Warszawa [Polska]
-
Chociaż głód i strach przed nieznajomymi, którzy nie tylko chcieli, ale przede wszystkim byli w stanie cię zabić popędzał cię jak nigdy na poprzednich łowach, to minęła dobra godzina, nim dopadłeś swoją ofiarę. Szczęśliwie nie był to kolejny ćpun, ich krew była tak paskudna, że lepiej byłoby wyssać jakiegoś bezpańskiego psa, choć i tak daleko mu było do twoich ulubionych dań: najebany w trzy dupy facet w okolicy trzydziestki, który postanowił przeczekać najgorszy etap stanu, w jakim się obecnie znajdował, w jakiejś bocznej uliczce, co okazało się dość sporym błędem. Ale z twojego punktu widzenia złożyło się bardziej, niż idealnie, bo wszystko, co się z nim teraz wydarzyło, będzie można spokojnie zrzucić na to, jak bardzo się zachlał.
-
//Ale Kubełuszu, W momencie nakłucia skóry ofiary kły wampira wprowadzają do organizmu delikwenta neurotoksynę o działaniu amnezyjnym. Siła działania neurotoksyny zależy od wieku wampira, dla przykładu świeże wampiry usuwają kilka minut z pamięci ofiary, roczne wampiry są w stanie usunąć pamięć mającą paręnaście minut, kilkuletni krwiopijcy mogą usunąć od 30 minut do godziny, a najstarsze wampiry potrafią usunąć kilka lub nawet kilkanaście godzin z życia ofiary. Neurotoksyna ma również właściwości zwiotczające mięśnie, rozszerzające naczynia krwionośne i zapobiegające krzepnięciu krwi. Dodatkowo oprócz tej neurotoksyny do krwiobiegu wstrzykiwana jest jeszcze jedna substancja, która ma silne właściwości regenerujące. Dzięki niej ślady po byciu ugryzionym przez wampira bardzo szybko się goją.
Mój typ wampira z natury nie wysysa tak, że zabija. Bardziej otępia i zostawia w piździe.// -
//Zapomniawszy. Edytowane, możesz odpisywać.//
-
No i załatwione. Krew wchłonięta, delikwent leży i może sra po siebie - kto tam to może wiedzieć, różne rzeczy dzieją się z człowiekiem pod wpływem alkoholu.
Wiktor zdecydował się na powrót do swojego mieszkania. Podszedł na najbliższy przystanek autobusowy i zobaczył, czy coś w najbliższym czasie jedzie w tamtym kierunku. -
Miałeś szczęście, nocny autobus odjeżdżał akurat za kilkanaście minut. A gdy przyjechał, nawet niespóźniony, nie czekał na ciebie żaden świr w prochowcu z pistoletem na gwoździe. Po przejażdżce i krótkim spacerze dotarłeś w końcu do swojego mieszkania, syty i w jednym kawałku.
-
Skoro najedzony to postanowił pójść spać. Dzisiaj miał tyle emocji, że odrobina snu mu nie zaszkodzi. W końcu nie na co dzień można walczyć z kimś kto wie, czym są wampiry.
-
Powoli zaczynało świtać, więc nic dziwnego, że chociaż zasnąłeś niemal od razu, to obudziłeś się dopiero popołudniu, około czternastej.
-
Ziewnął i wstał z łóżka. Poszedł do kuchni, aby wyciągnąć z lodówki starą krew. Napije się lampki to od razu stanie na nogi.
-
Może i by tak było, gdybyś dostał się do lodówki. W połowie drogi twoją uwagę zwróciło pukanie do drzwi, dość natarczywe, połączone z dzwonieniem dzwonkiem. A choć byłeś jeszcze trochę wczorajszy, to wiedziałeś, że nie powinieneś się dziś nikogo spodziewać: kuriera, innego dostawcy, żadnego fachowca mającego coś naprawić, ani nikogo, kto miałby wpaść ot tak, z czysto towarzyską wizytą.
-
-- Co jest kurde, noc jest kurde – powiedział półprzytomny, kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma nocy, lecz jest środek dnia. – Nieważne.
Podszedł do drzwi i przekręcił zamek, żeby wpuścić gościa. -
Biorąc pod uwagę, że poprzedniej nocy zupełnie nieznane ci i uzbrojone po zęby osoby postanowiły urządzić sobie na ciebie polowanie w środku miasta bez żadnego powodu, który przyszedłby ci do głowy, zachowanie to było równie odważne, co głupie i bezmyślne. Gdy przez ułamek sekundy wyobraziłeś sobie, jak za drzwiami przywita cię lufa tego pistoletu na gwoździe wycelowana prosto w twoją głowę, drzwi stanęły otworem. Stała tam dziewczyna, na oko nie mająca więcej, niż dwadzieścia lat, blada, nerwowa i roztrzęsiona, z blond lokami w nieładzie, ubrana w czarne dżinsy, białą koszulkę i katanę w kolorze spodni.
- Można? - zapytała, wskazując na twoje mieszkanie, jednocześnie oglądając się jeszcze raz nerwowo na klatkę schodową. -
Był zdziwiony tą wizytą. Już miał zamknąć tej dziewczynie drzwi przed nosem, ale Wiktor, choć polski wampir, nie jest aż takim chamem, żeby zamykać ludziom drzwi przed nosem. Tym bardziej zaskoczył go fakt, że dziewczyna była poddenerwowana. Coś musi być na rzeczy. A skoro patrzy się na klatkę schodową, to ktoś tam musi być.
Pociągnął ją za ramię, żeby znalazła się w jego mieszkaniu, a następnie zamknął drzwi, wyglądając przez judasza, czy ktoś idzie.
-- Więc? Co się stało? -
- A co się nie stało! - odparła, wciąż roztrzęsiona, siadając na najbliższym wolnym meblu. - Kurwa, to nie było normalne… Jacyś popierdoleńcy w płaszczach i z pistoletami na gwoździe, klamka mieszkania pokropiona wodą święconą… Uciekłam tutaj, bo nie miałam się gdzie podziać. Stefan mówił, że się porządny z ciebie człowiek. Znaczy wampir. Dlatego wpadłam. Ale spokojnie, nikt mnie nie śledził.