Warszawa [Polska]
-
Cholera, cholera, cholera myślał wampir, biegnąc po schodach w górę, aby jak najszybciej opuścić stację metra. Warszawa nie jest może Nowym Jorkiem, ale i tu w nocy po mieście kręci się sporo ludzi. Spróbuje jakkolwiek zgubić tajemniczego mężczyznę pośród tłumu.
-
Kierując się do wyjścia, zauważyłeś rzeczywiście niewielki tłum, w który mógłbyś się wtopić. Ale przeczucie mówiło ci, że coś jest nie tak… Po kilku chwilach obserwacji dostrzegłeś dwóch mężczyzn w podobnych płaszczach, trzymających dłonie w głębokich kieszeniach i rozglądających się wokół. Mógł to być tylko przypadek, że wyglądali podobnie, ale równie dobrze mogły to być wezwane przez niego posiłki i pójście tam to jak pchanie się w pułapkę.
-
Błagam, aby to był tylko przypadek pomyślał wampir. Z jednej strony faktem jest, iż pchanie się tam to pchanie się w pułapkę. Ale jak nie wtopi się w ten niewielki tłumek, to gdzie indziej może się udać? Wrócić na stację metra? Do tego gościa?
Ale z drugiej strony tu jest dwójki podobnie ubranych mężczyzn. Jeszcze się okaże, że to faktycznie jest pułapka zrobiona przez posiłki tamtego jegomościa… Ale co innego może zrobić?
Ruszył w tłumek, aby spróbować się w nim ukryć. -
Jeden z rozglądających się wokół mężczyzn zauważył cię i lekko szturchnął swojego kompana. Obaj schowali ręce do kieszeni płaszczy i również ruszyli w tłum. Najwidoczniej tylko jego obecność ratowała cię przed zastrzeleniem na miejscu, jak jakieś zwierzę. Niestety, zbawczy tłum nie będzie towarzyszyć ci wiecznie, spora część osób rozeszła się, a pozostali czekają przy przejściu dla pieszych. Gdy przejdą na drugą stronę, rozejdą się w różnych kierunkach, a im mniej liczny tłum, tym większe dla ciebie zagrożenie, zwłaszcza gdy masz tych dwóch na ogonie.
-
Gdy przejdą przez pasy, jedyne co mu pozostaje to szukanie kolejnego tłumu.
Poszedł więc razem z resztą na przejście dla pieszych, wbijając się w środek, aby być jak najbardziej chroniony przed tamtą dwójką. -
Tak jak mogłeś się spodziewać, ludzie rozeszli się w różnych kierunkach, rozbili się na małe grupki, pary czy pojedyncze osoby. Dwaj mężczyźni również pokonali przejście, choć w ostatniej chwili, i ruszyli w twoją stronę.
-
Kurwa, kurwa, kurwa myślał Wiktor. Rozglądał się za najbliższymi… No właśnie czym? Autobus, żeby jakoś spierdolić? To nie ma sensu… No chyba, że trafi na jakiegoś chamskiego kierowcę, który ucieknie jak tylko Wiktor wsiądzie. Chociaż… Postarał się rozeznać w okolicy, aby określić, jak daleko ma do Wisły. Chociaż nie tyle do samej Wisły, co do jakiegoś mostu na niej.
-
Najbliższy był Most Śląsko-Dąbrowski, nieco ponad kilometr od stacji metra, którą opuściłeś. Taką odległość ludzie pokonują w kwadrans, ty powinieneś szybciej, zwłaszcza przy odpowiedniej motywacji, jaką są psychopaci z pistoletami na gwoździe, którzy siedzą ci na karku.
-
W takim razie przyspieszył kroku jeszcze bardziej, aby jak najszybciej znaleźć się na Moście Śląsko-Dąbrowskim.
-
Wciąż mogłeś czuć się w miarę bezpiecznie, nie było tu wielkich tłumów, ale jednak jakichś ludzi mijałeś, oni mijali ciebie, wszystko to powstrzymywało twoich prześladowców przed atakiem. Dopiero na samym moście zrobiło się niebezpiecznie, gdy zdałeś sobie, że dzieli was niespełna dziesięć metrów, a poza wami nie ma tu nikogo w zasięgu wzroku czy słuchu.
