Miasto Gilgasz.
-
Rafael_Rexwent
No to Rafael również udał się za Orkiem, który najwyraźniej jest tutaj znaną i szanowaną osobistością. Łak podszedł do lady i oparł się o nią, spoglądając za barmanem. Adrenalina znów opadła, gdy ledwie parę sekund temu zaczęła buzować w żyłach Rexwenta. W końcu zapowiadało się na rzeź w karczmie.
-
Kuba1001
FD_God:
//Trochę przypał się przyznać, ale zapomniałem o nim ;‐;
Jutro.//
‐ Dobrze wiedzieć.
Taczka:
Więc myślałaś, a w tym czasie przebyliście bez problemów kontrolę przy bramie miasta.
Rafael:
Drow przysiadł obok Ciebie, a Ork zaczął witać się z każdym obecnym w lokalu. Natomiast do Was podszedł Goblin, który najwidoczniej piastował tu godność barmana. -
-
FD_God
Lorenzo:
‐Niestety, sam po morzu nie podróżowałem, choć sam chętnie bym je obejrzał. Niestety pierw sprawy najważniejsze.Jin:
Dość już odpoczął, postanowił pierw ubrać się w ciuch marynarza podarowane mu dawno temu przez kapitana, doczepić do pasa magiczną muszlę oraz poprawić swoje karwasze, a następnie założył swój słomiany kapelusz na głowę i ruszył ku wyjściu z karczmy. -
-
Kuba1001
Bóbr:
//Za dużo straży :V//
Piętnastu było przesadą, ale skołowałeś dziesięciu i na ich czele trafiłeś prosto pod drzwi karczmy.
FD_God:
‐ Więc do wieczora.I opuściłeś karczmę, przywitało Cię popołudniowe słońce, zapach morza i gwar pobliskiego targowiska.
Taczka:
‐ Cóż, potrzeba załatwić mi tu kilka spraw, spotkać się z kimś i załapać na statek. -
FD_God
Lorenzo:
‐Do wieczora.‐ Powiedział, skinął jeszcze do niego głową i udał się do wyjścia, postanowił udać się do centrum miasta i gdzieś na poboczu sobie usiąść i oddać się medytacji, najlepiej w miejscu gdzie nikt nie przechodził.Jin:
‐Hah, nareszcie.‐ Rzekł uśmiechnięty, a następnie począł szukać wzrokiem za kapitanem, dość już chyba wszyscy z załogi odpoczęli. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Zmieszał się na chwilę.
‐ Cóż, muszę przyznać, że pierwszy raz takowym popłynę. Większość życia spędziłem w siodle, na koniu lub wielbłądzie.
Rafael:
Barman jakiś czas interpretował to, co powiedziałeś, a po chwili jego twarz rozjaśnił błysk zrozumienia.
‐ Aaa! ‐ rzekł uradowany. ‐ Ty chcesz to, co daje dobrego kopa! ‐ po tych słowach zanurkował pod ladę i wyjął z niej trzy butelki. Napisy na etykietach głosiły kolejno: Kosa Śmierci, Trollowy Grzmot, Pijany Krasnal. -
-
-
-
-
Rafael_Rexwent
Rafael omiotał wzrokiem etykiety. Nazwy niewiele mówiły, ale można było się domyślić, że każdy trunek sponiewiera i to konkretnie. Dlatego trzeba odpowiednio wyważyć ilość.
‐ Setkę Kosy Śmierci poproszę ‐ Rexwent zaczął dosyć skromnie, ale niewykluczone, że jeśli smak mu się spodoba, to wleje w korpus więcej trunku. -
Kuba1001
Bóbr:
Zaplecze było małe, a pomieszczenie się tam w dwunastu chłopa dość problematyczne. A poza tym, to karczmarz stawiał zaciekły opór.
Rafael:
Goblin prychnął, ale nalał Ci do kieliszka fioletowego, mętnego płynu o zapachu siarki.
‐ Pięć złota. powiedział jeszcze, nim podał Ci trunek.
Taczka:
Zrobił to mniej więcej na środku miasta.
FD_God:
Zastałeś go, gdy ostro poniewierał jakiegoś szeregowego majtka z załogi.Stało się to bez żadnych problemów i większych wrażeń.
-
-
-