W danej chwili nie był w stanie choćby pomyśleć aby jeszcze coś zrobić, więc jedynie patrzył na człowieka-przemieńca

Reichtangle
Posty
-
Wielkie Równiny -
Wielkie RówninyZassał haust powietrza kompletnie zaskoczony szybkością ataku przeciwnika i runął na ziemię. Co gorsza upadając, mimowolnie nacisnął spust rewolweru przez co wystrzelił kolejną kulę w przestrzeń, pozostawiając w bębnie rewolweru jeden pocisk. Leżąc na ziemi ponownie zaczął odczuwać znajome uczucie strachu o własne życie, niczym fizyczny ciężar miażdżący mu klatkę piersiową. Będąc pewny że adwersarz lada chwila rzuci się na niego aby go wykończyć, w akcie desperacji strzelił ponownie przed siebie, poświęcając niewiele czasu na celowanie i bardziej zgadując gdzie będzie znajdować się wróg.
-
Wielkie RówninyWstał ostrożnie z ziemi nadal do niego celując. Kiedy najemnik potwierdził w swej historii że jest wilkołakiem, Kyle momentalnie stał się bardziej spięty i ujął rewolwer w obie dłonie. Podczas gdy wilkołak kontynuował swoją opowieść, przez jego głowę błyskawicznie przebiegały myśli.
A więc jednak. Skurwysyn jest bestią. Nie myśl, że jesteś jednym z nas. Miejsce takich zwierząt jak ty jest w klatce albo słoju z formaliną. Nie wiem jakiego Wizjonera zabiłeś żeby zdobyć jego medalion, ale nie łudź się że uwierzę w twoją historię. Jestem pewny że zabiłeś innych najemników. Cokolwiek planujesz ze mną zrobić to ci się nie uda. Zabiję cię tu i teraz. Do diabła, zrobię to!
Ponoć wilkołaka można było zabić jedynie za pomocą srebra, ale przecież teraz nie jest w wilczej postaci prawda? Jakkolwiek może być wytrzymały przecież nikt nie może żyć z przestrzelonym płucem i sercem. Wybrał za cel tors nic nie podejrzewającego najemnika i strzelił. -
Wielkie Równiny- T-t-tak…myślę… - wyjąkał, ale mimo to wyciągnął powoli rewolwer i wycelował w niego. - Ale powiedz. Czy tej nocy to rzeczywiście ty byłeś tym…em…stworem. - Zapytał ostrożnie, ale po jego komentarzu o “czuciu strachu”, spodziewał się odpowiedzi.
-
Wielkie RówninyWlepiając wzrok w najemnika i pilnując czy aby nie odwraca się w jego stronę, zaczął szukać ręką rewolweru obok siebie. Nie był pewny co właśnie się wydarzyło. Czy ten człowiek rzeczywiście jest wilkołakiem, czy może to co widział było jedynie halucynacjami wywołanymi przez strach i stres? Gdyby naprawdę był wilkołakiem to Kyle powinien teraz nie żyć prawda? A jednak cały ten najemnik wywoływał w nim teraz wielki niepokój. Zanim da mu znać, że już się obudził, najpierw musi dobyć broni i mieć go na muszce.
-
Wielkie RówninyPatrzył na niego otępiały i z drgającą powieką, zbyt oszołomiony ostatnimi wydarzeniami aby zebrać konkretne myśli. W końcu jednak dotarł do niego jeden fakt. Stanął chwiejnie na nogach i zaczął iść w kierunku jedynego ocalałego.
- Ty. Ty prz… - w tym momencie nie wytrzymał i rzeczywiście puścił pawia, upadając na kolana i zwracając całą zjedzoną wcześniej kolację. Po krótkim rzężeniu, wytarł usta i zatykając nos aby wytrzymać jakoś smród zakrwawionych zwłok, ponowił marsz i przerwany wątek. - Ty bezużyteczny pierdolony śmieciu! Miałeś jedno cholerne zadanie sprawdzenia terenu. Mówiłeś że znasz się na tym a nie potrafisz zauważyć że w pobliżu znajdują się bandyci i pierdolona bestia z koszmaru?! I teraz co?! Najemnicy nie żyją. Prawie zginąłem ja! I to wszystko twoja wina! - kiedy znalazł się tuż przy przywódcy najemników, podkreśli ostatnie zdanie dźgając go palcem w pierś. Był tak wzburzony że musiał wykrzyczeć swój gniew i strach, nie przejmując się takimi drobiazgami jak to że jego krzyki mogą przyciągnąć bestie z powrotem albo dlaczego najemnik jest całkowicie nagi i nieuzbrojony -
Wielkie RówninyNiewiele trzeba było żeby opuścił swoją kryjówkę. Ledwie wytrzymał widok wykrwawiającego się człowieka i odciętej głowy, więc kiedy tylko usłyszał ludzki głos, coś w jego mózgu zaskoczyło i z wrzaskiem wyskoczył spod wozu, czołgając się do tyłu, jak najdalej od leżących trupów. Łzy same zaczęły mu wypływać z oczu i czuł że zaraz zwymiotuje. Ciężko dysząc ogarnął wzorkiem okolice
-
Wielkie RówninyJakkolwiek bał się wcześniej, tak teraz przerażenie wręcz dusiło go w piersi. Póki jego zmartwieniem byli bandyci istniała szansa że można było ich przekupić albo przekonać do darowania mu życia, jednak teraz gdy w grę wchodziło pojawienie się nieznanego i dzikiego stworzenia które na pewno rozerwie go na strzępy przy najbliższej okazji. Mógł jedynie liczyć że napastnikom uda się zabić stwora lub kilku uda się uciec a zwierze pobiegnie za nimi. Wycelował rewolwer w szparę miedzy ziemią a wozem, gotowy strzelić w cokolwiek co zaraz mogło się tam pojawić.