-
Ten post został usunięty! -
Zbliżył się do barierki mostu.
– Nara frajerzy! – zakrzyknął. I skoczył do Wisły. -
Skacząc, zdążyłeś jeszcze zauważyć ich zdumione twarze. Bez wątpienia, nie spodziewali się takiego wybiegu z twojej strony i jedyne, co mogli zrobić, to wychylić się przez barierki i śledzić twój upadek. Upadek, który zwykłego człowieka mógłby zabić albo uszkodzić na tyle, że woda i nurt rzeki zrobiłyby resztę, ty jednak nie miałeś takich problemów i po prostu zanurzyłeś się na kilka metrów pod wodę, dzięki impetowi upadku. Tylko co dalej?
-
Co dalej? No oczywiście teraz trochę poczekać. Jak zechce mu się wyjść już teraz, to te gnojki od razu go złapią.
Zaczął płynąć kraulem pod podpory mostu, aby usiąść na ziemi zgromadzonej wokół betonu. Poczeka tak z pół godziny, aż tamci stracą zainteresowanie i pójdą w piździec. -
Czas pod mostem dłużył ci się niemiłosiernie, płynąc w rym dźwięków pojazdów przejeżdżających po moście w obie strony. W końcu minęło chyba wystarczająco dużo czasu, aby bezpiecznie opuścić to przymusowe schronienie. No właśnie: chyba. Kimkolwiek byli ci ludzie, wyglądali na dość zawziętych i nie masz gwarancji, że tak łatwo i szybko zrezygnują.
-
Wiktor wstał, po czym ponownie zanurzył się w wodzie, aby popłynąć dalej z nurtem Wisły. Powrót w to samo miejsce, z którego skoczył do rzeki, całkowicie odpada. Ciule wciąż mogą tam być. Płynął sobie i płynął w poszukiwaniu kolejnego mostu, jednocześnie cały czas patrząc, czy na brzegach Wisły nie ma jakichś schodków lub drabinek, którymi mógłby wrócić na ulice stolicy.
-
Było ich sporo, ale wychodzenie na brzeg pierwszą z brzegu nie było dobrym pomysłem z tych samych powodów, z jakich nie było nim wrócenie na most, z którego właśnie skoczyłeś. Po przepłynięciu około kilometra, zdołałeś wydostać się na brzeg. Dzięki temu, że w zasadzie nie musisz przejmować się takimi, typowo ludzkimi, problemami jak chłód i przeziębienie, możesz wracać do siebie lub zrobić cokolwiek innego. Tylko mokre ubrania mogą trochę wadzić, bo będziesz sprowadzać na siebie ciekawskie spojrzenia gapiów, o ile jakichś jeszcze spotkasz.
-
Yup, te mokre ciuchy bardzo zwracają uwagę pomyślał Wiktor. Ale brak ciuchów tym bardziej. Chociaż o tej porze miasto pełne jest dziwnych ludzi, więc jeden dziwak więcej z gołą klatą nie zwróci raczej wielkiej uwagi. Za to ze spodniami może być już problem, bo w samych gaciach nie będzie się wałęsał po stolicy. Musi w jakiś sposób jak najszybciej dostać się do swojego mieszkania, wszak te knypki mogły powiadomić jeszcze większą ilość kolegów, że mają wampira w Warszawie.
Znów poczuł skurcz żołądka - brzusio wciąż domaga się świeżej krwi. Postanowił więc wyssać krew z byle kogo, byle tylko uciszyć brzuch.
Wiktor zdjął swoją koszulę i spróbował wycisnąć z niej jak najwięcej wody, żeby mogła pochłonąć kolejną jej porcję z mokrego ciała wampira. -
Osuszanie trochę ci zajęło, ale teraz przynajmniej wyglądasz jak dziwak, a nie jak debil. Niestety, straciłeś na tym kolejne cenne kwadranse, głód krwi się w końcu sam nie zaspokoi… Pora wznowić przerwane łowy.
