zatrzymać i poszukać jakiś zapasów, bo cienko u nas z jedzeniem.
‐ Nie jestem głupi, jak będziemy przejeżdżać przez jakiekolwiek miasto, wioskę czy coś w ten deseń to się zatrzymam, bo teraz wokół siebie mamy urokliwe pustkowia.
‐ Zawsze można ich odciągnąć i później tutaj wrócić.
Wysiadł i w trakcie zamykania drzwi powiedział:
‐ Nie gaś silnika.
Zamknął i zaczął chodzić od lewej do prawej. W międzyczasie gwizdał i stukał maczetą by zrobić jakiś hałas.
Twój kompan miał sporo racji: Takie miejsca były celem ataków szabrowników już dawno, więc nie znalazłeś nic przydatnego. Cóż, chociaż tyle dobrego, że żaden bandyta, Zombie czy Mutant się tu nie kręcił.
‐ A nie mówiłem? ‐ spytał, zadając pytanie, które po prostu musiał zadać, może nie dla okazania swej nieomylności, ale bardziej dla zasady. ‐ To co? Jedziemy dalej?