-
Wielkie RówninyZbyt bardzo obawiał się możliwego postrzału w razi opuszczenie kryjówki, więc na razie postanowił nie ruszać się stąd póki nie zobaczy choć jednego najemnika oznaczającego że zagrożenie, czymkolwiek było, na razi minęło lub gdy zmuszą go do tego inne okoliczności.
-
Wielkie RówninyWynajął tych najemników właśnie na takie sytuacje więc oczekiwał że sami się tym zajmą. Nie zamierzał ryzykować życia i próbować pomóc im odeprzeć tak. Sam był tym wszystkim przestraszony więc szybko udał się do według niego najbezpieczniejszej w tej chwili kryjówki czyli pod wóz. Wyciągnął swój osobisty rewolwer (jak zawsze załadowany jedynie do połowy gdyż uważał że tylko mordercy i łotry chodzą z pełnym magazynkiem), gotów bronić się w razie absolutnej konieczności.
-
Wielkie Równiny//Nie, możesz przewijać//
-
Wielkie Równiny- W porządku. - Odpowiedział ugodowo, ale w duszy wciąż nie w pełni przekonany. - To tyle co chciałem wiedzieć.
Zawrócił konia i z powrotem przesiadł się na wóz z Mivockimi niewolnikami na pokładzie, kontynuując podróż. Siedząc i obserwując wolno przesuwający się pustynny krajobraz, zaczął rozmyślać o problemach w badaniach nad magią, jako że temat ten niedawno poruszył i żeby zająć czymś myśli. Grupa Wizjonerów z którą pracował odkąd przybył na ten kontynent zajmowała się poszukiwaniem teoretycznego pierwiastka w ciałach istot uzdolnionych magicznie, który miał pozwalać im na manipulowanie wszelką materią wokół nich. Roboczo nazywano te substancję Oskadium. Jak na razie kierowano się według dwóch tropów. Pierwszy zakładał że Oskadium znajduje się we krwi dzikusów, dlatego też badania polegały na pobieraniu próbki posoki a następnie filtrowanie jej i rozkładanie na czynniki pierwsze które następnie badano pod mikroskopem i porównywano z krwią ludzką. Nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Kyle zasugerował że może to wynikać z tego że Oskadium utrzymuje trwałość jedynie w specyficznych warunkach w ciele dzikusów, natomiast kiedy wystawione na działanie czynników zewnętrznych, natychmiast ulega rozkładowi. Od tego czasu próbowano sztucznie zapewnić odpowiednie ciśnienie, wilgotność i temperaturę badanej próbce, ale nadal nie było pewności że to coś da.
Według innej teorii Oskadium było częścią mózgu, która pozwalała stworzeniom na panowanie nad magią. Za potwierdzeniem tej teorii przemawiały zgodne zeznania wielu dzikusów według których dłuższe używanie magii powodowało u nich zmęczenie i ból głowy. Badania nad tym tropem posuwały się jednak jeszcze gorzej. W przeciwieństwie do krwi, którą można było uzyskiwać prawie nieskończenie z jednego obiektu, prawie każde jedna operacja nad mózgiem kończyła się śmiercią dzikusa i powodowała potrzebę zakupu kolejnych. Sam mózg jest w dodatku narządem niezwykle skomplikowanym i ledwo poznanym nawet u ludzi, przez co Wizjonerzy pracujący przy tym projekcie sami nawet nie wiedzieli czego szukają.