-
Wiktor wykręcił koszulę raz jeszcze i przewiesił ją na lewym barku. Teraz najważniejsze pytanie ze wszystkich możliwych - gdzie te łowy wznowić? Jest nader prawdopodobne, że spotkani przed chwilą koledzy patrolują centrum Warszawy, a zatem próba łowów tam - i w ogóle same zjawienie się - odpada. Ehh… Wampir chyba faktycznie będzie musiał zniżyć się do kolacji na byle kim, bo szanse, że znajdzie znowu jakąś nastolatkę w miniówce, są marne.
Wyszedł na ulice miasta i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu jakiejś zdobyczy. MUSI COŚ ZJEŚĆ. -
Chociaż głód i strach przed nieznajomymi, którzy nie tylko chcieli, ale przede wszystkim byli w stanie cię zabić popędzał cię jak nigdy na poprzednich łowach, to minęła dobra godzina, nim dopadłeś swoją ofiarę. Szczęśliwie nie był to kolejny ćpun, ich krew była tak paskudna, że lepiej byłoby wyssać jakiegoś bezpańskiego psa, choć i tak daleko mu było do twoich ulubionych dań: najebany w trzy dupy facet w okolicy trzydziestki, który postanowił przeczekać najgorszy etap stanu, w jakim się obecnie znajdował, w jakiejś bocznej uliczce, co okazało się dość sporym błędem. Ale z twojego punktu widzenia złożyło się bardziej, niż idealnie, bo wszystko, co się z nim teraz wydarzyło, będzie można spokojnie zrzucić na to, jak bardzo się zachlał.
-
//Ale Kubełuszu, W momencie nakłucia skóry ofiary kły wampira wprowadzają do organizmu delikwenta neurotoksynę o działaniu amnezyjnym. Siła działania neurotoksyny zależy od wieku wampira, dla przykładu świeże wampiry usuwają kilka minut z pamięci ofiary, roczne wampiry są w stanie usunąć pamięć mającą paręnaście minut, kilkuletni krwiopijcy mogą usunąć od 30 minut do godziny, a najstarsze wampiry potrafią usunąć kilka lub nawet kilkanaście godzin z życia ofiary. Neurotoksyna ma również właściwości zwiotczające mięśnie, rozszerzające naczynia krwionośne i zapobiegające krzepnięciu krwi. Dodatkowo oprócz tej neurotoksyny do krwiobiegu wstrzykiwana jest jeszcze jedna substancja, która ma silne właściwości regenerujące. Dzięki niej ślady po byciu ugryzionym przez wampira bardzo szybko się goją.
Mój typ wampira z natury nie wysysa tak, że zabija. Bardziej otępia i zostawia w piździe.// -
//Zapomniawszy. Edytowane, możesz odpisywać.//
-
No i załatwione. Krew wchłonięta, delikwent leży i może sra po siebie - kto tam to może wiedzieć, różne rzeczy dzieją się z człowiekiem pod wpływem alkoholu.
Wiktor zdecydował się na powrót do swojego mieszkania. Podszedł na najbliższy przystanek autobusowy i zobaczył, czy coś w najbliższym czasie jedzie w tamtym kierunku. -
Miałeś szczęście, nocny autobus odjeżdżał akurat za kilkanaście minut. A gdy przyjechał, nawet niespóźniony, nie czekał na ciebie żaden świr w prochowcu z pistoletem na gwoździe. Po przejażdżce i krótkim spacerze dotarłeś w końcu do swojego mieszkania, syty i w jednym kawałku.
-
Skoro najedzony to postanowił pójść spać. Dzisiaj miał tyle emocji, że odrobina snu mu nie zaszkodzi. W końcu nie na co dzień można walczyć z kimś kto wie, czym są wampiry.
-
Powoli zaczynało świtać, więc nic dziwnego, że chociaż zasnąłeś niemal od razu, to obudziłeś się dopiero popołudniu, około czternastej.