Madagaskar
-
Kuba1001
Tym razem nie miał jednak na to ochoty i wprost powiedział Ci, a dokładniej szepnął, żeby inni nie słyszeli, że woli, żebyś to Ty teraz rozmawiał.
‐ Ja nie mam za bardzo co opowiadać o swoich doświadczeniach, jak powiem ile, ile moich okrętów zatonęło, to mnie jeszcze wyrzucą za burtę przy najbliższej okazji. ‐ dodał, usilnie wierząc w przesądność mieszkańców. Lub własną. -
-
Kuba1001
Mężczyzna, biały, w średnim wieku, z okularami wciąż zsuwającymi się z nosa, siedział przy biurku, od razu zajmując się wypełnianiem i podpisywaniem różnych druczków i papierów, które dostarczył mu jakiś mężczyzna.
‐ Tak? ‐ zapytał, odrywając się na chwilę od swojego zajęcia i przyglądając Ci się. ‐ O co chodzi? -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
- A nie wiecie przypadkiem, kim była taka duża grupa, również dobrze wyposażona, i podająca się za najemników, która zawitała do nas dzisiaj główną bramą? Jacyś koledzy z roboty?
-
-Niby tak a niby nie, długa historia, ale jeśli można to do rzeczy, co trzeba zrobić?
-
- Odpowiem Ci na pytanie, gdy i Ty odpowiesz na moje, to chyba… Hmm. Uczciwe?
-
-Zgoda, ale żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę zadać jedno, ile przybyłu tu grup najemników?
-
- Jedna. - odmruknął, wyraźnie zirytowany tym, że niepotrzebnie przeciągasz rozmowę. - To w końcu Wasi ludzie czy nie?
-
-Zgadza się, ale nie działamy w sposób zorganizowany.