Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Wszystko sprawne.
Ucieszony poszedł spać
Spałeś całą noc smacznie, budząc się dopiero rankiem.
Codzienna rutyna. Ogarnia się do stanu użytkowego, bierze pistolety i idzie pod “okno”
Dzień jak co dzień: Wszystko się udało, a za oknem cisza i spokój.
Nikogo nie ma?
Chyba na to wychodzi.
Albo gdzieś wyemigrowali albo coś im się stało… Meh, nie jego problem Wraca i czeka aż się reszta obudzi i przy okazji je śniadanie
Skończyłeś chwilę przed tym, jak wszyscy niemrawo zwlekli się ze swoich posłań.
‐Beta najwyraźniej gdzieś spie**oliła. To co mamy robić teraz? Czas na protest?
‐ Protest? ‐ zagadnął z zainteresowaniem jeden z żołnierzy, ciekaw co to znowu masz na myśli.
‐Przeciw muzłumanom w Ziemi Świętej.
‐ To raczej nie jest priorytet lokalnych władz ani nikogo innego. ‐ zauważył kolejny.
‐Ale nasz już tak, deklu! Po to tu przyjechaliśmy!
Nie miał ochoty się o to wykłócać, więc wbił spojrzenie w buty i zamilknął.
‐To co? Tak jak przed pandemią? Pod Sejm i wrzeszczeć wniebogłosy aż nas spacyfikują?
Wymowne milczenie było chyba wystarczającą odpowiedzią, podobnie jak groźne pomruki i spojrzenia pod Twoim adresem.
//Ej, Kube, bo chyba się nie zrozumieliśmy co do ekipy. Oni są też fanatycznymi chrześcijaninami, i chcą takich protestów
//Dokładnie, nie zrozumieliśmy się: Oni nie chcą takich protestów, które gówno dają, tylko coś konkretnego. Cokolwiek.//