W miarę jazdy Kyle raz po raz rozmyślał jak rozwiązać te problemy i czy ewentualne przeszczepienie Oskadium do ludzkiego ciała pozwoliłoby wreszcie ludziom czystej krwi na panowanie nad magią. -
Wielkie Równiny//W sensie ogół Wizjonerów//
-
Wielkie RówninyKyle zmarszczył się nieco na ten słowa. Jak dotąd wszystkie wtajemniczone osoby które spotkał byli ludźmi na poziomie i prezentujący jakąś wartość w głównym celu Wizjonerów czyli odkryciu za pomocą badań substancje lub narząd który pozwala dzikusom na władanie magią. Ten człowiek za to wyglądał na jednego z wielu mięśniaków od brudnej roboty których zatrudniano jednorazowo, a mimo to niezawodnie należał do Wizjonerów. Nie podobało mu się to.
- Z ciekawości spytam - w jaki sposób dowiedziałeś się o tym co naprawdę robimy? -
Wielkie Równiny//Czekaj, ale znak wizjonerów znajduje się na amulecie który nosi dowódca, czy dowódca ma wytatuowany znak na ciele?//
Wzruszył ramionami.
- W każdym razie, nie zaszkodziłoby gdybyś brał kogoś ze sobą do pomocy. Jest też inna sprawa. - Na te słowa spoważniał. - Wnosząc po tym symbolu… - Gestem pokazał że ma na myśli znak wizjonerów na jego ciele. - … mógłbyś się zajmować bardziej świetlanymi zadaniami. Dlaczego więc wybrałeś dowodzenie grupą najemników?
-
Wielkie Równiny//herszt najmeników to ten sam który nosił znak wizjonerów?//
Poprosił jadącego obok najemnika aby użyczył mu na chwilę swojego konia. Kiedy przesiadł się z wozu, spiął wierzchowca ostrogami aby zrównać się z dowódcą.
- Słuchaj… - zaczął - Naprawdę doceniam że zawsze w nocy dokładanie badasz okolicę, ale myślę że od czasu do czasu mógłby zrobić to ktoś inny. Nie chciałbym abyś padł tu z braku snu. I tak dziwne że dotąd tak dobrze się trzymasz, można by pomyśleć że jesteś nadczłowiekiem. - Uśmiechnął się lekko. - W dodatku… Pewnie wydaje mi się tak bo się na tym nie znam… Ale sądzę że poświęcasz temu trochę zbyt wiele czasu. Prawie tak jakbyś badał każde pojedyncze ziarenko pisaku na tym pustkowiu. - Zażartował, chcąc nadać całemu pytaniu bardziej swobodny i mniej podejrzliwy wydźwięk.
-
KarczmaCzy będzie rasa centaurów?
-
Wielkie RówninyJuż miał do czynienie z Wizjonerem, który zachowywał się podejrzanie i nie wynikło z tego nic dobrego. Może nie powinien zagłębiać się w te sprawę tylko jechać prosto do domu. Jednak wrodzona ciekawość Kyle’a uniemożliwiała mu to. Uznał że po prostu zapyta o herszta o te nocne wypady, a jeśli ten nie zechce odpowiedzieć, nie będzie naciskał. Czekał na dogodny moment kiedy mógł z nim porozmawiać na osobności
-
CzatyNie był pewien czy miał odbierać te słowa jakoś dwuznacznie. Uśmiechnął się niepewnie. Znak Wizjonerów? A ten tutaj co robił? Musi z nim później pogadać na osobności.
- Taaa…ekhem…właśnie po to was wynajęto. Na pewno już to wiecie, ale zmierzamy w stronę miasta Nadzieja. Ale nie do niego samego. Powiem wam w którym miejscu się rozdzielimy. To długa droga przez Równiny więc, lepiej miejcie oczy szeroko otwarte. Aha. Niedługo może do nas dołączyć mój przyjaciel. Nosi skórzany płaszcz i cylinder. Więc nie strzelcie mu przypadkiem w twarz. I jeszcze jedno. Dzikusy mają dotrzeć żywi więc gdyby któryś próbował uciekać to macie strzelać w nogi. - W tym momencie zwrócił się do niewolników i powiedział do nich w języku Mivotów. - Zejście z wozu - kula w łeb.
Następnie trzasnął lejcami i zaczął prowadzić wóz w drodze powrotnej. -
CzatyPowinien to zrobić od samego początku. Nie miałby wtedy na głowię tych zabójców. Pobiegł czym prędzej do wozu, który zostawił pod saloonem, a następnie podjechał nim na plac niewolników, aby odebrać zakupionych i skutych Pirków oraz Mivotwów. Gdy już umięjscowili się na miejscu, skierował się poza granicę miasta, modląc się w duchu o to aby najemnicy rzeczywiście się tam znajdowali.