Dallas
-
-
Kuba1001
O ile Ty ledwo posmutniałeś, bo w gruncie rzeczy nie znałeś tamtego osiłka, nie wiedziałeś nawet, jak mu na imię, to jego kompan znał go pewnie od wielu lat, może i jeszcze sprzed apokalipsy, więc nic dziwnego, że przeżył jego śmierć bardziej. Z tego powodu nie odpowiedział nawet na Twoje pytanie, a zamiast tego wybiegł bez słowa z bezpiecznej kryjówki i zaczął odgarniać gruz, licząc na to, że zasypany kolega wciąż żyje. Po kilku chwilach tej mozolnej pracy rozległy się strzały, a on padł na gruzowisko, co znaczy, że Bandyci są już bardzo blisko, słyszysz nawet ich nawoływania.
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Ja Ciebie też… Chyba. Ale też jako kumpel. ‐ odparł szybko i również przygotował broń.
Miałeś w magazynku jeszcze sześć naboi, a licząc je, dostrzegłeś pierwszego z Bandytów. Jax, choć miał go na muszce, nie strzelał. Chciał pewnie zaczekać, aż pojawi się ich więcej, bo zabicie jednego nic nie da, co najwyżej to, że to tutaj zaczną od nowa walić z tego Miotacza Min czy jak to się tam nazywało. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Jakieś zapyziałe podwórko, gdzie pewnie lokalni mieszkańcy spożywali i wydalali alkohol, bo zapach było czuć nawet teraz, ale równie dobrze to ci Bandyci mogą tak śmierdzieć. Poza kilkoma zniszczonymi stolikami i krzesłami nie było tu nic. Jeśli chodzi o trupy, to nie miałeś co spodziewać się ciężkiej broni, nie skoro mieli zająć się szturmem na budynek, więc każdy miał po nożu, dodatkowo dysponowali nabitymi rewolwerami Magnum. Nic wybitnego, ale zawsze coś. U jednego znalazłeś bardzo ciekawy, równie pomocny co potencjalnie niebezpieczny, łup, czyli granat‐samoróbkę.
-
-