Los Angeles
-
Kuba1001
W końcu dojechaliście pod jakiś budynek, który był zapewne kwaterą Bandytów w tym mieście, a niegdyś mógł stanowić całkiem okazałe lokum jakiejś bogatszej persony. Obecnie był w nieco gorszym stanie, bo o ile cały się trzymał, to był brudny, trawniki pozostały nieskoszone od wielu miesięcy lub lat, a wszędzie kręcili się uzbrojeni Bandyci. Stali oni także przed bramą do domu i obstawili barykady wzniesione na ulicy prowadzącej do niej. Same barykady wykonano przeważnie z ziemi, kamieni, gruzu i wraków aut.
W tym miejscu skończyła się Wasza wycieczka samochodem, Bandyta zsiadł, Ty również, a pickup odjechał w nieznane, być może znów na przedmieścia. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Pozwolił, i wszedłeś do środka. Podłoga wyłożona była marmurem, a na białych ścianach wisiały różne obrazy, których nazwy, a tym bardziej ich autorzy, nie przychodziły Ci do głowy. Znajdowało się tu też pełne umeblowanie w postaci wielu szaf, szafek, krzeseł, fotela, biurka, stołu, kanapy i tym podobnych. Na jednej ze ścian wisiał też telewizor plazmowy. Zamiast ściany naprzeciwko drzwi, było przeszklone okno. Do biurka stojącego blisko okna nie prowadził dywan, a futro białego niedźwiedzia. Za biurkiem siedział odwrócony do Ciebie plecami mężczyzna.
-
-
-
-
-
FD_God
Odetchnął za to nieco ciężej i zaczął mówić.
‐No dobrze, pańscy ludzie grzecznie namówili mnie do tego bym do was się przyłączył, na co ja rzecz jasna się zgodziłem, nie mogłem odrzucić tak dobrej oferty na dalsze przeżycie. Tak samo powiedzieli mi, że przyjdzie mi tutaj teraz z panem rozmawiać konkretniej na temat tego czy rzeczywiście zostanę przyjęty w wasze grono… -
Kuba1001
Milczał jeszcze chwilę, nim znów się odezwał.
‐ Nie jesteśmy organizacją charytatywną. ‐ powiedział. ‐ Naszym zadaniem jest przeżyć wszelkimi możliwymi sposobami, zawsze myślimy tylko o sobie. Więc jeśli masz jakieś opory moralne lub później będą dręczyć Cię wyrzuty sumienia, to nie masz tu czego szukać. -