Los Angeles
-
Reichtangle No i co? Nadal nie wiem gdzie on jest. Mamy iść w to samo miejsce, mając nadzieje, że nadal będzie się tam kręcił? No i dobra, moim zadaniem jest słuchać, a nie dyskutować, ale nie spodziewam się niczego specjalnego. Wiedzą przynajmniej jak on wygląda? Przecież, ja go nawet nie widziałem na oczy. ‐ wczytał się szukając jeszcze jakiś informacji.
-
-
Kuba1001 Reich:
Niewiele, jedynie dwa zdjęcia: Mapa miasta ze sporym okręgiem zaznaczonym czerwonym flamastrem i podpisem, z którego wynika, że to tam najpewniej możecie go znaleźć, co nie jest zbyt dużą pociechą, bo to i tak jedna trzecia miasta do przetrząśnięcia w poszukiwaniu jednej osoby, a także jego zdjęcie, choć nie musi Ci ono mówić wiele, data wskazuje na to, że wykonano je jeszcze na długo przed apokalipsą, gdy służył w armii. Tak czy siak, przedstawiał się na nim jako krótko ostrzyżony brunet o błękitnych oczach, wydatnej szczęce, gładkiej twarzy (w sensie, że bez zarostu) i blizną na prawym policzku.
Zohan:
‐ Nie wiem, skąd Cię wytrzasnęliśmy, ale wokół panuje cholerna apokalipsa Zombie, więc raczej tak, spi***alamy przed nimi i przed śmiercią. A co? -
-
-
-
Reichtangle ‐Cześć chłopaki ‐ powiedział, podając im dłoń ‐ Przykro mi to mówić, ale nie możemy pozwolić sobie na odpoczynek i znów musimy wyjść w teren. Cóż, taka dola najlepszych wysłanników Bożych. Dziś polujemy na człowieka, który wczoraj zakpił z nas i zranił Rogera, a także jest odpowiedzialny za okrutne zbrodnie przeciw naszym barciom, siostrom i samemu Stwórcy. Nasze poszukiwania zaczniemy w tym miejscu ‐ powiedział wskazując na mapę. ‐ A tak wygląda nasz cel ‐ pokazał im zdjęcie ‐ To podobno twarda sztuka, więc uzbrójcie się dobrze. Lawrence, tym razem weź miotacz ognia, jeśli znów spróbuje się zabarykadować w mieszkaniu, nie będziemy bawić się kotka i myszkę.
-
-
Kuba1001 Reich:
Wszyscy pokiwali głowami i starali się jak najlepiej przyjrzeć zarówno mapie, jak i zdjęciu, a potem przygotowywać broń i resztę ekwipunku, a tylko Lawrence Was opuścił, idąc do zbrojowni po swój destrukcyjny oręż.
//Można wiedzieć, jakie dokładnie miejsce pokazałeś im na mapie?//
Zohan:
‐ Tak, właśnie o to mi chodziło. -
-
-
-
-
-
Kuba1001 Zohan:
Nadal byliście na przedmieściach, wszystkie budynki wyglądają tu tak samo, ewentualnie są zrujnowane w różnym stopniu, więc wspinanie się na dach któregokolwiek to raczej słaby pomysł.
Reich:
Omijając po drodze mniejsze lub większe grupki Zombie, aby nie tracić amunicji, czasu i ludzi, a przede wszystkim nie zwracać na siebie uwagi, z powodzeniem trafiliście tam, gdzie pokazywała mapa, a przynajmniej w pewnym stopniu, ponieważ okazały czerwony okrąg zawierał w sobie przynajmniej trzecią część całego miasta… Poszukiwania możecie zacząć od przedmieść, w których obecnie się znajdujecie. -
-
-
-
-
Kuba1001 Reich:
‐ A jeśli tym kimś nie będzie nasz stary znajomy to co? ‐ zapytał Roger.
Jak to na przedmieściach, wszystkie budynki były identyczne, więc próżno szukać tu czegoś wysokiego, chyba że spróbowałbyś wspiąć się na dach jednego z niezrujnowanych domów, co raczej nie jest dobrym pomysłem, jeśli nie chcesz skręcić sobie karku.
Zohan:
Posłał pytające spojrzenie reszcie, a gdy tamci się zgodzili, skinął głową i ruszył w stronę owej budowli.