Miasto Ur
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ To on. ‐ potwierdził Wasze przypuszczenia i pokazał Ci obręcz z kilkoma kluczami. ‐ Dał nam także klucze do swego domu na czas jego nieobecności, czyli dwóch lub trzech dni.
Zohan:
Kowali nie było, przez brak surowców posiadanie tu kuźni mija się z celem, gdyż więcej trzeba byłoby zapłacić za zakup surowców niż zyskałoby się na sprzedaży produktów. No, ale za to straganó oferujących najróżniejsza broń białą, miotającą i tym podobną było wiele.
Vader:
Bardziej był to plan miasta, niż mapa, choć opisywał skromną okolicę wokół miasta. Tak czy inaczej, zaznaczono tam kilka lokacji, między innymi dom, który już odwiedziłeś, jedną z karczm, inny dom nieopodal targu niewolników oraz jeden z rozlicznych pałaców któregoś z rządzących w mieście Lordów. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ A gdzie niby mielibyśmy wyruszyć, hę…?
Vader:
Dzięki mapie dość szybko do niej trafiłeś, choć problem jest jeden: Wygląda na lokal dla elit. W sumie są dwa, bo Ty do żadnych elit nie należysz.
Zohan:
‐ Nie lubię pancerzy, zwłaszcza tutaj. ‐ odparł i pośpieszył z wyjaśnieniem: ‐ Człowiek może się pod taką blachą zagotować.
Taczka:
‐ Do jakiejś karczmy? Bo raczej targ niewolników odpada, prawda? -
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Duży i elegancki lokal, acz bez jakiegokolwiek innego wejścia poza tym głównym, jeśli o to w Twoich oględzinach chodziło.
Zohan:
Widziałeś jedną, lecz pójście tam od razu uniemożliwia Ci Twój towarzysz, gdyż zatrzymał się i zaczął lustrować broń wystawioną na sprzedaż na jednym ze straganów.
Wiewiur:
‐ Niezależnie od tego, co zrobimy, potrzeba nam będzie złota.
Taczka:
‐ Jest knajpa, do której raczej nie możemy Cię zabrać to taki… No… Lokal dla twierdzili, jak to mówią. Ale jest inna, całkiem przyjemna karczma, akurat dla osób z pochodzenia szlacheckiego lub jej towarzystwa, więc może zostawilibyśmy Cię tam na godzinkę lub dwie, a sami udalibyśmy się do swojej karczmy? -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Biżuterią, ubiorem, zapachem (w sensie perfumami i tak dalej), postawą, sposobem mówienia i innymi takimi, które jasno określały ich przynależność do stanu wyższego jakim była lokalna szlachta.
Taczka:
Tłumaczenie mijałoby się z celem, więc zwyczajnie zaprowadzili Cię pod ten lokal.
‐ Jak coś, to mów, z kim trzymasz, wtedy nikt Cię nie ruszy. ‐ wyjaśnił Rodo. ‐ I czekaj na nas, będziemy czekać przed wejściem za jakąś godzinę, góra dwie. ‐ dodał jeszcze i wraz z Nordem odszedł, kierując się do swojego lokalu, najpewniej aby się w końcu porządnie urżnąć.
Wiewiur:
‐ W mieście nie powinno brakować pracy, a mnie nie obchodzi, czy zaczniesz zabijać pustynne rekiny czy inne potwory, zatrudnisz się jako ochroniarz na targu niewolników lub zaczniesz bawić się w kieszonkowca. -
-