Londyn
- 
 StinkyWhiskey StinkyWhiskeyZegarek od razu założył na lewą rękę; był praworęczny. Co dziwne, skierował go tarczą do środka, a nie od zewnątrz jak zwykle się to robi //Fun fact, ja tak noszę zegarki :b//. Resztę rzeczy schował po kieszeniach, zapas zapalniczek się przyda, nawet ta szmatka sie na coś przyda. Teraz ta lepsza część, wrócił do głównego pomieszczenia w poszukiwaniu whiskey i szkockiej. 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Kucu: 
 Niestety, była tylko whiskey, ale za to w trzech nieotwieranych butelkach, do tego półlitrowa flaszka wódki, butelka śliwowicy i skrzynka piwa.
 Antek:
 Pełzacz wciąż, no cóż, pełzły, nie są to najszybsze Zombie, ale Szwendacz zbliżył się już dostatecznie, aby otworzyć śliniącą się paszczę, wyciągnąć w Twoją stronę łapska i przyprawić o mdłości zapachem gnijącego mięsa.
 Vader:
 Na pewno złamani psychicznie, choć tutaj powoli sami się podnosili, ale do tego też wygłodzeni, spragnieni, brudni, zawszeni i ogółem wynędzniali.
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 Nie zamknął, szczęka zwyczajnie odpadła mu od tylu uderzeń, ale zabiłeś go bez trudu, a w końcu tylko to się liczyło, prawda?
 Vader:
 Ty tak, ale co z resztą?
 Kucu:
 Nie znalazłeś ani nic groźnego, ani ciekawego, ocalałych również brak.
 Dustyy:
 W okolicy kręciły się jedynie pojedyncze Zombie, na które nie było sensu marnować amunicji, z reguły jeden wojak odwracał uwagę danego zdechlaka, a drugi zabijał go przy pomocy bagnetu, noża, pałki czy czegokolwiek innego.
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 Problem był tylko w tym, że drzwi były zamknięte, najpewniej od wewnątrz…
 Vader:
 Większość najpewniej chciałaby uciec stąd jak najszybciej, nim bandycie hordy zwalą im się na głowy, ale tak też można…
 Kucu:
 Na nadbrzeżu brakowało sklepów, ale magazynów miałeś wręcz pod dostatkiem, podobnie jak leżących luzem kontenerów i tym podobnych.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 

 
  
 