Pustynia Śmierci
-
Radiotelegrafista
Oż cholera! Nieźle się zbliżył. Jeżeli są to bandyci, najpewniej już by do niego strzelali… Z resztą, inni też by strzelali. I co ma do stracenia? Wypuścił na chwilę Jimi’ego (papugę) w powietrze, na wypadek jakby coś miało jej się stać. Były w pobliżu jakieś osłony, do których mógłby wskoczyć w razie ognia od strony fortu?
-
Kuba1001
Woj:
‐ Z tego, co wiem, to nie ma tam czego szukać, ale owszem, wiemy. Jakieś sto kilometrów stąd na północ.
Radio:
Nie, bowiem osłony ułatwiałyby sprawę atakującym, więc obrońcy usunęli wszystkie głazy, wraki, gruz i wszystko, co mogłoby dać ochronę komukolwiek, kto chciałby zaatakować to miejsce. Poza tym, kilku strażników najpewniej Cię zauważyło, ale nie strzelają, więc możesz wziąć to za dobrą monetę. Do papugi również nikt nie strzelał. -
Woj2000
‐Naprawdę? ‐ zapytał lekko zdumiony odległością ‐ To gdzie ja zaszedłem? Jeszcze dwa tygodnie temu byłem w El Paso. To szybko mi ta wędrówka zleciała, aż straciłem rachubę.
Na krótką chwilę zamilkł, po czym kontyuował:
‐El Paso… nie polecam tam iść. Nie dość, że wszystko rozgrabione, to jeszcze na jakiegoś Ogra tam trafiłem! Uwierzycie, że ten dryblas gonił mnie po całych przedmieściach przez pół dnia? Zawzięta bestia, nie powiem… -
-
Kuba1001
Woj:
Przez kilka sekund mogłeś zauważyć zdziwienie, konsternację, a nawet strach na twarzach tego i innych członków Z‐Com. Mimo to po chwili opanowali się i wrócili do siebie.
‐ Rzadko kiedy widuje się tu Ogry…
Radio:
Zdecydowanie nie, bo nie strzelali do Ciebie, mimo iż byłeś na widoku. Dopiero po chwili wycelowano w Ciebie dwa archaiczne karabiny czterotaktowe z czasów drugiej wojny, chyba rosyjskie i radzieckie Mosiny, które dzierżyło dwóch krzepkich strażników.
‐ A Ty kto?
‐ I czego tu szukasz? -
Woj2000
‐Może i tak, ale ,rzadkie" nie znaczy niemożliwe.‐ odpowiedział hardo, odruchowo zacierając ręce. Zaraz potem dodał, lekko się uśmiechając ‐ To co, możemy już wejść do środka? Stoimy tu jak kołki od dziesięciu minut; jeszcze coś nas zobaczy i tyle z tego bedzie. A historię o Ogrze mogę zawsze opowiedzieć w środku. Podobnie jak kilka innych…
-
-
Kuba1001
Woj:
‐ Niech będzie. Chcesz najpierw odpocząć po podróży i coś zjeść czy od razu masz zamiar wziąć się do roboty?
Radio:
Jeden z nich nie przestawał do Ciebie celować, drugi zaś opuścił broń, ale tylko po to, żeby podejść i przeszukać Cię z grubsza.
‐ Czysty. ‐ wyjaśnił swojemu kompanowi, a i ten opuścił lufę karabinu. ‐ Co Cię sprawdza do Gniazda Tułacza? ‐ dodał nieco raźniejszym tonem. -
-
-
Kuba1001
Radio:
‐ Na to masz zajebistego farta, bo zamiast trafić na bazę wypadową jakichś degeneratów to dostałeś się do największej, bo i jedynej w promieniu kilkuset kilometrów, placówki handlowej. Mamy tu broń, amunicję, żarcie, wodę, alkohol i wiele więcej, w tym paliwo, miejsce do spania i odpoczynku i tak dalej. Tym jest, tak pokrótce, Gniazdo Tułacza. Teraz jasne?
Woj:
‐ Jeden z naszych Humvee, silnik i chłodnica padły mu na amen, ale poza tym jest sprawny. Jeśli go nie naprawisz, to pewnie przyślą po niego śmigłowiec, ale cholera wie kiedy przyleci i kiedy wróci ze sprawną maszyną. To jest priorytet, innymi rzeczami możesz zająć się później. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Woj:
Skinął głową i po krótkiej podróży zaprowadził Cię do miniaturowego garażu, w którym najwięcej miejsca zajmował rzeczony samochód, a także dwa cywilne motocykle. Poza tym znajdowało się tu sporo różnorakich narzędzi i części zamiennych ułożonych na drewnianych szafkach i półkach oraz nieco paliwa w kanistrach.
Radio:
‐ My wejdziemy, ale jak skończymy wartę. Ty możesz wleźć do środka teraz, stać tutaj gaworzyć albo wypi***alać, nam to wisi i powiewa. -
Woj2000
Były lotnik natychmiastowo po wejściu położył plecak na ziemi, po czym zdjął ,pilotkę" i położył ją na plecaku. Następnie zwrócił się w stronę jednego z żołnierzy i odruchowo zacierając ręce, odezwał się do nich raźnym tonem.
‐No, panowie. To dajcie mi tu trochę czasu, kilka brudnych szmat, trochę wody pitnej i dostęp do tych wszystkich narzędzi, a to autko będzie wam śmigać. Obiecuję to! -
-
Kuba1001
Woj:
‐ Jeśli sądzisz, że zostawimy Cię tu z tym wszystkim samego, to grubo się mylisz. ‐ odparł jeden ze strażników, krzyżując ramiona na piersi. ‐ Nadal nie będziemy Ci ufać jak jednemu ze swoich, w końcu równie dobrze możesz być jakimś sabotażystą albo innym szpiegiem.
Radio:
Wzruszyli ramionami i mruknęli coś pod nosami w odpowiedzi, a Ty wszedłeś do środka. Centrum tego miejsca zajmował rozległy dziedziniec lub inny plac, na którym swoje stoiska lub pełniące ich rolę pojazdy rozstawili rozmaici handlarze, oferujący jedzenie, wodę, paliwo, broń, amunicję, alkohole i wiele, wiele więcej.