Dallas
-
-
-
Kuba1001
‐ Albo on do nas. ‐ mruknął Jax, a Ty zdałeś sobie sprawę, że mówi tak nie bez powodu: Ku Wam szedł ten sam mężczyzna, z którym rozmawialiście wcześniej i który odprawił Was wtedy z kwitkiem.
‐ A żeby Was cholera. ‐ mruknął na Wasz widok, kręcąc głową, aby splunąć na bok. ‐ Jesteście uparci jak sam skurczybyk, wiecie? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Chyba się nie zrozumieliśmy, synku: To nie jest żaden pieolony hotel, a Wy nie jesteście na jenych wczasach w Kalifornii albo na Florydzie, jasne? Decydujecie się teraz i najlepiej od razu znajdźcie sobie zajęcie, albo wypad za bramę i żebym Was już tu więcej nie widział, bo będę strzelał.
-
-
-
-
Kuba1001
Znalazłeś go w pobliżu jednego z budynków, najpewniej magazynu, sądząc po profesji mężczyzny. Był kimś, kto na pewno nie przymierał głodem, sądząc po sporym brzuszysku. Poza tym miał charakterystyczne bokobrody i sumiastego wąsa. Obecnie był zajęty paleniem fajki i wpatrywaniem się w horyzont.
-
-
-
-
-
-
-