Kanada
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Abby:
Nie usłyszał, a jeśli usłyszał to nie zareagował, bo obecnie rozmawiał z tymi ludźmi.
Soul:
Nie zostawił, zamiast tego szukał jakiegoś pożywienia lub czegoś w ten deseń. Zawiłe są szczurze koleje losu.
Tadeusz:
Po raz pierwszy od Waszej wspólnej kariery nie napadliście na napotkany po drodze budynek. W sumie z dwóch powodów: Pierwszym była lufa karabinu maszynowego szczerząca się w jednej z wieżyczek niedaleko wejścia, drugą zaś olbrzymi symbol Bandytów namalowany farbą na frontowej ścianie. Więc, jak łatwo się domyślić, trafiliście na swoich. -
-
-
Kuba1001
Abby:
Gdy tak siedziałaś, zawołał Cię kilka razy, ale widząc brak reakcji sam się do Ciebie ruszył i usiadł obok.
‐ O co chodzi? ‐ spytał Świętoszek, głaszcząc jednocześnie psa.
Tadeusz:
‐ Przecież to nasi. ‐ odparł, również w tym samym języku, i spojrzał na Bandytów, aby przekazać im coś po angielsku, zapewne aby nie nabrali podejrzeń co do Waszej konwersacji. -
-
-
-
Kuba1001
Abby:
‐ Jasne… Więc zaoferowałem im pomoc.
Soul:
Podwórko takie same jak zawsze, wydawało Ci się, że ktoś się po nim kręcił, ale to pewnie przez późną porę i ogólne zdziwaczenie.
Tadeusz:
‐ Tak czy tak, karabiny maszynowe zrobią swoje. ‐ powiedział i wskazał ruchem głowy na wieżyczki, aby później skierować się do wnętrza budynku, głównie dlatego że reszta grupy właśnie to robiła. -
-
-