‐Jeżeli nie zaoferują mi żadnego iście królewskiego łoża to ja zostaję, ta prycz wydaje mi się dość wygodna‐ powiedział Eric, wstając i podchodząc do niższego towarzysza.
‐ Jestem Eric‐ wyciągnął ku niemu rękę.
‐ Miło. ‐ odparł tamten, ale nie podał ręki. Jedynie uśmiechnął się. ‐ Nawet bardzo, serio. Na mnie mówią Cek, a mój brat to Rodrigo, a sam przynajmniej się tak nazwał.
sprobowal podac reke Rodrigo.
‐ Tam stoi moj kuzyn Samuel, ale spodziewalem sie, ze da rade sam podniesc reke. Wiecie, biedaczek cierpi na niedobor ryb i nigdy nie wiadomo.‐ spojrazal po nich z udawana litoscia
‐ Co Wy macie, ku*wa, z tymi rybami? ‐ zapytał mężczyzna, ściskając Twoją dłoń, a później to samo robiąc z dłonią Samuela, gdy i on mu ją podał. Nawiasem mówiąc, ten cały Cek i jego zbył, nie podając dłoni.
‐ Mieszkałem z bratem w Madrycie, jak zaczęło się pie**olić to ni bawiliśmy się w bohaterów, tylko wyjechaliśmy z Z‐Com na Grenlandię, a po szkoleniu przesłali nas tutaj… Ja jestem byłym wojskowym, a mój brat to chodząca encyklopedia świata sprzed i po apokalipsie i prawdziwy technoświr.
//Nie oglądałem serialu, nie czytałem komiksu.//
‐ Tam już nie ma czego szukać, woleliśmy trafić na Grenlandię, dostać sprzęt i szkolenie, a później walczyć tam, gdzie jest sens, gdzie można coś lub kogoś ocalić…
‐ W sensie z Madrytu albo nawet Hiszpanii. Uwielbiam dzielic ludzi na kraje pochodzenia. Nie, zeby w jakims negatywnym sensie, ale latwiej mi sie tak polapac. ‐ wzruszyl ramionami
‐ Było kilku, którzy się z nami zabrali na Grenlandię, ale tutaj trafiliśmy tylko my. Nie słyszałem też bynajmniej nikogo, kto mówiłby w rodzimej mowie ani wyglądał, jak rodowity Hiszpan.
‐Tylko? W sumie to wyglądała na większą, ale to pewnie tylko złudzenie. Mam jeszcze jedno pytanie, potem wasza kolej. Jest tu ktoś, kto zna się na broni i dałby radę naprawić SCR’a?
‐ Mamy kilku rusznikarzy, budują, naprawiają i modyfikują, ale rzadko kiedy za darmo, chyba że masz rangę, która pozwoli wykopać ich na patrol czy coś w tym guście.