Warszawa
-
-
Kuba1001
Spotkaliście się przed wejściem do tego prowizorycznego obozu. Ich było trzech, odziani nie w łachmany, jak mogłeś się spodziewać, ale porządne i wytrzymałe buty, wygodne spodnie z wieloma kieszeniami, bluzy z kapturami i skórzane kurtki, bo jak ginąć, to z klasą, acz takiemu Zombie jednak ciężko przegryźć się przez coś takiego. Poza tym wszyscy mieli przy sobie noże, jeden miał ich dodatkowych osiem, najpewniej do rzucania, drugi dysponował łomem, a kolejny maczetą lub czymś, co całkiem nieźle ją udawało. Do tego pistolety w kaburach, choć słyszałeś już o takich, którzy wkładali tam drewniane repliki, dla postrachu.
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Czyli Maciek, bo reszta brzmi pedalsko. My to Robert, Jacek i Wiktor. ‐ przedstawił siebie i pozostałych Twój rozmówca, na co ten ostatni, zapewne Wiktor, oburzył się.
‐ Skończysz już?! Pamiętasz, że od apokalipsy nazywam się Błyskawica?
‐ Faktycznie, Wiktor. ‐ odparł tamten z kpiącym uśmieszkiem na ustach. ‐ Zapomniałem, Wiktor. Wiktor, wybaczysz mi?
‐ Spi***alaj. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ No i w sumie słuszna. Chociaż nie zawsze. Na przykład w jednym z centr handlowych też siedzą tacy jedni, dobrze wyposażeni. Niby nienawidzą Bandytów i mają własne osiedle ocalałych, ale w praktyce to chore sku*wiele. Niedawno, za trochę żywności i medykamentów, wykupiliśmy z ich niewoli jedną kobietę, wcześniej była Bandytką, ale teraz pomaga nam i w pełni wykorzystuje drugą szansę, którą dostała.
-
-
-
-
-
-