Miasto Ur
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Rozstawili się na dachach innych budynków, a dwóch osłaniało klęczącego na dachu Maga Ziemi, który wznowił inkantację, byleby tylko jak najszybciej utworzyć wejście do budynku, rzecz jasna cicho i niezauważenie.
Wiewiur, Zohan:
Ostatecznie składanie obozu, powrót przez pustynię i postoje zajęły Wam kilka godzin, ale wróciliście wreszcie do Ur, gdzie każdy otrzymał nie tylko trzysta pięćdziesiąt sztuk złota na głowę, ale i prawo do zabrania jakiejkolwiek broni po poległych towarzyszach.
Taczka:
Trafiłaś do małej, ale za to urządzonej z przepychem sali: Spiralne kolumny z białego i różowego marmuru, zaściełające podłogę miękkie dywany, gobeliny, arrasy i obrazy na ścianach, rzeźby wszędzie tam, gdzie nie zasłaniały dzieł sztuki na ścianach, przeszklone okna z witrażami w postaci roślinnych ornamentów…
W środku czekało już dwóch mężczyzn: Jeden odziały był podobnie jak Twój szlachcic, acz był o głowę wyższy i znacznie bardziej barczysty oraz umięśniony, miał przy sobie też specyficzny oręż, czyli nie popularny tu bułat czy sztylet, ale sporych rozmiarów wekierę noszoną na plecach. Drugi odziany był podobnie, lecz miał nieco skromniejsze ubrania, w odcieniach zieleni i błękitu. Cechą charakterystyczną w jego wypadku był długi, czarny warkocz na głowie, w przeciwieństwie do dwójki pozostałych Lordów o łysych głowach. Uzbrojony był już zwyczajnie, w dwa bułaty, acz w fałdzistych szatach mógł skryć wiele noży czy sztyletów.
‐ Witajcie! ‐ zakrzyknął Zimitarra, a gdy tamci mu odpowiedzieli, dodał: ‐ To Lordowie Seqoa i Aziel. ‐ powiedział, wskazując kolejno na tego umięśnionego i z warkoczem.
‐ A Ty kim jesteś, urocza pani? ‐ zapytał Aziel, typowym dla szlachty gestem najpierw całując Cię w dłoń. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Nigdzie go nie widziałeś, więc pewnie był w tym domu, do którego kierował się, nim postanowiliście się rozdzielić.
Zohan:
Trafiłeś tam dość szybko, niewolnik również ruszył tam za Tobą, a więc teraz nic tylko pozbyć się nadmiaru złotych krążków, prawda?
Vader:
Zajęło Ci to blisko kwadrans, w końcu musiałeś poruszać się bezszelestnie, i w tym czasie prawie wszyscy zabójcy zaatakowali dom Smoka, jedynie ten, do którego podszedłeś, oraz inny, stojący w podobnej odległości od domu, ale po przeciwnej stronie, nie ruszyli się z miejsc, zapewne będąc kimś w charakterze odwodów lub wartowników.
Taczka:
Zimitarra, gdy przedstawienie się dobiegło końca, wskazał Wam na stojący w rogu, nieopodal marmurowego kominka ozdobionego płaskorzeźbami, dębowy stół, przy którym zasiadł, Tobie wskazując miejsce obok siebie, zaś swoim gościom ‐ naprzeciwko Was. -
-
-
Kuba1001
Zohan:
Było ich wiele, z czego praktycznie każdy oferował inne jedzenie: Nabiał, pieczywo, różne mięsiwa, owoce, warzywa, grzyby, jedzenie na podróż, a nawet takie rarytasy jak owoce morza i tym podobne…
Wiewiur:
Zastałeś go przed drzwiami, jakby właśnie gdzieś wychodził.
‐ Ach, nareszcie wróciłeś! Jak Ci poszło? -
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Zwalił się trupem na dach, a drugi wartownik najwidoczniej to zauważył, bo pognał w kierunku reszty swych kompanów, aby ich o tym powiadomić.
Wiewiur:
Zważył ją w dłoni, podrzucił kilka razy i przypiął do pasa.
‐ Dość długo Cię nie było, dwa dni i dwie noce, jeśli się nie mylę… Co robiłeś tyle czasu?
Taczka:
‐ Lordowie rządzący w Ur w rzeczywistości rządzą też całym państwem, jednakże dwunastu nie mogło podejmować żadnych wspólnych decyzji… Ale teraz, gdy inni zginęli, wkrótce zginą, lub uciekli, czemu mamy nie zagarnąć władzy dla siebie? ‐ spytał Zimitarra. ‐ Stworzymy triumwirat, który poprowadzi nasz kraj do świetności, jakiej nie mógł osiągnąć, gdy Baryx ze swymi Wampirami oraz reszta tego ścierwa pałętali się po stolicy… Byłaby to też idealna okazja, aby zaaranżować mój ślub. ‐ powiedział, przy ostatnim zdaniu zerkając na Ciebie i obejmując Cię ramieniem. ‐ Lordowie, co Wy na to?
‐ To Ty rozgryzłeś ten spisek oraz uratowałeś nas od wampirzej władzy… Tak, jestem z Tobą. ‐ odparł niemalże od razu Seqoa.
‐ Musiałbym dostać nieco czasu do namysłu, ostatnimi czasy planowałem odejście od polityki, ale uważam to za dobry pomysł. ‐ odpowiedział po nieco dłuższej chwili Aziel. -