Miasto Ur
-
Kuba1001
Vader:
Poszukiwania ułatwił Ci szczęk oręża dobiegający z pomieszczenia nieopodal… Cóż, najwidoczniej nie wszyscy najemnicy Smoka zginęli tak szybko jak tamci dwaj na górze.
Taczka:
Słusznie, biorąc pod uwagę fakt, że tutaj panowały nieco inne zwyczaje i mogłoby się to dla Ciebie źle skończyć… Spotkanie trwało jeszcze blisko godzinę i było niemiłosiernie nudne, ponieważ w pewnym momencie trójka mężczyzn przeszła na lokalny język, którego w ogóle nie rozumiałaś. Mimo to Zimitarra wypowiedział pożegnanie już w języku wspólnym, pozostali odpowiedzieli podobnie, wymienili między sobą pokłony i wyszli, zostawiając Was samych. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Nie potwierdził w żaden sposób, ale skoro wszedł do środka…
Zohan:
Chleb wszelkiej maści, zarówno zwykły, jak i w fantazyjnych kształtach czy też postaci prostych sucharów na drogę, nie ma się zbytnio nad czym rozdrabniać.
Vader:
Idąc na miejsce bitwy wpadłeś na jednego ze skrytobójców. Obaj upadliście, a i zaskoczenie było po obu stronach, acz po drugiej stronie pewnie bardziej, bo zderzył się przecież z niewidzialnym przeciwnikiem… Tak czy inaczej, chwycił za sztylet i zaczął machać nim na oślep, licząc że Cię trafi.
Taczka:
‐ Poniekąd wtedy, w Gilgasz, gdy zaoferowałem Ci udanie się tu… Zresztą, nie mów, że się nie zgadzasz… -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Mogę dać Ci kilka dni do namysłu. ‐ powiedział po chwili zastanowienia.
Wiewiur:
Pierwszym pokojem, do którego wszedłeś, była kuchnia i jadalnia w jednym… Dobry wybór czy szukasz może dalej?
Zohan:
//Zwykły, czyli taki normalny bochenek, czy suchary? Bo wiesz, że na drogę to bardziej opłaca się te drugie, nie?//
Vader:
Nie napotkałeś już nikogo na swojej drodze, więc szybko i sprawnie wkroczyłeś do pomieszczenia, w którym dostałeś ostatnio rozkazy, a gdzie obecnie trwała zażarta bitwa między trzymającymi się jeszcze na nogach najemnikami, a atakującymi ich skrytobójcami. -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
‐ Za zwykły to dziesięć złota za worek. ‐ odparł, wskazując na takowy, który był odpowiednikiem około tygodniowej racji danej żywności. ‐ A za suchary to już z pięć za worek.
Wiewiur:
Nie byłeś, a więc ruszyłeś dalej, trafiając po jakimś czasie na sypialnię na piętrze. Wszystko wskazywało na to, że jest wolna i najpewniej przeznaczona dla Ciebie.
Vader:
Nie udało Ci się to, ale przynajmniej zwróciłeś na siebie jego uwagę, więc odłączył się od walczących, co z pewnością jest plusem… Gorzej, że lekko podskoczył na Twój widok, czyli że najwidoczniej ponownie stałeś się widzialny dla oczu…
Taczka:
‐ Dlaczego miałbym Ci cokolwiek zrobić? ‐ zapytał, znów autentycznie zdziwiony. ‐ Przecież nie jestem jakimś potworem… -
-