Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Niestety, wszystko się do torby nie zmieści, ale taki pistolet czy nóż można zawsze nosić za paskiem.
Tak też zrobiła i sprawdziła, czy teraz jest lepiej.
Jakoś dałaś radę, choć mimo to jesteś konkretnie obładowana. Ale i tak lepsze to niż brak czegokolwiek, nieprawdaż?
Pewnie i tak za jakiś czas się czegoś pozbędzie. ‐ Rico, nie masz więcej skarbów, co? Możemy iść? ‐ spojrzała na psa.
W odpowiedzi zaczął zakopywać dół, którego był bezpośrednim twórcą.
‐ Może wrzucimy tę skorzynię z powrotem?
Aby to zrobić musiałabyś ponownie wykopać dół.
‐ Nie to nie. Możemy już iść? ‐ mówiąc to przeszła krótki kAwałek.
A pies natychmiast pobiegł za Tobą.
‐ Tuturutu, dupa zombie z drutu. ‐ z bananem na twarzy szła w tym kierunku, z którgo uprzednio musiała się do Rico cofać.
No i idziesz, a żaden Zombie nie przybiegł jak na zawołanie. Ale za to zauważyłaś jakąś ludzką sylwetkę znikającą w jednym z budynków.
‐ O kurde, to to nie jest bezludne? ‐ obejrzała owy budynek, czy nie jest jakiś wyjątkowy.
Zwykły, niski budynek, zapewne jakiś sklep, choć teraz ciężko ustalić jaki dokładnie.
‐ Rico, jak myślisz, iść tam?
Pies w odpowiedzi zaszczekał, usiadł na ziemi i zaczął lizać sobie jaja.
‐ Masz rację, to pewnie taki typ od dupy strony, a takich nie lubimy.
Nie przerywał swojej czynności, a Tobie wypada podjąć decyzję: Iść tam czy zostać?
Poczekała aż Rico skończy, po czym przeszła obok budynku. Mijając drzwi rzuciła głośno dwa słowa: ‘pie**ol się’.
Jak na razie nie widać reakcji. Na razie.
Poszła więc dalej, z myślą, że faceci mają opóźniony zapłon. Na wrazie wu jaki9eś sto metrów dalej stanęła za wrakiem auta i gapiła się.