Miasto Ur
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Dalszy rozwój wypadków był taki, że dalej rozbijali namioty, wystawiali warty, szykowali posiłek i tak dalej.
Vader:
Więc może jest tu jego jakiś znajomy?
Aliquis:
Tak, może to zrobić. A z tego co się orientujesz to jest dzisiaj jeden z dni powszednich, więc z wolnego nici. Ach, nie. Chwila. Przecież Ty w ogóle nie masz wolnego, tak jak większość ludzi w tym mieście. A jeśli chodzi o dzisiejszy harmonogram to wypadałoby kogoś o niego zapytać.
Taczka:
‐ Lepiej wracajmy do pałacu. ‐ mruknął i tam też się udał, a że nie był pewny Twojego stanu, i zapewne chciał być na miejscu jak najszybciej, to wziął Cię na ręce i ruszył truchtem, kątem oka dostrzegłaś idącego w pobliżu Norda. -
-
-
-
-
Kuba1001
Aliquis:
Poszło dość sprawnie, gdy byłaś gotowa do wyjścia to Twój towarzysz wciąż smacznie spał.
Zohan:
Skinął głową i odszedł na skraj obozowiska.
‐ Obejdzie się. ‐ odparł jeden z myśliwych.
Taczka:
Argument zupełnie do niego nie trafił, toteż stanęłaś na własnych nogach dopiero w pałacu szlachcica, którego to Rodo pobiegł powiadomić o całym zajściu.
Vader:
Może pora sprawdzić czy poczynił już w tej sprawie jakieś postępy? -
-
-
aliquis
Sięgnęła do szuflady w biurku i wyjęła kartkę.
“Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę.
W kuchni powinno być jeszcze coś do jedzenia.”
podpisała się i zostawiła na liście kilka złotych monet wraz z kluczem do mieszkania. Całość położyła tak, aby na pewno ją zobaczył. Nie przyszło jej nawet do głowy, że nie wie, czy chłopak potrafi czytać, ale dla niej było to zbyt oczywiste, by zawracać sobie tym głowę. Zasadniczo o to, czy oddycha też nie pytała.
Szybkim krokiem opuściła mieszkanie zamykając drzwi zapasowym zestawem i wkładając płaszcz. Ruszyła biegiem do pracy. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Długo tak nie stałaś, bo po chwili jednymi ze schodów zszedł szlachcic, który bez słowa podszedł do Ciebie i Cię objął.
‐ Więc…? ‐ spytał po kilku minutach, gdy uznał, że już Ci lepiej.
Vader:
Może i tak.
Aliquis:
Mijałaś po drodze równie zagonionych co Ty, tudzież wręcz przeciwnie: Osoby, które nie musiały się spieszyć, a więc przede wszystkim bogaczy, choć nie tylko, bo również najemników, miejską straż i tym podobnych. Niemniej, wróciłaś tam bez problemu i chyba przy okazji punktualnie.
Zohan:
Do obserwowania miałeś niewiele, bo pustynię jak okiem sięgnąć. Typowe nirgaldzkie uroki.
Wiewiur:
Cóż, namiot wydawał się dobrą opcją, o ile nie wybierzesz alternatywy w postaci wygodnego głazu lub gołej ziemi. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Tym jednym zdaniem wzbudziłaś w nim przerażenie tak wielkie, jakiego nigdy wcześniej nie widziałaś. Tak właściwie to gdyby się zastanowić to w ogóle nigdy go u niego nie widziałaś.
Vader:
Można ten czas jakoś sobie umilić.
Wiewiur:
//Czekamy na Zohana, bo mam właśnie rzucić fabułką, a głupio byłoby bez niego.//
Aliquis:
//Wchodzisz od razu do swej pracowni czy jak?//