Gdy tylko wychyliłeś się zza rogu, otrzymałeś bolesny cios w brzuch od Hobgoblina, który tam został. Zgiąłeś się w pół z bólu, a tamten podniósł swój oręż nad głowę, by dokończyć dzieła i rozłupać Ci czaszkę.
Zanim się zbliżą, jest troszkę czasu. Przeładował i wystrzelił w jednego, a do drugiego przygotował się z ostrzem na ręce i odskokiem od pierwszego ciosu.
Tylko cudem sparował atak swoja bronią i uratował tym swoje życie. Jednakże szok i radość tym wywołane nie trwały długo, postanowił to wykorzystać od razu, zamachują się swoim buzdyganem na wysokości Twoich prawych żeber.
To z nadgarstkiem się udało, jednakże nie miał on ochoty sprzedać swej skóry za tanio, także nagle zatopił swoje brudne, pełne bakterii, kły w Twojej ręce.
Sytuacja słaba, kopnął go w klejnoty, a następnie przewrócił się do tyłu, by go również w tym samym kierunku pociągnąć, następnie spróbował przerzucić go nad sobą.