Madagaskar
-
-
-
-
Kuba1001
On był akurat jednym z tych dwóch, którzy postawili na pistolety maszynowe Bizon. W sumie niegłupie, jeśli będziecie musieli walczyć z piratami, to podczas ich abordażu na Wasz statek lub na odwrót przyda się taka broń z potężną siłą ognia na krótkim dystansie. No i w walkach miejskich też będzie niezastąpiona, a macie na taką spore szanse, nikt nie powiedział, że będą witać Was tu z otwartymi ramionami.
‐ Może ruszyć dupę w troki, wyjść na miasto i zaciągnąć języka, jak kazał dowódca? -
-
-
-
Kuba1001
Topielec nie miał obiekcji i obaj udaliście się na duże, ale bardzo toporne i prymitywne nadbrzeże, złożone głównie z drewnianych pomostów, kładek i doków oraz dźwigów do rozładowywania towaru. O tej porze było tu wiele statków, ale na ich pokładach widzieliście tylko kilku ludzi pełniących wachtę. W samym porcie nie kręciło się wiele osób, ale jeśli już, to nie zwracali na Was większej uwagi.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wokół nic ciekawego nie było, podobnie zresztą sprawa miała się z rozmową, ponieważ marynarze nie byli zbyt przyjaźnie nastawieni i pewnie tylko widok Waszych giwer odstraszał ich na tyle, żeby nie wdawać się z Wami w bójkę. Mimo to, Topielec zdołał ustalić, że za jakąś godzinę otworzą kapitanat portu, a tam łatwo będzie znaleźć zlecenie, bo wielu kapitanów statków handlowych poszukuje najemników do ochrony swoich łajb na krótszych czy dłuższych rejsach przed atakami Piratów i morskich stworzeń.
-
-
-
-
Kuba1001
Tym razem nie miał jednak na to ochoty i wprost powiedział Ci, a dokładniej szepnął, żeby inni nie słyszeli, że woli, żebyś to Ty teraz rozmawiał.
‐ Ja nie mam za bardzo co opowiadać o swoich doświadczeniach, jak powiem ile, ile moich okrętów zatonęło, to mnie jeszcze wyrzucą za burtę przy najbliższej okazji. ‐ dodał, usilnie wierząc w przesądność mieszkańców. Lub własną. -
-
Kuba1001
Mężczyzna, biały, w średnim wieku, z okularami wciąż zsuwającymi się z nosa, siedział przy biurku, od razu zajmując się wypełnianiem i podpisywaniem różnych druczków i papierów, które dostarczył mu jakiś mężczyzna.
‐ Tak? ‐ zapytał, odrywając się na chwilę od swojego zajęcia i przyglądając Ci się. ‐ O co chodzi?