Warszawa
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Zapewne tam, gdzie wskaże Ci Twój stojący niedaleko kompan.
Bog:
‐ Tak z ciekawości: Czemu Cię w ogóle złapali?
Killer:
No, no, dokładnie: Nieustraszony i niepokonany ruski sołdat. I tak dalej. Wracając: Teraz bez problemu wyszarpnąłeś siekierę, jednakże na ostrzu zostało nieco resztek krwi, mózgu i czaszki umrzyka. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Właściwie to nic.
‐ Masz zamiar teraz odpocząć czy jesteś jeszcze gotowy na jakąś misję?
Zohan:
Twardy, który chyba Cię zauważył, był na pewno godzien uwagi.
Killer:
Oczywiście, że napotkałeś, bo rzucił się na Ciebie, ale te kilka kulek załatwiło sprawę. W środku znalazłeś tylko nieco starego lub spleśniałego jedzenia, jednakże są jeszcze drzwi prowadzące do magazynu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Maksymalnie godzina, jak się szybko uwiniecie to nawet mniej.
Bog:
Pokiwał głową, a dalszą drogą pokonaliście w milczeniu, bez problemów czy upadków.
Gdy zdjęto Ci szmatkę z oczu zobaczyłaś okazały budynek z betonu, przypominający niedokończony dom jednorodzinny, jednakże otoczony przez wypełnione starą benzyną i olejem rowy, wilcze doły, proste zasieki, a nawet stojący na głównej drodze do budynku coś jakby fort wyglądający na naprędce sklecony z cegieł. Poza tymi budynkami, wokół nich pełno było namiotów lub blaszaków.
‐ No, jesteśmy na miejscu.
Zohan:
Jakikolwiek z budynków w okolicy.
Killer:
Nic nie wyskoczyło, acz było zajebiście ciemno w środku. -
-
-
Kuba1001
Killer:
Dwie wiadomości, dobra i zła: Dobra jest taka, że nic nie jebło. Zła jest taka, że nic nie jebło, bo brak prądu i nadal ciemno.
//Zdania bez myślnika będę traktował jak myśl.//
Bez słowa ruszyli w kierunku owego budynku, tylko jeden z mężczyzn odłączył się od grupy i udał się w kierunku namiotów, jednakże wychodzi na to, że musisz iść razem z tamtą dwójką.