Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Wręcz przeciwnie, wydawał się w pełni sił i humoru, acz chyba jeszcze Cię nie zauważył.
Może się rypła jej diagnoza i Świętoszek rozmnożył się mitotycznie, a nie poprzez ciążę. Sprawdziła jak tam się trzyma pogoda.
Miło, ciepło i słonecznie, acz na niebie powoli zbierają się chmury. Ale że to białe i puszyste obłoki, to raczej nie ma co się martwić o deszcz.
‐ Te chmury wyglądają na smakowite. Ciekawe, czy bardziej smakują jak bita śmietana, czy wata cukrowa.
Słysząc to pytanie natury egzystencjalnej, zdał sobie sprawę, że nie jest już tu sam, więc odwrócił się do Ciebie. ‐ Och… Już jesteś?
‐ Zadałabym to samo pytanie, wydawało mi się, że coś cię zjadło.
‐ Uhm… A to niby czemu? Przecież nadal tu jestem, cały i zdrowy.
‐ Czasem miewam wątpliwości. Dobrze ci się spało?
‐ Niezbyt. ‐ odparł i westchnął, robiąc dłuższą przerwę. ‐ W ogóle.
‐ Skoro nie spałeś, to czemu teraz nie śpisz? Naprawdę, nie radzisz sobie poza domem.
‐ Po prostu nie mogę zasnąć. Sam nie wiem czemu. Nawet jeśli bym chciał to nie ma na to większych szans.
‐ Utulić cię następnym razem do snu? Nie mam ochoty, żebyś mi tu zdychał.
‐ Jak widać to nigdzie się jeszcze nie wybieram.
‐ A wychodziłeś w ogóle?
‐ Z obozu? Tak, w nocy… Wiem, że to było nierozsądne, przepraszam Cię.
‐ Aj tam. Myślałam, że wyszedłeś z rana i byłam się za tobą rozejrzeć.
‐ Martwiłaś się?
‐ No jakoś tak by mi cię brakowało, świętoszku.
‐ Nawzajem.
Uśmiechnęła się, jakby reagując na dobry żart. Zajęła się mizianiem psa. ‐ Byłeś przy tamtym źródle? ‐ Zmieniła temat.