Miasto Gilgasz.
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
// Aha, to ten… Tutaj inny odpis :V //
‐ Czyli trafiłbyś Dorwkę, która w sekundę przenosi się za Twoje plecy?Tarn
Rozglądnął się jeszcze szybko w poszukiwaniu wyjścia, po czym zajrzał do pokoju.Troyus
‐ A zatem zacny Sanczo, przypilnujesz Ty mi osła mego dzielnego, co to jak wystrzeli, to każdy ogier nie będzie w stanie za nim nadążyć, a ja pójdę kupić mu Marchew, o jakiej marzy każdy inny koń!‐ Poszedł w stronę tegoż wielkiego i wspaniałego straganu, miejsca gdzie uczciwi ludzie, za uczciwie zarobione pieniądze sprzedając swoje towary po nieuczciwej cenie, jeszcze gorszym ludziom. -
Kuba1001
Vader:
Albo wrócić później.
Max:
W końcu trafiłeś pod celę pilnowaną przez parę strażników, z którymi rozmawiała para twoich znajomków.
Wiewiur:
‐ No nie, bo to Magia. A cholerna Magia wszystko komplikuje.Wyjścia brak, zaś pomieszczenie okazało się czymś na kształt bogatego salonu i jadalni w jednym.
Sanczo oczywiście nie protestował, więc spokojnie zawędrowałeś na targ. A cóż to było za miejsce! Niemalże inny świat, gdyż nigdzie indziej nie widziałeś tego, co było tutaj: Tak pięknych dam, tak bogato ubranych mężczyzn, tak uzbrojonych i wyposażonych strażników, tak licznych żebraków i kieszonkowców i wreszcie tak licznych kramów i straganów, które oferowały dziesiątki, a może i setki, towarów, z których część znałeś, o innej części mogłeś tylko śnić, a resztę widziałeś po raz pierwszy.
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Na magię już nie macie odpowiedzi?Tarn
Tutaj raczej nikogo nie powinno być. Chociaż mimo to wszedł do pomieszczenia i rozglądnął się.Troyus
Jak Ci ludzie są rozrzutni! Przecie to nie trza jakiś tam straganów budować, tylko ino wystawić wsyztko na ziemi i tak sprzedawać! Pewno za to można by wioskę zbudować. I to jeszcze nie byle jaką, a taką co by wszytkie ludzie miały dach nad głową! Zaczął szukać sprzedawcy marchewek najwyższej jakości. W końcu nie będzie karmił Havira jakąś marchwią. Może być zatruta czy coś podobnego! -
-
Kuba1001
Max:
‐ Dopiero go tu przyprowadziliśmy, kmiocie. ‐ mruknął jeden ze strażników. ‐ Niby co chcesz o nim wiedzieć?
Taczka:
Bynajmniej nie pozwolił Ci na to, nie odstępując nawet na krok i zasypując Cię gradem ciosów tak intensywnym, że wyjęcie kuszy i nie otrzymanie śmiertelnego ciosu było niemożliwe.
Vader:
Udało Ci się wyjść na zewnątrz i trafić do jakiejś karczmy, pustawej o tej porze dnia. Jedynym gościem, który odbiegał od reszty (czyli mieszczan, kupców, podróżnych i najemników) był Nag niemalże leżący korpusem na stole i smętnie wpatrujący się w swój kubek wypełniony jakąś cieczą.
Wiewiur:
‐ Magia to… dziwna sprawa. No i zależy też jaka.Tak jak przewidziałeś, pusto.
O ile nie znalazłeś kupca specjalizującego się w marchwianym handlu, to znalazłeś takiego, co sprzedawał różnorakie warzywa i owoce, a wśród nich był właśnie ten pomarańczowy pokarm boskich rumaków.
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Nie znacie kogoś, kto mógłby wiedzieć?Tarn
To teraz wyważyć ostatnie drzwi.Troyus
No co za skandal! Cóż to się tutaj odprawia?! Jeden człowiek handluje tym wszystkim?! Toż to nie do pomyślenia! To znaczy, że ma on władzę! Ma on wszystkie warzywa, czyli może rządzić warzywnym rynkiem, nie dając szansy innym handlarzom, którzy chcieliby wejść na ten przykład z ziemniakami! Podszedł niechętnie do tegoż panocka, gdyż sprzedawał on Boski Pokarm.
‐ Dzieńdobreż, chciałbym kupić to pomarańczowe warzywo rozkoszy. To warzywo, które spełnieniem niejednej żywej istoty jest. Mógłbym ja żem wiedzieć ileż to tenże pokarm mógłby kosztować? -
-
opliko95
Kuba1001 pisze:Opliko:
Droga szczególnie długa nie była, więc szybko znalazłeś się na nadbrzeżu, a to pozwoliło Ci stwierdzić, że owe morze jest o wiele, wiele większe od każdego jeziora, jakie w życiu widziałeś, a może i nawet od nich wszystkich razem wziętych.‐Wow. Jest zdecydowanie większe niż myślałem. Widziałaś kiedyś coś takiego?
-
Kuba1001
Opliko:
Nie spojrzała na Ciebie, a nawet nie odpowiedziała, tak zaabsorbowana widokiem i pięknem tego miejsca.
Taczka:
//No widzi. Czyli opłaci Ci się zabicie go :V//
O dziwo, tym razem nie tylko trafiłeś, ale zatopiłeś go głęboko w jego dłoni, niemalże na wylot.
Vader:
O wiele bardziej niż Tobą, zainteresowany był parą Elfek, z którymi prowadził obecnie rozmowę.
Max:
‐ Maga Bólu ściągniemy później, bo teraz milczy jak zaklęty.
Wiewiur:
‐ No znaczy wiesz, niby Magię zwalcza się Magią, są tej jakiejś artefakty i tym podobny szajs, ale ja temu nigdy specjalnie nie ufałem… Jestem prostym człowiekiem, to nie dla mnie.Poprawka: Teraz tylko nie spłonąć żywcem, bo kobieta znów się Tobą zainteresowała.
‐ Że marchew? ‐ spytał zdziwiony, jedną dłonią drapiąc się po głowie, a drugą na owe warzywo wskazując.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Czyli nie znacie żadnego Maga, który byłby w mieście?Tarn
Można dokładniej? Rzuciła w niego kulą ognia, czy po prostu widział jak schodziła ze schodów?Troyus
‐ Tak, mości panocku, właśnie o tym rozprawiam. Kupiłbym tego ze sztuk cztery i zapłacił uczciwie, po czym nakarmiłbym tym swego wierzchowca, którego każdy chciałby mieć. -
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Byk z brązu? Że co, ku*wa?
Taczka:
//Będą dobre fanty, zobaczysz.//
I tym razem zablokował, a także postanowił iść za ciosem i wyrwać Ci Twoją broń. O ile mu się to udało, to stracił też przy okazji własną.
Vader:
To już Ci się udało bez problemów.
Wiewiur:
‐ Ja kojarzę dwóch: Jeden kiedyś uczył tutaj Magii, ale gdzieś wyjechał, a drugi pływa razem z nami.To drugie, choć poza ty, że schodziła, to też widać, iż wymawiała jakieś zaklęcie.
Kupiec pokiwał głową i wręczył Ci co lepiej wyglądające warzywa.
‐ To będzie cztery sztuki srebra.