Warszawa
-
Kuba1001
‐ Czyli Maciek, bo reszta brzmi pedalsko. My to Robert, Jacek i Wiktor. ‐ przedstawił siebie i pozostałych Twój rozmówca, na co ten ostatni, zapewne Wiktor, oburzył się.
‐ Skończysz już?! Pamiętasz, że od apokalipsy nazywam się Błyskawica?
‐ Faktycznie, Wiktor. ‐ odparł tamten z kpiącym uśmieszkiem na ustach. ‐ Zapomniałem, Wiktor. Wiktor, wybaczysz mi?
‐ Spi***alaj. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ No i w sumie słuszna. Chociaż nie zawsze. Na przykład w jednym z centr handlowych też siedzą tacy jedni, dobrze wyposażeni. Niby nienawidzą Bandytów i mają własne osiedle ocalałych, ale w praktyce to chore sku*wiele. Niedawno, za trochę żywności i medykamentów, wykupiliśmy z ich niewoli jedną kobietę, wcześniej była Bandytką, ale teraz pomaga nam i w pełni wykorzystuje drugą szansę, którą dostała.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Skinął głową i zaprowadził Cię do jednego z murowanych budynków, podzielonego na dwie części, gdzie się pożegnali i odeszli w Twoją stronę. Jeśli chodzi o podział, to lewa część budynku była najpewniej mieszkalna, bo z prostymi drzwiami, a druga służyła jako wspomniany warsztat, ponieważ prowadziła do niego dwuskrzydłowa metalowa brama, obecnie zamknięta, ale wystarcz tylko wyjąć rygiel, aby to zmienić.
-