Kanada
-
Kuba1001
Abby:
‐ Nie wiemy kim są i nie znamy ich zamiarów… Proponuję się ukryć i czekać.
Tadeusz:
Problemem z Dzikimi było to, że w lasach czuli się jak ryby w wodzie, a to przeważnie różnorakie zbiorowiska leśne porastały tę część Kanady, toteż Wasza banda wybrała jedyną możliwą drogę, czyli nieco zniszczoną i zarośniętą, ale wciąż sprawną autostradę.
Soul:
‐ Nie wiem, jestem tylko zwykłym szczurem. ‐ odparł gryzoń i zeskoczył na ziemię, aby udać się do kuchni. -
-
-
-
-
Kuba1001
Podobnie jak pies, który do Was dołączył. Po zaledwie kilku minutach zauważyliście kilkunastu ludzi, odzianych przeróżnie, w większości nieuzbrojonych i w sumie nic dziwnego, bo lwią część grupy stanowiły kobiety i dzieci w różnym wieku, mężczyzn było tylko trzech, z czego każdy miał łuk, kołczan pełen strzał, siekierę i nóż. Z daleka widać w nich typowych ocalałych, którzy są w ciągłym ruchu, aby przeżyć.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Abby:
Nie usłyszał, a jeśli usłyszał to nie zareagował, bo obecnie rozmawiał z tymi ludźmi.
Soul:
Nie zostawił, zamiast tego szukał jakiegoś pożywienia lub czegoś w ten deseń. Zawiłe są szczurze koleje losu.
Tadeusz:
Po raz pierwszy od Waszej wspólnej kariery nie napadliście na napotkany po drodze budynek. W sumie z dwóch powodów: Pierwszym była lufa karabinu maszynowego szczerząca się w jednej z wieżyczek niedaleko wejścia, drugą zaś olbrzymi symbol Bandytów namalowany farbą na frontowej ścianie. Więc, jak łatwo się domyślić, trafiliście na swoich. -
-
-
Kuba1001
Abby:
Gdy tak siedziałaś, zawołał Cię kilka razy, ale widząc brak reakcji sam się do Ciebie ruszył i usiadł obok.
‐ O co chodzi? ‐ spytał Świętoszek, głaszcząc jednocześnie psa.
Tadeusz:
‐ Przecież to nasi. ‐ odparł, również w tym samym języku, i spojrzał na Bandytów, aby przekazać im coś po angielsku, zapewne aby nie nabrali podejrzeń co do Waszej konwersacji. -