‐ Zastanawiam się czasem, czy bardziej wyglądam na Zombie, Bandytę czy kogoś z Dziczy. W sumie chyba każde próbowałoby się mnie pozbyć. ‐ Wzruszyła ramionami. ‐ Głupio to wygląda tak stać w drzwiach, nie?
Schyliła się do psa i poczochrała go za uszami.
‐ Jesteś sam? ‐ Właściwie nie czuła, jak ogólnikowe jest to pytanie, po prostu chciała wiedzieć, czy jej nowy znajomy ma towazysza.
‐ Czasem muszę, ale dopóki mam w tym mieście wszystko co mi potrzebne, to nie mam zamiaru iść gdziekolwiek indziej. Zwłaszcza, że teraz to miejsce oczyścili z Zombie Dzicy, ale wiadomo jak będzie, gdy odejdą.
Ten jedynie odłożył książkę i podszedł w kierunku drzwi. Gdy pukanie się nasiliło, tamten krzyknął:
‐ Przecież idę, kurde, nie wal to, bo zwabisz wszystkie Zombie z okolicy, debilu!